Odkryłam drugie życie mojego męża po jego śmierci. Czy kiedykolwiek naprawdę go znałam?

– Mamo, dlaczego tata nie wraca? – zapytała Zosia, tuląc się do mojej nogi. Jej wielkie, brązowe oczy były pełne łez i niezrozumienia. Stałyśmy w przedpokoju, a ja wciąż nie potrafiłam uwierzyć, że już nigdy nie usłyszę klucza przekręcanego w zamku.

To był zwykły, szary poniedziałek. Michał wyszedł rano do pracy, jak zawsze pocałował mnie w czoło i rzucił przez ramię: „Nie zapomnij o moim ulubionym serniku!”. Nie wiedziałam wtedy, że to ostatnie słowa, jakie od niego usłyszę. W południe zadzwoniła policja. Wypadek samochodowy. Zginął na miejscu.

Pogrzeb był jak zły sen. Ludzie składali mi kondolencje, a ja patrzyłam na ich twarze i nie rozpoznawałam nikogo. Wszystko działo się jakby poza mną – kwiaty, łzy, szloch Zosi, sztywny uścisk dłoni teściowej. Po wszystkim wróciłam do pustego mieszkania i po raz pierwszy od lat poczułam się naprawdę samotna.

Przez kilka dni żyłam jak automat. Zosia pytała o tatę, a ja powtarzałam wyuczoną formułkę: „Tata jest teraz w niebie”. Ale nocami nie spałam. Przeglądałam jego rzeczy, szukałam zapachu na koszulach, czytałam stare SMS-y. Chciałam poczuć go jeszcze raz.

Pewnego wieczoru postanowiłam uporządkować jego dokumenty. W szufladzie biurka znalazłam kopertę zaadresowaną do niego – od jakiejś Anny Nowak z Krakowa. Otworzyłam ją bez zastanowienia. W środku był list:

„Kochany Michaśku,
Dziękuję za cudowny weekend. Tęsknię za Tobą i liczę dni do naszego kolejnego spotkania. Ucałuj ode mnie Olka.
Twoja Ania.”

Serce mi zamarło. Olek? Kim jest Olek? Kim jest ta kobieta? Przez chwilę miałam nadzieję, że to pomyłka, głupi żart. Ale potem znalazłam kolejne listy, zdjęcia – Michał z jakimś chłopcem na placu zabaw, Michał całujący kobietę o rudych włosach.

Zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy.
– Magda… ja chyba oszaleję. Michał… on miał drugą rodzinę?
– Spokojnie, Justyna. Może to jakaś stara znajoma?
– Nie! Tu są zdjęcia! On… on był z nimi szczęśliwy…

Przez kolejne dni próbowałam zebrać myśli. Przeglądałam jego telefon – ukryte wiadomości, zdjęcia z Krakowa, rezerwacje hoteli na nazwisko „Michał Nowak”. Wszystko układało się w całość: przez lata jeździł do Krakowa „w delegacje”, a ja wierzyłam w każdą wymówkę.

Nie mogłam spać. Patrzyłam na Zosię i zastanawiałam się, co jej powiedzieć. Czy powinna wiedzieć, że jej tata miał drugie dziecko? Że przez całe nasze małżeństwo żyliśmy w kłamstwie?

Zadzwoniłam do Anny. Drżały mi ręce.
– Dzień dobry… tu Justyna Kowalska… żona Michała.
Po drugiej stronie cisza.
– Wiedziałam, że kiedyś zadzwonisz – powiedziała cicho Anna.
– Jak długo to trwało?
– Siedem lat…

Siedem lat! Przez siedem lat mój mąż prowadził podwójne życie. Miał syna, którego nigdy nie poznałam. Kochał inną kobietę tak samo jak mnie?

Wściekłość mieszała się ze smutkiem i poczuciem winy. Czy byłam ślepa? Czy powinnam była coś zauważyć? Moja matka powtarzała zawsze: „Mężczyźni mają swoje tajemnice”. Ale ja wierzyłam Michałowi bezgranicznie.

Zosia zaczęła mieć koszmary. Budziła się z płaczem, wołała tatę. Ja też płakałam nocami – z żalu i złości. Nie wiedziałam już, kim jestem bez niego i bez naszej wspólnej historii.

Pewnego dnia Anna przyjechała do Warszawy. Spotkałyśmy się w kawiarni na Mokotowie. Była piękna, spokojna, miała w oczach ten sam smutek co ja.
– On naprawdę was kochał – powiedziała cicho.
– To dlaczego nas okłamywał?
– Bał się stracić wszystko.

Rozmawiałyśmy długo – o Michale, o dzieciach, o tym, jak bardzo nas skrzywdził. Olek miał dziewięć lat i był bardzo podobny do Michała.

Po powrocie do domu usiadłam przy stole i patrzyłam na zdjęcie naszej trójki z wakacji nad morzem. Zosia uśmiechała się szeroko, Michał obejmował nas ramionami. Czy wtedy już wiedziałam? Czy czułam coś podświadomie?

Teściowa przyszła któregoś dnia z ciastem.
– Justynko… musisz być silna dla Zosi.
– Wiedziałaś o tym?
Spojrzała na mnie długo.
– Domyślałam się… Ale nie chciałam burzyć wam życia.

Zostałam sama z pytaniami bez odpowiedzi. Czy powinnam poznać Olka? Czy Zosia powinna mieć kontakt z bratem? Czy można wybaczyć komuś tak wielkie kłamstwo?

Minęły miesiące. Powoli uczę się żyć na nowo – bez Michała, bez złudzeń. Czasem myślę o Annie i Olku – czy mają prawo być częścią naszego życia? Czy jestem gotowa na taką prawdę?

Patrzę na Zosię bawiącą się w swoim pokoju i pytam siebie: czy lepiej żyć w słodkim kłamstwie czy gorzkiej prawdzie? A wy… co byście zrobili na moim miejscu?