„Nasza Mama Zawsze Rywalizuje ze Swoją Siostrą, Bez Względu na To, Kto Cierpi”

Dorastając w małym miasteczku w Polsce, mój brat Jakub i ja zawsze wiedzieliśmy, że nasza mama, Lidia, miała skomplikowaną relację ze swoją siostrą, Katarzyną. Odkąd tylko pamiętam, ich interakcje były mniej o więzi rodzinnej, a bardziej o rywalizacji. Jakby były zamknięte w wiecznej walce o to, która jest lepsza, mądrzejsza i bardziej udana.

Pamiętam jedne święta Bożego Narodzenia, kiedy miałem około ośmiu lat. Mama spędziła tygodnie na przygotowaniach do rodzinnego spotkania. Udekorowała dom jak salon wystawowy, ugotowała wykwintną ucztę i nawet kupiła nam nowe ubrania. Kiedy ciocia Katarzyna przyjechała, przyniosła domowej roboty ciasto i nowego szczeniaka dla swoich dzieci, Michała i Izabeli. Twarz mamy opadła, gdy zobaczyła szczeniaka, i wiedziałem od razu, że święta są zrujnowane.

Mama spędziła resztę wieczoru na złośliwych komentarzach o tym, jak szczeniak to okropny prezent i jak będzie ciężarem. Ciocia Katarzyna z kolei nie omieszkała wskazać każdego drobnego mankamentu w dekoracjach i gotowaniu mamy. Pod koniec nocy wszyscy byli spięci, a Jakub i ja chcieliśmy tylko pójść spać i zapomnieć o wszystkim.

W miarę jak dorastaliśmy, rywalizacja tylko się nasilała. Kiedy Jakub dostał się na prestiżowy uniwersytet, mama nie mogła się doczekać, żeby powiedzieć o tym cioci Katarzynie. Ale zamiast cieszyć się z sukcesu swojego siostrzeńca, ciocia Katarzyna od razu zaczęła mówić o tym, jak Michał został przyjęty na jeszcze lepszą uczelnię. To było niekończące się. Każde osiągnięcie, każdy kamień milowy był kolejną okazją do rywalizacji.

Najgorsze było to, że ich rywalizacja często odbywała się kosztem innych. Kiedy byłem w liceum, bardzo interesowałem się sztuką. Spędzałem godziny na malowaniu i rysowaniu, a nawet wygrałem kilka lokalnych konkursów. Ale kiedy ciocia Katarzyna się o tym dowiedziała, natychmiast zapisała Izabelę na lekcje sztuki i upewniła się, że wszyscy wiedzą, jaka jest utalentowana. Mama, nie chcąc być gorsza, zaczęła mnie popychać do udziału w coraz większej liczbie konkursów, nawet gdy nie chciałem. Doszło do tego, że zacząłem nienawidzić sztuki, bo nie chodziło już o moją pasję; chodziło o wygrywanie.

Ostatnia kropla przelała się w zeszłym roku. Jakub właśnie się ożenił i mama była zdeterminowana, aby zorganizować najlepsze przyjęcie weselne, jakie kiedykolwiek widziano. Spędziła miesiące planując każdy szczegół, od kwiatów po jedzenie i muzykę. Ciocia Katarzyna oczywiście musiała ją przebić. Zorganizowała wystawne przyjęcie zaręczynowe dla Michała, które było tak przesadzone, że przyjęcie Jakuba wyglądało skromnie w porównaniu.

Mama była wściekła. Spędziła całe przyjęcie krytykując wszystko związane z imprezą cioci Katarzyny, od dekoracji po listę gości. To miał być szczęśliwy dzień dla Jakuba i jego nowej żony, ale zamiast tego został przyćmiony przez gorycz mamy i zadowolenie cioci Katarzyny.

Tej nocy w końcu skonfrontowałem się z mamą. Powiedziałem jej, jak jej ciągła potrzeba rywalizacji z ciocią Katarzyną niszczy naszą rodzinę. Powiedziałem jej, jak sprawia to, że czuję się jak pionek w ich grze i jak to rani mnie i Jakuba. Ale ona nie słuchała. Po prostu mnie zbyła i powiedziała, że nie rozumiem.

Może rzeczywiście nie rozumiem. Może jest jakiś głęboko zakorzeniony problem między nimi, którego nigdy w pełni nie pojmę. Ale wiem jedno: ich rywalizacja spowodowała wiele bólu i urazy. Wprowadziła klin między nasze rodziny i zamieniła to, co powinno być szczęśliwymi okazjami w pola bitwy.

Chciałbym powiedzieć, że sytuacja się poprawiła, ale tak nie jest. Mama i ciocia Katarzyna nadal są uwikłane w swoją niekończącą się rywalizację, a reszta z nas nadal jest uwikłana w krzyżowy ogień. Nie wiem, czy kiedykolwiek będą w stanie odłożyć na bok swoje różnice, ale wiem jedno: dopóki tego nie zrobią, nasza rodzina nigdy naprawdę nie zazna spokoju.