„Na Początku Myślałem, że Rozmawia ze Mną Starsza Pani. Okazało się, że to Moja Koleżanka z Klasy”

Kiedy ponownie spotkałem się z Elą na zjeździe absolwentów liceum, wydawało się, że czas się zatrzymał. Zawsze byliśmy takimi przyjaciółmi, którzy mogli zacząć rozmowę tam, gdzie skończyliśmy, mimo lat milczenia. Tamtej nocy, wspominając stare czasy przy tanim winie i śmiechu, zrodził się pomysł. Oboje czuliśmy się niespełnieni w naszych karierach i głodni czegoś nowego. „Dlaczego nie zaczniemy czegoś razem?” zaproponowała Ela. Ekscytacja była namacalna.

Przez następne trzy lata Ela, ja i nasz wspólny przyjaciel Bartek, którego wciągnęliśmy ze względu na jego zdolności biznesowe, próbowaliśmy różnych przedsięwzięć. Od kawiarni rzemieślniczych po startupy technologiczne, nic nie wydawało się trzymać. Podczas wizyty w domu opieki, aby zobaczyć babcię Bartka, znaleźliśmy prawdziwą inspirację. Zauważyliśmy brak angażujących zajęć i produktów dostosowanych do potrzeb seniorów. Napędzani nowym celem, postanowiliśmy stworzyć linię innowacyjnych produktów przyjaznych seniorom, zaprojektowanych w celu poprawy codziennego życia.

Zebraliśmy nasze oszczędności, zanurzyliśmy się w badaniach i opracowaliśmy prototypy. Krysia, przyjaciółka z doświadczeniem w projektowaniu produktów, dołączyła do zespołu i wkrótce mieliśmy małą, ale obiecującą linię produktów, w tym uproszczony smartfon, pilot z dużymi przyciskami i wzmocnionymi głośnikami oraz serię książek z łamigłówkami wspomagającymi pamięć.

Początkowe opinie były niezwykle pozytywne i byliśmy zachwyceni. Czuliśmy, że naprawdę robimy różnicę. Jednak ekscytacja nie trwała długo. Kiedy wprowadziliśmy nasze produkty na rynek, pojawiły się nieprzewidziane wyzwania. Rynek okazał się trudniejszy do zdobycia niż przewidywaliśmy, z większymi, ugruntowanymi firmami dominującymi w tej przestrzeni z podobnymi produktami. Nasz budżet marketingowy był skromny i mieliśmy trudności z zauważeniem naszej marki.

Miesiące zamieniły się w rok i napięcie zaczęło być widoczne. Napięcia finansowe narastały, a nieporozumienia dotyczące kierunku firmy stawały się częste. Ela, która była spoiwem trzymającym nas razem, stawała się coraz bardziej rozczarowana. Stres głęboko na nią wpłynął i jej żywiołowy duch zaczął gasnąć.

Pewnego dnia wszedłem do lokalnej kawiarni i myślałem, że starsza pani woła mnie po imieniu. Odwracając się, byłem zszokowany widząc Elę. Stres znacznie ją postarzał; jej twarz miała zmarszczki, których wcześniej nie zauważyłem, a jej postawa była przygarbiona. Widok złamał mi serce. Usiadliśmy i przy kawie Ela przyznała, że nie może kontynuować przedsięwzięcia. „Nie rozpoznaję już siebie,” wyznała. Decyzja o rozwiązaniu firmy wkrótce nastąpiła.

Nasze marzenie zamieniło się w źródło wyczerpania i rozpaczy. Rozstaliśmy się nie z goryczą porażki, ale ze smutnym zrozumieniem, że niektóre ścieżki nie są przeznaczone do końca. Doświadczenie nauczyło nas o surowych realiach przedsiębiorczości i o kosztach osobistych ambicji.

Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że nasza porażka nie polegała na upadku firmy, ale na naszej niezdolności do przewidzenia osobistych kosztów naszych ambicji. Przedsięwzięcie postarzało nas nie tylko duchowo, ale i w przyjaźni. Idąc naprzód, noszę ze sobą lekcje wyniesione z tamtego czasu, okresu naznaczonego zarówno głębokim połączeniem, jak i głęboką stratą.