Moja mama woli randki od wnuków – czy jestem egoistką, że czuję się zdradzona?

– Mamo, naprawdę nie możesz zostać z Olą i Antkiem choćby na dwie godziny? – zapytałam, próbując ukryć rozczarowanie w głosie. Stałam w przedpokoju, z kurtką w ręku, gotowa wybiec do pracy, a mama poprawiała szminkę przed lustrem.

– Kochanie, mówiłam ci już, że dziś mam spotkanie z Andrzejem. To ważne dla mnie – odpowiedziała spokojnie, nie odrywając wzroku od swojego odbicia.

Poczułam, jak narasta we mnie frustracja. Przecież jeszcze dwa lata temu, zanim przeszła na emeryturę, powtarzała, że nie może się doczekać czasu z wnukami. Wyobrażałam sobie wtedy, że będziemy razem piec ciasta, chodzić na spacery do parku i że będę mogła liczyć na jej wsparcie, kiedy praca i dom zaczną mnie przytłaczać. Tymczasem od kilku miesięcy mama żyje jakby w innym świecie – randki, wyjazdy do sanatoriów, spotkania z przyjaciółkami. A ja zostałam sama z dwójką dzieci i wiecznym poczuciem winy, że nie ogarniam wszystkiego.

– Mamo, ja naprawdę nie mam nikogo innego do pomocy – powiedziałam ciszej. – Michał pracuje do późna, a przedszkole zamykają o siedemnastej. Nie mogłabyś raz odwołać tej randki?

Mama spojrzała na mnie z troską, ale też z czymś, co wyglądało na irytację.

– Marto, rozumiem twoją sytuację. Ale ja też mam prawo do swojego życia. Przez trzydzieści lat byłam tylko mamą i żoną. Teraz chcę być też kobietą. Czy to takie złe?

Nie odpowiedziałam. Z jednej strony wiedziałam, że ma rację – po śmierci taty długo była samotna i zamknięta w sobie. Ale z drugiej strony czułam się zdradzona. Czy to egoistyczne? Czy powinnam się cieszyć jej szczęściem?

Wieczorem, kiedy dzieci już spały, zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Kasi.

– Kasia, ja już nie daję rady. Mama ciągle gdzieś wychodzi, a ja nie mam nawet chwili dla siebie. Czuję się jak najgorsza córka na świecie, bo mam żal o to, że ona żyje swoim życiem.

Kasia westchnęła.

– Wiesz co, Marto? Moja teściowa jest taka sama. Tylko ona chodzi na jogę i kurs tańca. Może nasze mamy po prostu chcą nadrobić stracony czas?

Przez chwilę milczałam. Przypomniałam sobie dzieciństwo – mama zawsze była dla mnie. Nigdy nie narzekała, nawet gdy tata pracował po nocach. Może rzeczywiście teraz chce coś zrobić dla siebie?

Ale jak pogodzić jej prawo do szczęścia z moją potrzebą wsparcia?

Kilka dni później znów musiałam poprosić ją o pomoc.

– Mamo, Ola ma gorączkę, a ja muszę być w pracy na ważnym spotkaniu. Proszę cię…

Mama zawahała się.

– Dobrze, dziś zostanę – powiedziała w końcu. – Ale Marto… musimy porozmawiać.

Wieczorem usiadłyśmy razem przy kuchennym stole. Mama wyglądała na zmęczoną.

– Wiem, że jest ci ciężko – zaczęła cicho. – Ale ja też mam swoje potrzeby. Nie chcę być tylko babcią na telefon. Chcę jeszcze poczuć się ważna dla kogoś innego niż rodzina.

Poczułam łzy pod powiekami.

– Ale ja naprawdę nie mam nikogo innego…

Mama ujęła moją dłoń.

– Może powinnaś poszukać opiekunki? Albo porozmawiać z Michałem o zmianie godzin pracy? Ja nie mogę być zawsze dostępna.

Wiedziałam, że ma rację. Ale serce bolało mnie coraz bardziej.

Przez kolejne tygodnie próbowałam znaleźć złoty środek – czasem prosiłam mamę o pomoc, czasem radziłam sobie sama lub zatrudniałam sąsiadkę do opieki nad dziećmi. Ale za każdym razem, gdy widziałam mamę wychodzącą na randkę albo wracającą szczęśliwą z wyjazdu z Andrzejem, czułam ukłucie zazdrości i żalu.

W końcu podczas jednej z rodzinnych kolacji wybuchłam.

– Czy ty naprawdę już nas nie kochasz? – zapytałam nagle, patrząc jej prosto w oczy.

Mama spojrzała na mnie ze smutkiem.

– Kocham was najbardziej na świecie. Ale kocham też siebie. I chcę jeszcze trochę pożyć dla siebie.

Zrozumiałam wtedy, że muszę nauczyć się dzielić mamę z jej nowym życiem. Że nie mogę oczekiwać od niej poświęcenia bez końca tylko dlatego, że jest moją mamą i babcią moich dzieci.

Ale czy to znaczy, że jestem samolubna? Czy każda matka powinna rezygnować ze swojego szczęścia dla dzieci i wnuków? A może to ja powinnam nauczyć się prosić o pomoc gdzie indziej?

Czasem patrzę na Olę i Antka i zastanawiam się: czy kiedyś oni też będą mieli do mnie żal o to, że chciałam mieć własne życie? Czy można być dobrą matką i babcią bez rezygnowania z siebie?