Między synem a synową: Łzy, przebaczenie i nowy początek. Moja historia walki o rodzinę i siebie

— Jadwiga, nie mogę ci teraz pozwolić zobaczyć dzieci — głos Kasi drżał, a ja czułam, jak serce mi pęka. Stałam na klatce schodowej, ściskając w dłoni torbę z pluszowym misiem dla Antosia i kolorowanką dla Zosi. W powietrzu czuć było zapach świeżo upieczonego chleba, który zawsze kojarzył mi się z domem, bezpieczeństwem. Teraz jednak wszystko było inne.

Mój syn Michał zostawił Kasię po trzynastu latach małżeństwa. Dla innej kobiety. Dla tej młodej, ślicznej Magdy z pracy, która zawsze uśmiechała się do niego zbyt szeroko. Kiedy Michał mi to powiedział, siedzieliśmy przy kuchennym stole. — Mamo, zakochałem się. Nie mogę dłużej udawać — powiedział, patrząc gdzieś w bok. Wtedy poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.

Kasia była dla mnie jak córka. Przez lata razem piekłyśmy ciasta na święta, razem płakałyśmy nad jej pierwszym poronieniem, razem cieszyłyśmy się narodzinami Antosia i Zosi. Michał zawsze był moim oczkiem w głowie, ale widziałam, jak bardzo ją ranił swoją obojętnością. Praca, koledzy, wieczne pretensje… A ona trwała przy nim, wierząc, że jeszcze się zmieni.

Kiedy Michał wyprowadził się do Magdy, Kasia zamknęła się w sobie. Przestała odbierać telefony, nie wpuszczała mnie do mieszkania. Rozumiałam ją, ale nie mogłam pogodzić się z myślą, że nie zobaczę wnuków. Każda noc była dla mnie walką z własnym sumieniem: czy powinnam stanąć po stronie syna? Czy powinnam walczyć o Kasię i dzieci?

Pewnego dnia zadzwoniłam do Michała. — Synu, musisz coś zrobić. Kasia nie pozwala mi widywać Antosia i Zosi.

— Mamo, to jej decyzja. Ja nie mam na to wpływu — odpowiedział chłodno. — Poza tym… może lepiej dać jej trochę czasu?

— Czas? Michał, ty ją zostawiłeś! — krzyknęłam przez łzy. — Zostawiłeś ją samą z dwójką dzieci! Jak możesz być taki obojętny?

Rozłączył się bez słowa.

Wtedy po raz pierwszy poczułam do niego żal. Nie tylko jako matka, ale jako kobieta. Przypomniałam sobie własne małżeństwo z Henrykiem — jego zdrady, moje łzy, samotność w czterech ścianach. Przypomniałam sobie, jak bardzo bolało mnie to wszystko i jak bardzo pragnęłam wtedy wsparcia teściowej… którego nigdy nie dostałam.

Postanowiłam napisać list do Kasi:

„Kasiu,

Nie wiem, czy znajdziesz w sobie siłę, by mi wybaczyć to wszystko, co się stało. Wiem tylko jedno: kocham Antosia i Zosię całym sercem i bardzo za nimi tęsknię. Wiem też, że ty cierpisz najbardziej i nie chcę ci dokładać bólu. Jeśli kiedyś uznasz, że mogę pomóc — będę czekać.

Jadwiga”

Nie odpowiedziała przez kilka tygodni. W tym czasie Michał coraz rzadziej dzwonił. Magda była w ciąży i cała rodzina zaczęła szeptać za moimi plecami: „Widzisz? Nowa rodzina…” Czułam się zdradzona przez własnego syna.

Któregoś dnia spotkałam Kasię na targu. Stała przy stoisku z warzywami, blada i zmęczona.

— Kasiu…

Spojrzała na mnie nieufnie.

— Chciałam tylko powiedzieć… przepraszam za wszystko. Za Michała… za siebie…

W jej oczach pojawiły się łzy.

— Pani Jadwigo… ja już nie mam siły walczyć — wyszeptała. — Ale dzieci pani kochają. Może… może przyjdzie pani jutro na herbatę?

Poczułam ulgę tak wielką, że aż zakręciło mi się w głowie.

Następnego dnia siedziałam w ich kuchni, a Antoś tulił się do mnie z całych sił.

— Babciu, a tata wróci? — zapytał nagle.

Zabrakło mi słów.

— Tata was bardzo kocha… Ale czasem dorośli robią głupie rzeczy — odpowiedziałam cicho.

Kasia patrzyła na mnie ze smutkiem i wdzięcznością jednocześnie.

Od tamtej pory zaczęłam pomagać jej częściej: odbierałam dzieci z przedszkola, gotowałam obiady, czasem po prostu byłam obok. Michał pojawiał się coraz rzadziej. Kiedy urodziło mu się dziecko z Magdą, przestał dzwonić prawie wcale.

Pewnego wieczoru Kasia usiadła ze mną przy stole.

— Pani Jadwigo…

— Jadwigo — poprawiłam ją łagodnie.

— Jadwigo… Dziękuję za wszystko. Bez pani nie dałabym rady.

Objęłyśmy się i obie płakałyśmy długo.

Czasem myślę o tym wszystkim i zastanawiam się: gdzie popełniłam błąd jako matka? Czy mogłam wychować Michała inaczej? Czy można naprawić rodzinę po takim rozpadzie?

Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko więzy krwi. To także wybory, przebaczenie i codzienna walka o bliskość.

Czy wy też mieliście kiedyś poczucie winy za błędy swoich bliskich? Jak sobie z tym radzicie? Czy można naprawdę wybaczyć i zacząć od nowa?