Wnuczka zażądała najlepszego pokoju na rodzinnych wakacjach – nie spodziewałam się, jak to się skończy
– Babciu, ja chcę ten pokój! – Zosia stała w progu apartamentu z widokiem na jezioro, z rękami skrzyżowanymi na piersi i miną, która nie wróżyła niczego dobrego. Wszyscy właśnie weszliśmy do pensjonatu w Mikołajkach, zmęczeni po długiej podróży. Marzyłam tylko o tym, żeby usiąść z herbatą na tarasie i posłuchać śmiechu wnuków. Ale już od progu czułam, że te wakacje nie będą takie jak zawsze.
Zosia ma czternaście lat. To wiek buntu i wiecznych pretensji. Ale tego dnia jej upór przeszedł samą siebie. – To niesprawiedliwe! – krzyknęła, kiedy powiedziałam, że apartament z widokiem jest dla mnie i dziadka. – Ja mam najwięcej followersów na Instagramie, muszę mieć najlepsze zdjęcia! – dodała, jakby to był najważniejszy argument na świecie.
Mój mąż, Janek, spojrzał na mnie bezradnie. Nasza córka, Ania, próbowała przemówić Zosi do rozsądku: – Kochanie, wszyscy chcemy miło spędzić czas. Pokój z widokiem jest dla babci i dziadka, bo to ich prezent na rocznicę ślubu.
Ale Zosia tylko tupnęła nogą i wybiegła na korytarz. Wszyscy zamilkliśmy. Czułam narastający wstyd i żal. Czy naprawdę wychowaliśmy ją na taką egoistkę? Czy to ja popełniłam gdzieś błąd?
Wieczorem siedziałam na tarasie z herbatą, patrząc na spokojną taflę jeziora. Janek przysiadł się do mnie i westchnął: – Może powinniśmy jej ustąpić? W końcu to tylko pokój…
Poczułam bunt. – Nie, Janku. Jeśli teraz się poddamy, ona nigdy nie nauczy się szacunku i wdzięczności. Musimy coś zrobić.
Następnego dnia zaprosiłam Zosię na spacer po molo. Szłyśmy w milczeniu, aż w końcu zebrałam się na odwagę:
– Zosiu, pamiętasz, jak byłaś mała i dzieliłaś się wszystkim z bratem?
Zosia wzruszyła ramionami. – Teraz jest inaczej.
– Dlaczego? – zapytałam cicho.
– Bo wszyscy mają lepsze rzeczy ode mnie. Chcę chociaż raz mieć coś najlepszego.
Zatrzymałam się i spojrzałam jej w oczy. – Ale czy naprawdę pokój z widokiem sprawi, że będziesz szczęśliwsza? Czy nie lepiej cieszyć się tym, że jesteśmy razem?
Zosia spuściła wzrok. – Nie rozumiesz mnie.
– Może nie rozumiem wszystkiego, ale wiem jedno: szczęście nie zależy od tego, jaki masz pokój czy ile masz lajków. Najważniejsze są chwile spędzone razem.
Wróciłyśmy do pensjonatu w ciszy. Wieczorem usiedliśmy wszyscy przy ognisku. Postanowiłam zrobić coś nietypowego.
– Mam propozycję – powiedziałam głośno. – Każdego dnia ktoś inny będzie spał w apartamencie z widokiem. Każdy zasługuje na coś wyjątkowego.
Zosia spojrzała na mnie zaskoczona. – Naprawdę?
– Tak – uśmiechnęłam się. – Ale pod jednym warunkiem: każdego dnia osoba w apartamencie przygotowuje dla wszystkich śniadanie.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Nawet Zosia się uśmiechnęła.
Pierwszej nocy Zosia spała w apartamencie. Rano obudził nas zapach przypalonych tostów i śmiech wnuków. Zosia przyszła do nas z tacą pełną krzywych kanapek i powiedziała: – Przepraszam za wczoraj. Chciałam tylko poczuć się ważna.
Przytuliłam ją mocno. – Jesteś ważna dla nas wszystkich, nie potrzebujesz do tego najlepszego pokoju.
Reszta wakacji minęła spokojnie. Zosia coraz częściej pomagała młodszemu bratu i nawet sama zaproponowała wspólne zdjęcie całej rodziny nad jeziorem – bez filtrów i pozowania.
Dziś, kiedy patrzę na te zdjęcia, myślę o tym, jak łatwo można zatracić się w walce o rzeczy nieważne i zapomnieć o tym, co naprawdę liczy się w życiu.
Czy my też czasem nie zapominamy o wdzięczności za to, co mamy? Czy potrafimy cieszyć się chwilą bez potrzeby bycia „najlepszym”? Co wy o tym sądzicie?