Prawda, której nie powiedziałam: Opowieść o pieniądzach, zaufaniu i miłości w polskiej rodzinie

— Znowu nie masz na benzynę? — Łukasz stał w kuchni, opierając się o blat, z miną pełną pretensji. — Magda, gdzie ty masz całą wypłatę? Przecież dopiero co była pensja!

Zacisnęłam dłonie na kubku z herbatą. Czułam, jak serce wali mi w piersi. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Nie mogłam przyznać, że od trzech miesięcy zarabiam więcej niż on — dostałam podwyżkę w biurze rachunkowym. Nie zrobiłam tego z chciwości. Po prostu miałam dość życia od pierwszego do pierwszego, tych tygodni, kiedy jemy łososia i pijemy wino, a potem przez dziesięć dni żyjemy na makaronie z ketchupem.

Łukasz był dobrym człowiekiem, ale nigdy nie potrafił oszczędzać. Co przyszło, to zaraz znikało — nowa kurtka, piwo z kolegami, prezenty dla jego mamy. A ona… pani Halina… zawsze miała coś do powiedzenia:

— Magda, kobieta powinna znać swoje miejsce. To mężczyzna utrzymuje dom.

Pamiętam ten pierwszy raz, gdy schowałam część wypłaty. Był luty, wyłączyli nam internet, bo Łukasz zapomniał zapłacić rachunek. Wtedy założyłam osobne konto na swoje nazwisko. Co miesiąc przelewałam tam trochę pieniędzy — na czarną godzinę, dla nas, na przyszłość. Nie czułam się winna. Czułam się odpowiedzialna.

Ale tajemnica rosła między nami jak mur. Łukasz stawał się coraz bardziej podejrzliwy. Zaczął sprawdzać mój telefon, zaglądać do wyciągów bankowych. Pewnego wieczoru, gdy oglądaliśmy wiadomości, zapytał:

— Magda, czy ty coś przede mną ukrywasz?

— Nie, Łukaszu — skłamałam patrząc mu prosto w oczy.

Ale nie odpuszczał.

— Przecież możesz mi wszystko powiedzieć. Naprawdę doszliśmy do tego, że się okłamujemy?

Te słowa bolały bardziej niż się spodziewałam. Ale nie ustąpiłam. Nie mogłam ryzykować, że znowu zostaniemy bez grosza przez jego spontaniczne decyzje.

Wszystko wybuchło w zeszły piątek. Łukasz znalazł mój drugi wyciąg bankowy w szufladzie z bielizną. Wszedł do salonu z kartką w ręku, twarz miał białą ze złości.

— Co to jest, Magda? Co ty robiłaś przez ten cały czas?

Próbowałam mu wyjaśnić:

— Łukasz… ja tylko chciałam…

— Ty mi nie ufasz! Myślisz, że jestem dzieckiem! Wiesz co? Mam tego dość!

Spakował torbę i wyszedł — oczywiście do mamy.

Zostałam sama w naszym mieszkaniu. Patrzyłam na pustą stronę łóżka i zastanawiałam się: czy popełniłam błąd? Może powinnam była być szczera? Może by zrozumiał… Ale znając jego i panią Halinę…

Przez kilka dni nie dawał znaku życia. Jego siostra, Ania, napisała mi wiadomość:

— Magda, Łukasz jest załamany. Mówi, że go zdradziłaś.

Ania zawsze rozumiała mnie lepiej niż on. Zaprosiła mnie na kawę do kawiarni przy rynku.

— Wiesz, Magda — powiedziała cicho — Łukasz nigdy nie umiał obchodzić się z pieniędzmi. Mama go tak nauczyła — wydawaj póki masz.

— Ale ja tak nie potrafię żyć — szepnęłam.

— Wiem — odpowiedziała Ania. — Ale może powinniście byli o tym porozmawiać zanim zaczęłaś ukrywać pieniądze.

Tamtego wieczoru długo rozmyślałam o wszystkim. O tym, jak kiedyś z Łukaszem marzyliśmy o domku nad jeziorem, o dzieciach, o podróżach. Jak śmialiśmy się, gdy nie mieliśmy nic oprócz siebie i starego fiata punto, którym jeździliśmy do jego babci pod Radomiem.

Teraz mieliśmy więcej — ale mniej zaufania.

Po tygodniu Łukasz wrócił po resztę rzeczy. Nie poznałam go — był zmęczony, oczy czerwone od płaczu.

— Przyszedłem po resztę rzeczy — powiedział krótko.

— Łukasz… możemy chociaż porozmawiać?

Stanął w drzwiach i spojrzał na mnie:

— Magda, nie wiem czy mogę ci jeszcze zaufać.

Nie miałam już nic do dodania. Patrzyłam tylko jak wychodzi z mieszkania.

Dziś siedzę sama przy stole i myślę: Czy lepiej być szczerym i ryzykować wszystko czy milczeć i próbować chronić to, co się kocha? Czy zaufanie jest ważniejsze niż bezpieczeństwo? Co wy byście zrobili na moim miejscu?