Teściowa, która zniszczyła nasze małżeństwo – a teraz błaga o powrót syna. Ale już za późno

– Karolina, nie przesadzaj, mama tylko chce dobrze! – Marek podniósł głos, a ja poczułam znajome ukłucie w sercu. Stałam w kuchni, ściskając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. Za ścianą słyszałam szuranie kapci Haliny – teściowej, która od kilku miesięcy mieszkała z nami „na chwilę”, bo „miała problemy zdrowotne”.

Ale ta chwila trwała już pół roku. Każdego dnia czułam się coraz bardziej jak intruz we własnym domu. Halina komentowała wszystko: od tego, jak gotuję zupę, po to, jak układam ubrania w szafie. Najgorsze jednak były jej ciche szepty do Marka, kiedy myślała, że nie słyszę: „Ona cię nie docenia”, „Zobacz, jak wygląda ten obiad”, „Może lepiej wróć do mnie na jakiś czas?”.

Pamiętam pierwszy raz, kiedy się naprawdę pokłóciłyśmy. Była niedziela, chciałam zrobić śniadanie do łóżka dla Marka – nasza mała tradycja. Halina weszła do kuchni i zaczęła wyciągać mi z rąk patelnię.

– Ja zrobię jajecznicę, ty się nie znasz – powiedziała chłodno.

– Ale to dla Marka… – zaczęłam nieśmiało.

– Właśnie dlatego – przerwała mi i spojrzała z pogardą.

Marek wszedł akurat wtedy i zobaczył mnie stojącą bezradnie przy blacie.

– Co się dzieje? – zapytał.

– Nic, mama tylko chce pomóc – odpowiedziałam cicho, ale w środku już czułam, że coś się we mnie łamie.

Z czasem było tylko gorzej. Halina zaczęła otwarcie krytykować mnie przy Marku. Kiedy próbowałam z nim o tym rozmawiać, zawsze stawał po stronie matki.

– Ona jest sama, potrzebuje nas – tłumaczył.

– A ja? Ja też cię potrzebuję! – krzyczałam czasem przez łzy.

Ale Marek był głuchy na moje prośby. Halina coraz częściej sugerowała mu, że jestem niewdzięczna i nie nadaję się na żonę. Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:

– Synku, ona cię wykorzystuje. Ja to widzę. Zasługujesz na kogoś lepszego.

– Mamo, przestań…

– Nie przestanę! Nie pozwolę ci zmarnować życia przez taką kobietę!

Wtedy coś we mnie pękło. Zaczęłam zamykać się w sobie, unikać rozmów z Markiem. On coraz częściej wracał późno z pracy albo wychodził z kolegami. W domu panowała cisza i chłód.

Pewnego dnia Halina przyszła do mnie z uśmiechem na ustach.

– Wiesz, Karolinko, Marek powiedział mi dziś rano, że chyba nie jesteście sobie pisani. Może powinnaś wrócić do swoich rodziców?

Zamarłam. To był cios prosto w serce. Wieczorem Marek oznajmił mi, że potrzebuje przerwy.

– Może rzeczywiście powinniśmy trochę od siebie odpocząć…

Spakowałam walizkę i wróciłam do rodziców. Przez kilka tygodni płakałam każdej nocy. Nie mogłam uwierzyć, że to koniec. Że pozwolił matce zniszczyć nasze małżeństwo.

Rozwód przebiegł szybko i bez większych emocji ze strony Marka. Był chłodny, obojętny. Halina nawet nie przyszła na rozprawę.

Minęło kilka miesięcy. Zaczęłam powoli układać sobie życie na nowo. Znalazłam nową pracę, wynajęłam małe mieszkanie na Pradze. Czułam się wolna i jednocześnie strasznie samotna.

Aż pewnego dnia zadzwonił telefon. Numer Marka. Nie odebrałam. Po chwili przyszła wiadomość: „Karolina, mama chce z tobą porozmawiać”.

Zignorowałam ją. Ale następnego dnia pod moimi drzwiami pojawiła się Halina. Wyglądała na starszą o dziesięć lat, zmęczoną i zapłakaną.

– Karolino… Proszę… Pomóż mi… Marek wyjechał za granicę do pracy i nie odbiera ode mnie telefonów… Zostałam sama…

Patrzyłam na nią długo w milczeniu. Przypomniały mi się wszystkie te lata upokorzeń, łez i samotności w małżeństwie. Wszystko przez nią.

– Przykro mi, pani Halino – powiedziałam spokojnie. – Ale to już nie moja sprawa.

Zamknęłam drzwi i poczułam ulgę. Po raz pierwszy od dawna poczułam się silna.

Czasem zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy gdybym była bardziej stanowcza wobec Marka albo próbowała dogadać się z Haliną, wszystko potoczyłoby się inaczej? Ale czy naprawdę warto poświęcać siebie dla kogoś, kto nigdy nie postawi cię na pierwszym miejscu?

Czy można wybaczyć komuś, kto z premedytacją niszczył twoje szczęście? Czy to ja byłam winna temu wszystkiemu? A może po prostu niektóre relacje są od początku skazane na porażkę?