Sekret, który zmienił wszystko: Lekcja biologii przy kuchennym stole

– Michał, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Siedziałem przy stole, wpatrzony w zeszyt od biologii, próbując zrozumieć, jakim cudem mogłem dostać jedynkę z kartkówki o grupach krwi. Mama stała nad czajnikiem, jej palce nerwowo bębniły o blat.

– Słucham, mamo – odpowiedziałem niechętnie, choć w głowie miałem tylko to jedno pytanie: dlaczego tata od tygodni nie wraca na noc?

– Powiedz mi jeszcze raz, jakie są grupy krwi – powiedziała, odwracając się do mnie z kubkiem herbaty.

– Zero, A, B i AB – wyrecytowałem automatycznie.

– I jakie są zasady dziedziczenia? – dopytywała, jakby od tego zależało coś więcej niż moja ocena.

Westchnąłem. – No… dziecko nie może mieć grupy krwi, której nie mają rodzice. Na przykład jeśli oboje mają A, dziecko nie może mieć B ani AB.

Mama zamarła na chwilę. Jej twarz stężała, a oczy uciekły gdzieś w bok. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że coś jest nie tak. Zawsze była stanowcza, konkretna, a teraz… wyglądała jakby nagle zabrakło jej powietrza.

– Michał… – zaczęła cicho. – A ty pamiętasz, jaką masz grupę krwi?

– Oczywiście. Mam B. Tak jak tata.

Wtedy spojrzała na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu. Przez chwilę milczeliśmy. W kuchni słychać było tylko szum lodówki i tykanie zegara.

– Michał… – powtórzyła. – Ja mam A, a twój tata ma A. Ty masz B.

Zamarłem. Przez głowę przeszła mi fala gorąca. – To niemożliwe…

Mama usiadła naprzeciwko mnie i przez chwilę patrzyła na swoje dłonie. – Są rzeczy, których nie da się cofnąć – powiedziała cicho.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. W jednej chwili wszystko straciło sens: rodzinne zdjęcia na ścianie, wspólne wakacje nad Bałtykiem, nawet te kłótnie o drobiazgi. Poczułem się jak intruz we własnym domu.

– To dlatego tata…? – zacząłem, ale głos mi się załamał.

Mama skinęła głową. – On wie od kilku tygodni. Znalazł twoją starą kartę szczepień w dokumentach. Nie chciał mi wierzyć…

Wstałem gwałtownie i wybiegłem z kuchni. W przedpokoju złapałem kurtkę i wybiegłem na klatkę schodową. Potrzebowałem powietrza, przestrzeni, czegokolwiek, co pozwoli mi uciec od tego dusznego mieszkania i tej jednej rozmowy, która zmieniła wszystko.

Błąkałem się po osiedlu przez godzinę. Próbowałem sobie przypomnieć wszystkie momenty z dzieciństwa: jak tata uczył mnie jeździć na rowerze, jak razem kibicowaliśmy Legii przed telewizorem, jak mama tuliła mnie po nocnych koszmarach. Czy to wszystko było kłamstwem?

Telefon zadzwonił dopiero po dwóch godzinach. To był tata.

– Michał… możemy porozmawiać? – jego głos był zmęczony i obcy.

Spotkaliśmy się na ławce pod blokiem. Tata wyglądał starzej niż zwykle; miał podkrążone oczy i drżały mu ręce.

– Synu… – zaczął, ale przerwałem mu.

– Jestem twoim synem? – zapytałem prosto z mostu.

Tata spuścił wzrok. – Nie wiem… Ale kocham cię tak samo jak zawsze.

Siedzieliśmy w milczeniu. Czułem się rozdarty między gniewem a rozpaczą.

– Dlaczego mi nie powiedzieliście? – zapytałem w końcu.

Tata westchnął ciężko. – Bo baliśmy się cię stracić. Bo dla nas zawsze byłeś naszym dzieckiem…

Wróciłem do domu późno w nocy. Mama siedziała przy stole z kubkiem zimnej herbaty. Jej oczy były czerwone od płaczu.

– Przepraszam cię, Michałku… – wyszeptała. – To był jeden błąd… Jeden wieczór sprzed lat…

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Chciałem ją przytulić i jednocześnie uciec jak najdalej stąd.

Przez kolejne dni w domu panowała cisza. Tata spał na kanapie w salonie, mama zamykała się w łazience na długie godziny. Ja chodziłem do szkoły jak automat, nie słysząc ani jednego słowa nauczycieli.

W końcu zebrałem się na odwagę i zapytałem mamę o tamten wieczór.

– To był kolega z pracy… Marek – powiedziała cicho. – Byłam wtedy bardzo samotna… Tata dużo pracował… Marek był miły, czuły… Potem wszystko się skończyło i nigdy więcej go nie widziałam.

– Czy on wie o mnie? – zapytałem.

Mama pokręciła głową. – Nie… I nigdy się nie dowiedział.

Przez następne tygodnie żyliśmy jakby obok siebie. Tata coraz częściej wychodził z domu bez słowa, mama zamknęła się w sobie. Ja zacząłem spędzać więcej czasu poza domem: włóczyłem się po mieście z Kubą i Pawłem, próbując zapomnieć o tym wszystkim przy piwie pod mostem Gdańskim.

Pewnego dnia tata spakował walizkę i wyszedł bez słowa pożegnania. Mama płakała całą noc; ja siedziałem w swoim pokoju i patrzyłem w sufit.

Z czasem nauczyliśmy się żyć z tą prawdą. Mama wróciła do pracy w bibliotece, ja zdałem maturę i dostałem się na studia do Warszawy. Tata dzwonił czasem, ale rozmowy były krótkie i niezręczne.

Dziś mam dwadzieścia pięć lat i sam jestem ojcem małego Antosia. Często zastanawiam się, czy potrafiłbym wybaczyć taki błąd swojej żonie. Czy rodzina to tylko geny? Czy miłość można zbudować na kłamstwie?

Czasami patrzę na Antosia i myślę: co bym zrobił na miejscu moich rodziców? Czy wy też kiedyś musieliście zmierzyć się z prawdą, która rozbiła wasz świat na kawałki?