Syn wspomniał, że babcia potrzebuje pomocy – nie spodziewałam się, co odkryję za drzwiami jej mieszkania
– Mamo, babcia płakała wczoraj przez telefon – powiedział Kuba, patrząc na mnie z powagą, której nie spodziewałam się po dziewięciolatku. Zatrzymałam się w pół kroku, z kubkiem kawy w dłoni. Przez chwilę miałam ochotę zignorować to zdanie, udawać, że nie słyszałam. Ale spojrzenie mojego syna nie pozwalało na ucieczkę.
– Co się stało? – zapytałam cicho, choć przecież od lat nie rozmawiałam z moją byłą teściową. Po rozwodzie z Piotrem nasze drogi rozeszły się gwałtownie. Ona obwiniała mnie o wszystko: o rozpad małżeństwa, o to, że zabrałam jej wnuka, o to, że nie potrafiłam być „prawdziwą żoną”. Przez lata unikałam kontaktu, a każda rozmowa kończyła się kłótnią lub milczeniem.
Kuba wzruszył ramionami.
– Powiedziała tylko, że jest jej ciężko. Że nie może wejść na strych po zimowe kurtki i że nikt jej nie pomaga. Mamo, ona jest sama.
Zamarłam. W głowie pojawiły się obrazy: święta spędzane osobno, jej twarz na zdjęciach z czasów, gdy jeszcze byliśmy rodziną. Przypomniałam sobie jej surowe spojrzenie i słowa pełne żalu. Ale przecież była też tą samą kobietą, która piekła dla mnie szarlotkę i tuliła Kubę do snu.
– Może powinniśmy do niej pojechać? – zaproponował Kuba nieśmiało.
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdą kłótnię i każde niedopowiedzenie. W końcu nad ranem podjęłam decyzję. Zadzwoniłam do Piotra.
– Cześć. Chciałam zapytać… czy twoja mama naprawdę jest sama? Kuba mówił…
– Nie wiem – przerwał mi chłodno. – Od kiedy tata zmarł, zamknęła się w sobie. Nie chce pomocy ode mnie. Może ciebie posłucha.
To był pierwszy raz od lat, kiedy rozmawialiśmy bez wzajemnych pretensji.
W sobotę rano zapakowałam Kubę do samochodu i ruszyliśmy na drugi koniec miasta. Całą drogę milczał, ściskając w dłoniach rysunek dla babci. Ja walczyłam z własnym sercem – czy robię to dla niej, dla Kuby, czy może dla siebie?
Pod drzwiami jej mieszkania zatrzymałam się na chwilę. Usłyszałam cichy szelest za drzwiami i jej głos:
– Kto tam?
– To ja… Ania. I Kuba.
Drzwi otworzyły się powoli. Zobaczyłam ją – starszą niż zapamiętałam, z siwymi włosami i oczami pełnymi zmęczenia.
– Po co przyszłaś? – spytała ostro.
Kuba podbiegł do niej i przytulił się mocno.
– Babciu, przyjechaliśmy ci pomóc!
Jej twarz złagodniała. Wpuściła nas do środka bez słowa.
Mieszkanie było chłodne i ciemne. Na stole leżały nieotwarte listy, a w kuchni piętrzyły się brudne naczynia. Poczułam ukłucie winy – jak mogłam pozwolić, by tak wyglądało życie kobiety, która była częścią mojej rodziny przez tyle lat?
– Nie potrzebuję litości – powiedziała nagle, jakby czytając w moich myślach.
– Nie przyszliśmy z litości – odpowiedziałam spokojnie. – Kuba martwił się o ciebie. Ja też…
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy stole. Przez chwilę panowała cisza przerywana tylko odgłosami Kuby bawiącego się w pokoju obok.
– Wiesz… – zaczęła cicho – czasem myślę, że wszystko to moja wina. Że byłam zbyt surowa dla ciebie i Piotra. Ale nie umiałam inaczej…
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Ja też popełniłam wiele błędów. Ale już nie chcę żyć przeszłością.
Rozmawiałyśmy długo – o Piotrze, o dawnych świętach, o tym, jak bardzo obie tęsknimy za rodziną. Z każdą minutą czułam, jak pęka skorupa żalu i złości.
Pomogłam jej posprzątać mieszkanie, razem z Kubą wynieśliśmy śmieci i przynieśliśmy kurtki ze strychu. Wspólnie ugotowałyśmy obiad – prosty rosół i naleśniki z serem. Po raz pierwszy od lat śmiałam się razem z nią.
Kiedy wychodziliśmy, przytuliła mnie mocno.
– Dziękuję ci, Aniu…
W drodze powrotnej Kuba zapytał:
– Mamo, czy teraz będziemy częściej odwiedzać babcię?
Uśmiechnęłam się przez łzy.
– Tak, synku. Myślę, że wszyscy tego potrzebujemy.
Wieczorem długo siedziałam przy oknie, patrząc na światła miasta i myśląc o tym dniu. Ile rodzinnych konfliktów moglibyśmy uniknąć, gdybyśmy potrafili rozmawiać? Czy naprawdę warto pielęgnować urazy przez lata? A może wystarczy jeden gest, by zacząć wszystko od nowa?