Moja córka zdradza męża – czy powinnam milczeć?
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a ja przez chwilę stałam w korytarzu, nie mogąc złapać tchu. Właśnie wróciłam z pracy – zmęczona, z siatką zakupów, z głową pełną codziennych trosk. Ale to, co zobaczyłam w salonie, sprawiło, że świat na chwilę przestał istnieć. Moja córka Kinga siedziała na kanapie, przytulona do obcego mężczyzny. Nie był to jej mąż, Paweł. Ich spojrzenia skrzyżowały się ze mną na ułamek sekundy – ona z przerażeniem, on z bezczelną pewnością siebie.
– Mamo… – wyszeptała Kinga, odskakując od niego jak oparzona.
Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Wyszedł bez słowa, zostawiając nas w ciszy tak gęstej, że aż bolało. Kinga patrzyła na mnie błagalnie, jakby szukała ratunku. Ja zaś czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce.
– To nie tak, jak myślisz – zaczęła, ale głos jej drżał.
– Kinga… – przerwałam jej. – Co ty robisz? Przecież masz męża. Pawła! On ci ufa!
Zamiast odpowiedzi rozpłakała się. Usiadłam obok niej, próbując ją objąć, ale odsunęła się gwałtownie.
– Nie rozumiesz mnie! – krzyknęła przez łzy. – Ty nigdy mnie nie rozumiałaś!
W tamtej chwili poczułam się jak najgorsza matka na świecie. Przecież zawsze starałam się być blisko niej. Byłam przy niej, gdy miała złamane serce po maturze, gdy nie dostała się na wymarzone studia w Warszawie. Pomagałam jej przy organizacji ślubu z Pawłem – chłopakiem z sąsiedztwa, który wydawał się być spełnieniem marzeń każdej matki dla swojej córki: spokojny, pracowity, uczciwy.
Ale czy kiedykolwiek zapytałam Kingę, czego ona naprawdę chce?
Przez kolejne dni unikałyśmy rozmowy. W domu panowała atmosfera napięcia. Paweł przychodził jak zwykle po pracy, całował Kingę w policzek i pytał o obiad. Ona była chłodna i zamknięta w sobie. Ja zaś czułam się jak strażnik rodzinnego sekretu.
Pewnego wieczoru nie wytrzymałam.
– Kinga, musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.
Westchnęła ciężko i usiadła naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.
– Mamo… ja już nie kocham Pawła – wyznała cicho. – On jest dobry, ale… duszę się przy nim. Wszystko jest takie przewidywalne. On chce dzieci, domku pod miastem i niedzielnych obiadów u teściowej. A ja… ja chcę czegoś więcej.
– Ale zdrada? – zapytałam z bólem.
– To nie miało się tak potoczyć! – wybuchła. – Poznałam Michała w pracy. On mnie rozumie. Przy nim czuję się wolna… żywa! Z Pawłem jestem tylko żoną i kucharką.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony rozumiałam jej pragnienie szczęścia. Z drugiej – czułam gniew i rozczarowanie.
– A Paweł? Co z nim? – spytałam ostro.
– On nic nie wie… I nie chcę go ranić. Ale nie umiem już żyć w kłamstwie.
Wtedy do kuchni wszedł mój mąż, Andrzej. Spojrzał na nas podejrzliwie.
– Co tu się dzieje?
Zamilkłyśmy obie. Kinga wybiegła do swojego pokoju.
Andrzej usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
– Coś ukrywasz przede mną? – zapytał cicho.
Zacisnęłam usta. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Bałam się jego reakcji – był człowiekiem zasad, dla niego zdrada była czymś niewybaczalnym.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak na bombie zegarowej. Kinga coraz częściej wracała późno do domu, tłumacząc się nadgodzinami. Paweł stawał się coraz bardziej podejrzliwy.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie.
– Pani Anno… czy Kinga jest u pani? Nie odbiera telefonu od kilku godzin…
Zamarłam. Skłamałam mu prosto w słuchawkę.
– Tak, jest u mnie. Zaraz wróci do domu.
Po tej rozmowie poczułam się podle. Kiedy Kinga wróciła późnym wieczorem, czekałam na nią w kuchni.
– Musisz podjąć decyzję – powiedziałam stanowczo. – Albo kończysz ten romans i ratujesz małżeństwo, albo mówisz Pawłowi prawdę i bierzesz odpowiedzialność za swoje czyny.
Spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Boję się… Boję się wszystkiego stracić.
– Już straciłaś zaufanie najbliższych – odpowiedziałam gorzko.
Następnego dnia Paweł przyszedł do nas niespodziewanie wcześnie rano. Był blady i roztrzęsiony.
– Musimy porozmawiać – powiedział do Kingi drżącym głosem.
Zamknęli się w jej pokoju na ponad godzinę. Siedziałam w kuchni z Andrzejem, który coraz bardziej domyślał się prawdy.
W końcu Kinga wyszła zapłakana, a Paweł wyszedł bez słowa, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zatrzęsły się szyby.
Andrzej spojrzał na mnie pytająco.
– To przez ciebie? – zapytał ostro.
– Nie przeze mnie… przez nas wszystkich – odpowiedziałam cicho.
Wieczorem Kinga przyszła do mnie do pokoju. Usiadła na łóżku i długo milczała.
– Mamo… przepraszam cię za wszystko – wyszeptała w końcu. – Chciałam być szczęśliwa, ale wszystko tylko zepsułam.
Objęłam ją mocno i płakałyśmy razem przez długi czas.
Dziś minęły już trzy miesiące od tamtych wydarzeń. Kinga wyprowadziła się do wynajmowanego mieszkania na Pradze. Paweł nie odbiera jej telefonów ani wiadomości. Andrzej długo nie mógł pogodzić się z tym wszystkim; przez pewien czas nawet ze mną nie rozmawiał normalnie.
Czasem zastanawiam się: czy powinnam była wcześniej reagować? Czy matka powinna ingerować w życie dorosłego dziecka? Czy lepiej było milczeć i udawać, że nic nie widzę?
A może każdy musi sam ponieść konsekwencje swoich wyborów?
Co wy byście zrobili na moim miejscu? Czy matka powinna chronić rodzinny sekret za wszelką cenę?