Wysłałam Synów do Sklepu, Tylko Jeden Wrócił do Domu
„Mamo, mogę iść z Ryanem do sklepu?” – Evan patrzył na mnie z błagalnym wzrokiem, a ja nie mogłam odmówić. Ryan westchnął, ale skinął głową. „Dobrze, ale trzymaj się blisko mnie” – powiedział do młodszego brata. Wiedziałam, że mogę polegać na Ryanie, był odpowiedzialnym chłopcem.
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, wróciłam do kuchni, by dokończyć obiad. W domu panował spokój, a ja cieszyłam się chwilą ciszy. Nie minęło jednak pół godziny, gdy zadzwonił telefon. „Pani Kowalska?” – usłyszałam w słuchawce głos sąsiadki, pani Zofii. „Coś się stało z chłopcami. Ryan wrócił sam i jest bardzo zdenerwowany.”
Serce zamarło mi w piersi. „Co się stało? Gdzie jest Evan?” – zapytałam drżącym głosem. „Nie wiem dokładnie, ale Ryan mówi, że Evan zniknął w sklepie.”
Rzuciłam wszystko i wybiegłam z domu. Na ulicy spotkałam Ryana, który siedział na schodach przed naszym domem, łzy płynęły mu po policzkach. „Mamo, przepraszam… Evan chciał zobaczyć zabawki i… i nagle go nie było” – mówił przez łzy.
Objęłam go mocno. „To nie twoja wina, kochanie. Znajdziemy go” – próbowałam go uspokoić, choć sama byłam przerażona.
Zadzwoniłam na policję. Czekając na ich przyjazd, próbowałam zebrać myśli. Jak to możliwe, że w ciągu kilku minut mój świat wywrócił się do góry nogami? Przecież to tylko zwykłe zakupy.
Policja przyjechała szybko. Funkcjonariusz Nowak podszedł do nas i zaczął zadawać pytania. „Czy Evan miał na sobie coś charakterystycznego?” – zapytał spokojnie.
„Tak, miał niebieską kurtkę i czapkę z daszkiem z logo Spidermana” – odpowiedziałam drżącym głosem.
Ryan opowiedział wszystko jeszcze raz, tym razem bardziej szczegółowo. „Byliśmy przy kasie, a Evan powiedział, że chce zobaczyć zabawki. Powiedziałem mu, żeby poczekał, ale on pobiegł… a potem już go nie widziałem.”
Policja zaczęła przeszukiwać okolicę i sklep. Czas dłużył się niemiłosiernie. Każda minuta była jak godzina. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze.
Po godzinie bezowocnych poszukiwań zadzwonił telefon komórkowy Ryana. To był numer nieznany. „Halo?” – odebrał drżącym głosem.
„Cześć Ryan” – usłyszeliśmy w słuchawce głos Evana. „Jestem w domu pani Zofii. Zgubiłem się i ona mnie znalazła.”
Łzy ulgi napłynęły mi do oczu. Pobiegliśmy do sąsiadki, gdzie Evan siedział na kanapie z kubkiem gorącej czekolady w rękach.
„Evan!” – krzyknęłam i przytuliłam go mocno. „Nigdy więcej nie rób mi tego!”
„Przepraszam mamo” – powiedział cicho. „Chciałem tylko zobaczyć zabawki.”
Podziękowałam pani Zofii za pomoc i wróciliśmy do domu. Wieczorem, gdy chłopcy już spali, usiadłam w kuchni z kubkiem herbaty i zastanawiałam się nad tym dniem.
Czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była bardziej uważać? Jak to możliwe, że w jednej chwili wszystko może się zmienić? To pytania, które będą mnie dręczyć jeszcze długo.