Między czterema ścianami: Ciężar wspomnień w bloku na Ursynowie

– Mamo, proszę cię, nie możesz tak dalej żyć! – głos Michała odbija się echem od ścian mojego mieszkania. Siedzi naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, dłonie zaciska na kubku z herbatą. Widzę w jego oczach troskę, ale i zniecierpliwienie. – To nie jest już życie, tylko wegetacja.

Patrzę na niego, na mojego dorosłego syna, który jeszcze niedawno biegał po tym samym pokoju z rozbitym kolanem i łzami w oczach. Teraz to on patrzy na mnie jak na dziecko, które trzeba poprowadzić za rękę.

– Michałku, ja tu mam wszystko… – zaczynam cicho, ale on przerywa mi ruchem ręki.

– Masz cztery ściany i wspomnienia, mamo. To cię trzyma w miejscu. Przeprowadź się do mnie do Wrocławia. Będziemy razem, będziesz miała wnuki blisko…

Wzdycham ciężko. Każdy kąt tego mieszkania jest przesiąknięty moim życiem. Tu, w tej kuchni, Zbyszek oświadczył mi się pewnej zimowej nocy, kiedy śnieg zasypał cały Ursynów. W salonie Michał stawiał swoje pierwsze kroki, a ja płakałam ze szczęścia i strachu jednocześnie. W sypialni przez lata dzieliliśmy z Zbyszkiem radości i smutki, aż pewnego dnia został tylko jego zapach na poduszce.

– Nie rozumiesz… – mówię cicho. – Każda rzecz tutaj to kawałek mojego serca. Jak mam to wszystko zostawić?

Michał milknie. Widzę, że walczy ze sobą. Chciałby mnie przekonać, ale nie chce zranić.

– Mamo, ja też tęsknię za tatą – mówi w końcu. – Ale życie toczy się dalej. Ty tu tylko czekasz… na co? Na śmierć?

Te słowa bolą bardziej niż cokolwiek innego. Bo wiem, że ma rację. Odkąd Zbyszek odszedł pięć lat temu, świat jakby się zatrzymał. Przestałam zapraszać znajomych, przestałam wychodzić do ludzi. Każdy dzień wygląda tak samo: kawa rano, radio grające cicho w tle, patrzenie przez okno na szare bloki i ludzi spieszących się do pracy.

Czasem sąsiadka Basia wpada na herbatę i plotki o nowych lokatorach, ale to nie to samo co dawniej. Kiedyś nasze mieszkanie tętniło życiem – urodziny Michała, imieniny Zbyszka, świąteczne kolacje przy jednym stole. Teraz cisza dzwoni w uszach.

Wieczorem leżę w łóżku i gapię się w sufit. Myśli krążą jak natrętne muchy: „A jeśli Michał ma rację? Jeśli powinnam spróbować zacząć od nowa?” Ale zaraz pojawia się strach: „A jeśli nie dam rady? Jeśli nie odnajdę się w nowym miejscu? Jeśli będę tylko ciężarem dla syna i jego żony?”

Następnego dnia idę do piwnicy po słoik ogórków. Przechodzę obok starych sanek Michała, które Zbyszek naprawiał co zimę. Dotykam ich ręką i nagle czuję łzy pod powiekami. Ile razy jeszcze będę musiała żegnać się z przeszłością?

Wieczorem dzwoni Basia.
– Słyszałam, że Michał chce cię zabrać do siebie – mówi bez ogródek.
– Tak… – odpowiadam niepewnie.
– A ty co na to?
– Sama nie wiem…
Basia milknie na chwilę.
– Wiesz, ja bym chyba nie potrafiła zostawić tego wszystkiego – mówi w końcu. – Ale z drugiej strony… może czasem trzeba spróbować czegoś nowego?

Odkładam słuchawkę i długo siedzę w ciszy. Przeglądam stare zdjęcia: Michał z pierwszym rowerkiem, Zbyszek z uśmiechem od ucha do ucha podczas grilla na balkonie, ja z bukietem bzu w Dniu Matki. Każde zdjęcie to inna historia, inny fragment mojego życia.

Kilka dni później Michał przyjeżdża znowu.
– Mamo, podjęłaś decyzję?
Patrzę mu w oczy i widzę w nich nadzieję pomieszaną z lękiem.
– Jeszcze nie…
– Czasem trzeba zrobić krok w nieznane – mówi cicho.

Wieczorem długo rozmawiam z duchem Zbyszka. Tak to sobie tłumaczę – mówię do niego w myślach:
„Co byś zrobił na moim miejscu? Czy potrafiłbyś zostawić wszystko dla nowego początku?”

Nocą śni mi się nasze mieszkanie pełne ludzi i śmiechu. Budzę się z uczuciem pustki.

Następnego dnia zaczynam pakować stare ubrania do worków na odzież używaną. Każda rzecz boli jak wyrwany paznokieć. Ale kiedy patrzę na zdjęcie Michała z wnukami na tle wrocławskiego rynku, czuję ciepło w sercu.

Może to już czas?

Stoję przy oknie i patrzę na szare bloki Ursynowa, które były moim domem przez czterdzieści lat.

Czy można naprawdę zacząć od nowa po tylu latach? Czy dom to miejsce, czy ludzie? Może warto spróbować…

A wy? Czy potrafilibyście zostawić wszystko i zacząć od nowa dla rodziny?