Mój mąż postanowił, że jego babcia powinna z nami zamieszkać: Kiedy się sprzeciwiłam, spakował walizki i powiedział, że się rozwodzimy

„Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to robisz, Krzysztof!” – krzyknęłam, patrząc na niego z niedowierzaniem. Stał przy drzwiach z walizką w ręku, gotowy do wyjścia. „To nie jest decyzja, którą możesz podjąć sam!”

Krzysztof spojrzał na mnie z determinacją w oczach. „Ona jest moją babcią, Aniu. Nie mogę jej zostawić samej w domu opieki. To nie jest miejsce dla niej.”

„Ale my nie jesteśmy przygotowani na to, żeby się nią zajmować! Ona potrzebuje profesjonalnej opieki!” – próbowałam przemówić mu do rozsądku, ale wiedziałam, że to jak grochem o ścianę.

Zofia była dla Krzysztofa jak druga matka. Wychowywała go po śmierci jego rodziców, a on czuł się wobec niej zobowiązany. Rozumiałam to, ale jej stan zdrowia był poważny. Lekarze ostrzegali nas przed jej halucynacjami i utratą pamięci. Czasami wychodziła z domu i gubiła się w mieście. Musieliśmy jej szukać po całej Warszawie.

„Nie mogę pozwolić, żebyś zniszczył nasze życie przez swoje poczucie winy” – powiedziałam cicho, próbując powstrzymać łzy.

„To nie jest poczucie winy. To miłość i obowiązek” – odpowiedział twardo.

Wiedziałam, że Krzysztof jest uparty. Kiedy coś sobie postanowił, trudno było go przekonać do zmiany zdania. Ale tym razem chodziło o nasze życie. Nasze małżeństwo.

„A co z nami? Co z naszymi planami na przyszłość?” – zapytałam z desperacją w głosie.

„Nie mogę myśleć o przyszłości, kiedy moja babcia potrzebuje pomocy teraz” – odpowiedział bez wahania.

Czułam się bezsilna. Wiedziałam, że nie mogę wygrać tej walki. Krzysztof był gotów poświęcić wszystko dla Zofii. Nawet nas.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Krzysztof spędzał większość czasu u Zofii, a ja próbowałam zająć się codziennymi obowiązkami. Czułam się jak intruz we własnym życiu.

Pewnego wieczoru Krzysztof wrócił do domu późno. Był zmęczony i przygnębiony. „Zofia miała dziś kolejny epizod” – powiedział cicho.

„Co się stało?” – zapytałam z troską.

„Znowu wyszła z domu i zgubiła się. Znaleźliśmy ją dopiero po kilku godzinach” – odpowiedział, siadając ciężko na kanapie.

„To nie jest życie dla niej ani dla nas” – powiedziałam delikatnie.

Krzysztof spojrzał na mnie z bólem w oczach. „Wiem, ale co mam zrobić? Nie mogę jej zostawić.”

„Może powinniśmy poszukać lepszego miejsca dla niej? Takiego, gdzie będzie miała stałą opiekę?” – zasugerowałam ostrożnie.

„Nie chcę o tym słyszeć” – przerwał mi stanowczo.

Czułam, że nasze małżeństwo wisi na włosku. Każda rozmowa kończyła się kłótnią. Każda decyzja była jak kolejny gwóźdź do trumny naszego związku.

W końcu nadszedł dzień, kiedy Krzysztof podjął decyzję. „Zofia zamieszka z nami” – oznajmił pewnego ranka.

„Nie zgadzam się na to” – odpowiedziałam stanowczo.

„W takim razie nie mamy o czym rozmawiać” – powiedział zimno i zaczął pakować swoje rzeczy.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy naprawdę był gotów zakończyć nasze małżeństwo dla swojej babci?

Kiedy zamknął za sobą drzwi, poczułam się jakby ktoś wyrwał mi serce. Nasze życie legło w gruzach przez decyzję, której nie potrafiłam zaakceptować.

Czy naprawdę miłość do rodziny może być silniejsza niż miłość do partnera? Czy można poświęcić wszystko dla jednej osoby? A może to ja byłam egoistką, która nie potrafiła zrozumieć jego wyboru?

Te pytania będą mnie dręczyć jeszcze długo po tym, jak Krzysztof odszedł.