Tata odszedł do innej, a mama pogrążyła się w depresji. Czy naprawdę to jego wina? Moja historia dorastania w cieniu rodzinnego rozstania.

— Nie wracaj dziś późno, proszę — głos mamy drżał, gdy zamykałem za sobą drzwi do pokoju. Słyszałem, jak tata szurał krzesłem w kuchni, a potem znowu ta cisza, która bolała bardziej niż krzyk. Miałem wtedy trzynaście lat i już wiedziałem, że coś się kończy.

Tata coraz częściej wychodził wieczorami. Mówił, że musi „przewietrzyć głowę”, ale wracał późno, czasem z zapachem damskich perfum na kurtce. Mama udawała, że nie widzi, ale jej oczy były coraz bardziej puste. Pewnego dnia usłyszałem przez ścianę rozmowę:

— Zosiu, nie mogę tak dłużej. Duszę się tu. Potrzebuję czegoś więcej.
— A ja? A nasz syn? — głos mamy był cichy, jakby już nie miała siły walczyć.
— Przepraszam.

I wtedy wiedziałem, że to koniec. Tata spakował walizkę i wyszedł. Nie było awantury, nie było łez na pożegnanie. Tylko cisza i echo zamykanych drzwi.

Przez pierwsze tygodnie mama leżała w łóżku. Zasłony były zawsze zaciągnięte, a w domu pachniało stęchlizną i niedojedzonym obiadem. Ja chodziłem do szkoły jak automat. Koledzy pytali:

— Ej, co z tobą? Czemu nie przychodzisz na boisko?

Nie umiałem odpowiedzieć. Wstydziłem się tego, co działo się w domu. Wstydziłem się mamy, która przestała wychodzić z łóżka, i taty, który przysyłał SMS-y: „Zadzwonię wieczorem”.

Pewnego dnia wróciłem do domu i zobaczyłem mamę siedzącą na podłodze w kuchni. Płakała cicho, trzymając w ręku zdjęcie z naszego ostatniego wspólnego wyjazdu nad morze.

— Mamo…

Spojrzała na mnie oczami pełnymi rozpaczy.

— Przepraszam cię, synku. Nie umiem być silna.

Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem. Byłem dzieckiem, a musiałem być dorosły.

Tata dzwonił coraz rzadziej. Kiedy już rozmawialiśmy, mówił o nowym mieszkaniu na Mokotowie, o Ani — „ona naprawdę mnie rozumie” — i o tym, że „życie jest za krótkie na udawanie”.

— Synu, chciałbym żebyś ją poznał — powiedział pewnego razu.

Nie odpowiedziałem. W głowie miałem tylko obraz mamy skulonej pod kocem.

W szkole zaczęły się problemy. Nauczycielka od polskiego zaprosiła mnie po lekcji:

— Eryk, co się dzieje? Zawsze byłeś dobrym uczniem.

Wzruszyłem ramionami. Nie umiałem mówić o tym nikomu. W domu mama coraz częściej płakała bez powodu. Czasem nie jadła przez cały dzień. Zacząłem gotować obiady — najpierw makaron z serem, potem nauczyłem się robić zupę pomidorową.

Babcia próbowała pomóc:

— Zosiu, musisz się ogarnąć dla Eryka! — krzyczała przez telefon.
— Nie rozumiesz… — szeptała mama.

Czułem się rozdarty. Kochałem oboje rodziców, ale miałem żal do taty. Za to, że zostawił nas dla innej kobiety. Za to, że mama przestała być sobą.

Pewnego dnia tata zaprosił mnie do siebie na weekend.

— Chciałbym ci pokazać moje nowe życie — powiedział przez telefon.

Pojechałem tam z duszą na ramieniu. Ania była miła, uśmiechnięta, robiła najlepsze naleśniki na świecie. Tata wyglądał na szczęśliwego — pierwszy raz od lat widziałem go śmiejącego się szczerze.

Wieczorem usiedliśmy razem na balkonie.

— Wiesz, Eryk… Czasem ludzie po prostu przestają być szczęśliwi razem. To nie znaczy, że cię nie kocham.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Chciałem krzyczeć: „A mama?!” Ale milczałem.

Po powrocie do domu mama była jeszcze bardziej przygaszona.

— Było fajnie? — zapytała bez cienia emocji.
— Tak…

Czułem się winny za to, że dobrze bawiłem się u taty.

Minęły miesiące. Mama zaczęła chodzić do psychologa. Powoli wracała do życia — najpierw krótkie spacery po parku, potem kawa z koleżanką z pracy. Ja nauczyłem się żyć między dwoma światami: jednym pełnym smutku i drugim pełnym nowego początku.

Dziś mam dwadzieścia lat i wciąż nie wiem, czy można jednoznacznie wskazać winnego. Czy tata miał prawo szukać szczęścia gdzie indziej? Czy mama mogła zrobić coś inaczej? Czy ja mogłem być lepszym synem?

Czasem patrzę na zdjęcia z dzieciństwa i zastanawiam się: czy gdyby tata został, bylibyśmy szczęśliwsi? A może każdy ma prawo do własnego szczęścia — nawet jeśli oznacza to rozpad rodziny?

Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między lojalnością wobec jednego rodzica a współczuciem dla drugiego? Jak poradzić sobie z poczuciem winy i żalu?