Lekcja od woźnego: Refleksja nad szacunkiem i konsekwencjami
„Dlaczego to zrobiliście?!” – krzyknąłem, patrząc na grupę uczniów stojących przede mną. Ich twarze były pełne zaskoczenia, a może nawet lekkiego poczucia winy. Właśnie odkryłem, że to oni zostawili te okropne ślady szminki na lustrach w szkolnej łazience. Byłem woźnym w tym liceum od ponad dwudziestu lat i nigdy nie spotkałem się z takim brakiem szacunku.
„To tylko żart, panie Adamie” – odpowiedziała jedna z dziewczyn, Ania, próbując się uśmiechnąć. Jej ton był lekceważący, jakby to, co zrobili, było niczym więcej niż niewinną zabawą.
„Żart? Myślicie, że to jest śmieszne? Codziennie muszę to sprzątać, a wy nie macie pojęcia, ile to zajmuje czasu” – odpowiedziałem, starając się zachować spokój. Wiedziałem, że muszę ich czegoś nauczyć, ale jak?
Postanowiłem działać. Następnego dnia rano, zanim uczniowie przyszli do szkoły, przygotowałem małą demonstrację. Zgromadziłem ich wszystkich w łazience i pokazałem im, jak trudne jest usunięcie tych śladów. Użyłem specjalnego środka czyszczącego i szorowałem lustra przez dobre pół godziny.
„Widzicie? To nie jest takie proste” – powiedziałem, ocierając pot z czoła. „To wymaga czasu i wysiłku. A teraz wy spróbujcie.”
Niektórzy z nich zaczęli się śmiać, ale gdy zobaczyli, jak trudne to jest zadanie, ich uśmiechy szybko zniknęły. Każdy z nich dostał gąbkę i musiał spróbować usunąć ślady szminki. Po kilku minutach zaczęli narzekać.
„To niemożliwe!” – krzyknął Tomek, jeden z chłopaków. „Jak pan to robi codziennie?”
„Z trudem” – odpowiedziałem krótko. „Ale to moja praca i staram się ją wykonywać najlepiej jak potrafię. Chciałbym tylko, żebyście zrozumieli, że wasze działania mają konsekwencje.”
Po tej lekcji myślałem, że wszystko się zmieni. Przez kilka dni rzeczywiście było spokojniej. Lustra były czyste, a ja miałem nadzieję, że coś do nich dotarło.
Jednak pewnego dnia wróciłem do szkoły i zobaczyłem coś jeszcze gorszego. Ktoś rozlał farbę na podłodze w korytarzu. Byłem wściekły i rozczarowany. Czy naprawdę niczego się nie nauczyli?
Zwołałem zebranie z dyrektorem szkoły i rodzicami uczniów. Opowiedziałem im o wszystkim, co się wydarzyło. Rodzice byli zszokowani i obiecali porozmawiać ze swoimi dziećmi.
Po spotkaniu podszedł do mnie dyrektor, pan Kowalski. „Adamie, wiem, że to trudne, ale musimy znaleźć sposób na dotarcie do tych dzieciaków. Może potrzebują czegoś więcej niż tylko kary.”
Zaczęliśmy organizować warsztaty dotyczące szacunku i odpowiedzialności. Zaprosiliśmy psychologa szkolnego oraz kilku nauczycieli do współpracy. Chcieliśmy pokazać uczniom, że ich działania mają wpływ nie tylko na innych ludzi, ale także na nich samych.
Podczas jednego z warsztatów Ania podniosła rękę. „Chciałam przeprosić pana Adama” – powiedziała cicho. „Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo nasze żarty mogą kogoś zranić.”
Byłem wzruszony jej słowami. To był pierwszy krok w dobrą stronę.
Z czasem zauważyłem zmianę w zachowaniu uczniów. Zaczęli bardziej dbać o szkołę i okazywać więcej szacunku wobec pracowników. Wiedziałem, że to nie była łatwa droga, ale warto było podjąć ten wysiłek.
Czasami zastanawiam się, dlaczego młodzi ludzie tak często zapominają o szacunku dla innych? Czy to wpływ mediów społecznościowych czy może brak odpowiednich wzorców w domu? Jak możemy lepiej przygotować ich do życia w społeczeństwie pełnym różnorodności i wyzwań?