W ostatnich chwilach: Matczyna tajemnica, która zmieniła wszystko
– Michał… – głos mamy był cichy, ledwo słyszalny, jakby bała się, że każde słowo zabierze jej resztki sił. – Musisz mi obiecać, że mnie wysłuchasz. Do końca. Bez przerywania.
Patrzyłem na nią, leżącą na szpitalnym łóżku, z twarzą bladą jak prześcieradło. Wokół pachniało sterylną czystością i lekami. Serce waliło mi jak oszalałe. Przez okno wpadało blade światło listopadowego popołudnia, a ja czułem, że coś nieodwracalnego właśnie się zaczyna.
– Mamo, przecież wiesz, że zawsze cię słucham – odpowiedziałem, choć w głębi duszy czułem narastający lęk. Coś w jej oczach mówiło mi, że to nie będzie zwykła rozmowa.
Mama spojrzała na mnie uważnie. Jej dłonie drżały, kiedy próbowała poprawić koc.
– Michałku… – westchnęła ciężko. – Przez całe życie starałam się cię chronić. Ale są rzeczy, których nie da się już dłużej ukrywać.
Przez chwilę milczała. Słyszałem tylko cichy szum aparatury i oddech mamy. Wspomnienia z dzieciństwa przewijały mi się przed oczami: jej śmiech w kuchni, zapach ciasta drożdżowego, ciepło ramion po koszmarze nocnym. Nie byłem gotowy na żadne dramaty. Chciałem tylko, żeby została ze mną jeszcze trochę.
– Twój ojciec… – zaczęła powoli. – Nie był tym, za kogo go uważałeś.
Zamarłem. Ojciec… Zawsze był tematem tabu. Odszedł, gdy miałem siedem lat. Mama mówiła, że wyjechał za granicę „za chlebem”, potem kontakt się urwał. Przez lata budowałem w głowie obraz człowieka, który poświęcił się dla rodziny, choć nigdy nie wrócił.
– Michał… Twój ojciec nie wyjechał do Niemiec. On… on miał drugą rodzinę w Warszawie. Zostawił nas dla niej.
Poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Przez chwilę nie mogłem złapać tchu.
– Co? – wykrztusiłem. – Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
Mama odwróciła wzrok. W jej oczach pojawiły się łzy.
– Bałam się, że cię to złamie. Że będziesz go nienawidził… albo mnie za to, że wybrałam milczenie.
W mojej głowie kłębiły się myśli. Przypomniałem sobie wszystkie te lata samotności, kiedy pytałem mamę o tatę, a ona zawsze odpowiadała wymijająco. Teraz rozumiałem jej smutek i zmęczenie.
– Ale to nie wszystko – dodała nagle, a jej głos stał się jeszcze cichszy. – Masz siostrę. Nazywa się Zuzanna. Jest tylko dwa lata młodsza od ciebie.
Zatkało mnie. Siostra? Gdzieś tam w Warszawie żyje ktoś, kto ma tę samą krew co ja?
– Michał… – Mama ścisnęła moją dłoń z zaskakującą siłą. – Chciałam ci to powiedzieć wcześniej, ale zawsze brakowało mi odwagi. Teraz… teraz już nie mam czasu.
Łzy napłynęły mi do oczu. Czułem gniew i żal jednocześnie.
– Dlaczego? Dlaczego muszę dowiedzieć się o tym teraz? – zapytałem drżącym głosem.
Mama spojrzała na mnie błagalnie.
– Bo chcę, żebyś wiedział prawdę. Żebyś mógł żyć bez ciężaru kłamstw.
Wtedy do sali weszła ciocia Basia z kubkiem herbaty.
– Wszystko w porządku? – zapytała z troską.
– Tak… – odpowiedziałem automatycznie, choć nic nie było w porządku.
Po chwili mama zasnęła wyczerpana rozmową. Siedziałem przy jej łóżku i patrzyłem na nią długo. W głowie miałem mętlik. Czy powinienem szukać tej Zuzanny? Czy powinienem nienawidzić ojca?
Po pogrzebie mamy dom stał się pusty jak nigdy dotąd. Ciocia Basia próbowała mnie pocieszać:
– Michałku, twoja mama zawsze chciała dla ciebie jak najlepiej.
Ale ja nie potrafiłem jej słuchać. Każdy kąt przypominał mi o mamie i o tym jednym dniu w szpitalu.
Kilka tygodni później znalazłem w szufladzie stare listy. Były adresowane do mamy, ale podpisane przez „Janka” – mojego ojca. Drżącymi rękami otworzyłem jeden z nich:
„Krysiu,
Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczysz. Zuzanna jest chora, muszę być przy niej i przy Hani… Wiem, że zostawiłem was w najgorszym momencie…”
Czytałem te słowa wielokrotnie. Z jednej strony czułem gniew – jak mógł nas tak po prostu zostawić? Z drugiej strony… czy naprawdę miał wybór?
W końcu postanowiłem napisać list do Zuzanny. Długo szukałem adresu w internecie, aż w końcu znalazłem profil na Facebooku: „Zuzanna Nowak”. Miała ciemne włosy i uśmiech podobny do mojego.
Napisałem:
„Cześć Zuzanno,
Nazywam się Michał Kowalski. Być może to dziwne, ale… jestem twoim bratem.”
Nie spałem całą noc, czekając na odpowiedź. Rano zobaczyłem powiadomienie: „Zuzanna Nowak zaakceptowała twoją prośbę o wiadomość”.
Odpisała:
„Wiem kim jesteś. Tata opowiadał mi o tobie… ale nigdy nie miał odwagi cię poznać.”
Serce mi zamarło. Przez kolejne dni wymienialiśmy wiadomości – ostrożnie, jakbyśmy chodzili po cienkim lodzie. Zuzanna była inna niż sobie wyobrażałem: otwarta, szczera, ale też pełna żalu do ojca.
W końcu umówiliśmy się na spotkanie w Warszawie, w małej kawiarni przy Placu Zbawiciela.
Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem ją od razu – siedziała przy oknie z kubkiem kawy i książką w ręku.
– Michał? – zapytała niepewnie.
– Tak… To ja.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie i przez chwilę milczeliśmy.
– Myślisz czasem o nim? – zapytała nagle Zuzanna.
– Codziennie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Ale bardziej myślę o mamie… i o tym wszystkim, czego nie wiedziałem.
Zuzanna uśmiechnęła się smutno.
– Mój tata był dobrym człowiekiem… dla nas. Ale wiem też, ile bólu sprawił twojej mamie i tobie.
Rozmawialiśmy długo – o dzieciństwie, o naszych matkach, o ojcu, który był dla nas kimś zupełnie innym.
Po powrocie do domu długo siedziałem w ciszy. W końcu zadzwoniłem do cioci Basi.
– Ciociu… Poznałem Zuzannę.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– I co teraz? – zapytała cicho.
– Nie wiem… Ale chyba muszę spróbować ją poznać bliżej. Może tak właśnie chciałaby mama?
Dziś patrzę na zdjęcie mamy i zastanawiam się: czy lepiej żyć w błogiej nieświadomości czy znać całą prawdę – nawet jeśli boli? Czy można wybaczyć komuś zdradę i zacząć budować coś nowego na gruzach starego życia?