„Mamo, tu jeszcze brudno!” – Historia Lindy, która zapomniała o sobie
„Mamo, tu jeszcze brudno!” – krzyk Karoliny rozdarł ciszę jak nóż. Zatrzymałam się w pół ruchu, ścierka w mojej ręce była już szara od brudu. Spojrzałam na swoje odbicie w oknie – zmęczona twarz, siwe włosy wymykające się spod opaski. Karolina siedziała w sypialni, z nogami na łóżku, lakierując paznokcie. Jej głos był ostry, niecierpliwy.
– Już idę, Karolino – odpowiedziałam cicho, choć w środku aż się gotowałam. Przez chwilę miałam ochotę rzucić ścierką i wyjść, ale zamiast tego weszłam do pokoju. Karolina nawet nie spojrzała na mnie.
– Tu, przy szafce. Wczoraj też nie domyłaś – rzuciła, machając ręką w stronę niewidocznej dla mnie plamy.
Pochyliłam się i zaczęłam szorować podłogę. Czułam na sobie jej wzrok, pełen pogardy i wyższości. Przypomniałam sobie czasy, kiedy to ja byłam panią domu. Kiedy mój mąż żył, a syn był małym chłopcem, który tulił się do mnie po nocach. Teraz Janek był dorosły, pracował całymi dniami w biurze i wracał późno. Odkąd zamieszkał tu z Karoliną po ich ślubie, wszystko się zmieniło.
Na początku myślałam, że to tylko kwestia czasu, zanim się dogadamy. Karolina była młoda, energiczna, miała swoje przyzwyczajenia. Ale z każdym tygodniem czułam się coraz bardziej jak intruz we własnym domu. Zaczęło się od drobiazgów: przesuwania moich rzeczy, zmiany zasłon bez pytania, krytykowania mojej kuchni. Potem przyszły pretensje o wszystko – o kurz na półce, o źle wyprasowaną koszulę Janka, o to, że nie kupiłam jej ulubionego mleka sojowego.
Dziś jednak coś we mnie pękło. Może przez to upokorzenie, może przez zmęczenie. Wstałam powoli i spojrzałam Karolinie prosto w oczy.
– Karolino, czy możesz mi pomóc? – zapytałam spokojnie.
Ona prychnęła.
– Ja? Przecież ty tu siedzisz całymi dniami! Ja mam swoje sprawy.
Zacisnęłam usta. Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów. Wyszłam z pokoju i usiadłam w kuchni. Ręce mi drżały. Przez okno widziałam ogród – mój ogród – który teraz zarastał chwastami, bo nie miałam już siły go pielęgnować.
Wieczorem Janek wrócił do domu. Usłyszałam jego kroki w przedpokoju i poczułam ulgę – może dziś powie coś Karolinie? Może stanie po mojej stronie?
– Cześć mamo! – uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
Karolina natychmiast wyszła z sypialni.
– Janek, twoja mama znowu nie domyła podłogi! I nie kupiła mi jogurtu!
Janek spojrzał na mnie bezradnie.
– Mamo, może rzeczywiście powinnaś trochę bardziej się postarać? Karolina ma rację…
Poczułam ukłucie w sercu. Czy naprawdę nikt mnie tu nie widzi? Czy jestem tylko dodatkiem do ich życia?
Nocą długo nie mogłam zasnąć. Wspominałam czasy, gdy byłam młoda i silna. Gdy miałam marzenia i plany. Teraz moje życie kręciło się wokół sprzątania i gotowania dla ludzi, którzy nie potrafili nawet podziękować.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Jankiem. Czekałam na niego do późna. Kiedy wszedł do kuchni po kolacji, zebrałam się na odwagę.
– Janku… musimy porozmawiać.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– O co chodzi?
– Nie mogę tak dłużej żyć. Czuję się tutaj jak służąca. Karolina mnie nie szanuje… a ty… ty też nigdy nie stajesz po mojej stronie.
Janek spuścił głowę.
– Mamo… ja… nie chcę konfliktów. Karolina jest trudna… ale to moja żona.
– A ja jestem twoją matką! – głos mi się załamał.
Wyszłam z kuchni i zamknęłam się w swoim pokoju. Płakałam długo tej nocy. Wiedziałam już, że muszę coś zmienić.
Kilka dni później spakowałam walizkę i pojechałam do siostry do Krakowa. Zostawiłam im list:
„Nie jestem waszą służącą. Potrzebuję szacunku i spokoju. Jeśli kiedyś będziecie chcieli mnie odwiedzić – drzwi są otwarte.”
W Krakowie poczułam ulgę. Siostra przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Po raz pierwszy od lat mogłam odpocząć i pomyśleć o sobie.
Czasem zastanawiam się: czy dobrze zrobiłam? Czy powinnam była walczyć o swoje miejsce w domu syna? A może czasem trzeba po prostu odejść, żeby inni zrozumieli swoją winę?
Czy naprawdę każda matka musi poświęcać siebie dla szczęścia innych?