Zgubiłam pamiętnik, a moje sekrety stały się bronią przeciwko mnie. Nigdy nie przypuszczałam, że ktoś tak mnie zrani…
— Kto to zrobił?! — krzyknęłam, rzucając telefon na łóżko. Moje ręce drżały, a serce waliło jak oszalałe. Na ekranie wyświetlał się post z anonimowego bloga: „Ona boi się ciemności, bo kiedyś ojciec zamknął ją w piwnicy za karę”. To był mój sekret. Mój najgłębiej skrywany wstyd, o którym nie wiedział nikt poza mną i… moim pamiętnikiem.
Pamiętnik. Zgubiłam go kilka dni temu, wracając z biblioteki. Pamiętam, jak szukałam go w torebce, potem w plecaku, nawet pod łóżkiem. Myślałam, że może zostawiłam go u Julki, mojej najlepszej przyjaciółki. Ale Julka tylko wzruszyła ramionami: — Nie widziałam go, serio. Może po prostu gdzieś ci się zapodział?
Nie spałam wtedy całą noc. Przewracałam się z boku na bok, wyobrażając sobie, jak ktoś czyta moje zapiski. Ale przecież kto by się tym zainteresował? Kto miałby ochotę zaglądać do czyjegoś życia?
A jednak. Następnego dnia pojawił się pierwszy wpis na blogu. Potem kolejny i kolejny. Każdy z nich był fragmentem mojego życia, moich myśli, moich lęków i pragnień. „Ona wciąż kocha chłopaka swojej siostry.” „Udaje silną, ale płacze każdej nocy.” „Nienawidzi matki za to, że zawsze wybierała brata.”
W szkole zaczęły się szepty. Ludzie patrzyli na mnie inaczej. Nawet nauczycielka od polskiego spojrzała na mnie z dziwnym współczuciem. Julka przestała się do mnie odzywać. Zosia, moja siostra, rzuciła mi tylko krótkie: — To prawda? — zanim zatrzasnęła drzwi swojego pokoju.
W domu atmosfera była gęsta jak mgła nad Wisłą. Mama próbowała udawać, że nic się nie dzieje, ale widziałam jej zaczerwienione oczy i drżące dłonie. Tata milczał, jakby bał się wypowiedzieć choćby jedno słowo.
Pewnego wieczoru zebrałam się na odwagę i zapytałam mamę:
— Mamo… czy ty też czytałaś te wpisy?
Spojrzała na mnie z bólem:
— Nie chciałam… Ale wszyscy o tym mówią. Sąsiadka przysłała mi linka.
— To nie ja! — krzyknęłam rozpaczliwie. — To ktoś ukradł mój pamiętnik!
— Ale te rzeczy… — zaczęła cicho.
— Tak, to wszystko prawda — przerwałam jej. — Ale to były moje myśli! Moje!
Wybiegłam z domu i pobiegłam nad rzekę. Siedziałam tam długo, patrząc na ciemną wodę i próbując zrozumieć, kto mógł mi to zrobić. Przewijałam w głowie twarze wszystkich znajomych: Julka? Nie… Chociaż ostatnio była dziwnie chłodna. Zosia? Może chciała się zemścić za tamten wieczór, kiedy pokłóciłyśmy się o jej chłopaka? A może ktoś zupełnie obcy?
Następnego dnia w szkole czekała na mnie kartka w szafce: „Wiesz już, jak to jest być ocenianą?”
Zaczęłam się bać. Każdy mógł być tym kimś — każdy mógł czytać moje najskrytsze myśli i wykorzystywać je przeciwko mnie. Przestałam ufać ludziom. Przestałam ufać sobie.
Julka podeszła do mnie na przerwie:
— Słuchaj… ja naprawdę nie mam z tym nic wspólnego.
Patrzyłam jej prosto w oczy i po raz pierwszy nie wiedziałam, czy mówi prawdę.
W domu było coraz gorzej. Mama zaczęła unikać mojego wzroku, tata wychodził wcześniej do pracy i wracał później niż zwykle. Zosia przestała ze mną rozmawiać całkowicie.
Pewnej nocy usłyszałam cichy płacz zza ściany. To była mama. Chciałam do niej pójść, przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłam się ruszyć z łóżka. Czułam się jak więzień własnych słów.
W końcu postanowiłam napisać do autora bloga. Założyłam nowe konto mailowe i wysłałam wiadomość:
„Proszę, przestań. To moje życie. To moje sekrety.”
Odpowiedź przyszła po kilku godzinach:
„Może następnym razem pomyślisz dwa razy, zanim kogoś ocenisz.”
Zamarłam. Czy ja naprawdę kogoś skrzywdziłam? Próbowałam przypomnieć sobie sytuacje, kiedy mogłam być dla kogoś okrutna albo niesprawiedliwa. Przypomniała mi się Ola z klasy — wyśmiewaliśmy ją kiedyś za ubrania z lumpeksu. Może to ona? A może ktoś inny?
Zaczęłam analizować każdą rozmowę, każde spojrzenie, każde słowo wypowiedziane przez ostatnie lata. Czułam się coraz gorzej.
W końcu zebrałam rodzinę przy stole.
— Muszę wam coś powiedzieć — zaczęłam drżącym głosem. — To wszystko prawda, co jest na tym blogu. Ale to są moje myśli i uczucia, których nigdy nie chciałam nikomu pokazywać.
Mama spojrzała na mnie łagodniej niż przez ostatnie tygodnie:
— Wszyscy mamy swoje sekrety.
Tata położył mi rękę na ramieniu:
— Najważniejsze to być szczerym ze sobą.
Zosia spuściła wzrok:
— Przepraszam za wszystko…
Poczułam ulgę, ale też strach przed tym, co jeszcze może zostać ujawnione.
Kilka dni później blog zniknął z sieci tak nagle, jak się pojawił. Nigdy nie dowiedziałam się na pewno, kto był autorem.
Dziś już nie piszę pamiętnika na papierze. Zamiast tego rozmawiam z ludźmi — czasem szczerze aż do bólu.
Czasem zastanawiam się: czy gdybyśmy wszyscy byli wobec siebie bardziej otwarci i mniej oceniali innych, świat byłby lepszy? A może każdy z nas potrzebuje choć odrobiny tajemnicy?