Synowa chce mnie wyrzucić z mojego domu – ale ja się nie poddam!
— Mamo, musimy porozmawiać — głos Pawła rozbrzmiał w kuchni, kiedy jeszcze parzyłam sobie poranną kawę. Spojrzałam na niego, a potem na Magdę, moją synową, która stała obok z założonymi rękami i wzrokiem wbitym w podłogę. Czułam, że coś wisi w powietrzu od tygodni, ale nie spodziewałam się, że ten dzień nadejdzie tak szybko.
— O czym chcesz rozmawiać? — zapytałam, starając się zachować spokój, choć serce waliło mi jak młotem.
Paweł spojrzał na Magdę, jakby szukał u niej wsparcia. — Magda jest w ciąży. Potrzebujemy więcej miejsca. Myśleliśmy… może mogłabyś zamieszkać u cioci Basi? Albo znaleźć sobie coś mniejszego?
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Ten dom to nie tylko ściany i dach. To miejsce, gdzie z Marianem spędziliśmy całe życie. Tu wychowywaliśmy Pawła, tu świętowaliśmy każde Boże Narodzenie, tu płakałam po śmierci męża. Jak mogli tak po prostu poprosić mnie o wyprowadzkę?
— To jest mój dom — wyszeptałam, ledwo powstrzymując łzy. — Tu wszystko przypomina mi o waszym dzieciństwie, o Marianie…
Magda przewróciła oczami. — Mamo, nie bądź egoistką. My też mamy prawo do normalnego życia. Nie możesz wiecznie żyć przeszłością.
Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Paweł patrzył na mnie błagalnie, jakby chciał powiedzieć: „Zrozum nas”. Ale ja czułam tylko ból i rozczarowanie.
Wieczorem długo siedziałam w ogrodzie, patrząc na stare jabłonie, które sadziliśmy z Marianem jeszcze przed narodzinami Pawła. Przypomniałam sobie, jak biegał tu jako mały chłopiec, jak budował szałas z gałęzi. Czy naprawdę teraz miałabym to wszystko zostawić?
Następnego dnia Magda zaczęła coraz głośniej mówić o remoncie i zmianach w domu. — Tu zrobimy pokój dla dziecka, a twoje rzeczy wyniesiemy do piwnicy — rzuciła mimochodem podczas śniadania.
— Moje rzeczy? — zapytałam z niedowierzaniem.
— No tak, przecież nie będziemy się potykać o twoje stare graty — odpowiedziała bez cienia skruchy.
Paweł milczał. Zawsze był cichy, ugodowy… Ale teraz miałam wrażenie, że staje się cieniem swojej żony.
Zadzwoniłam do mojej siostry Basi. — Basia, oni chcą mnie wyrzucić z domu — powiedziałam przez łzy.
— Nie pozwól im na to! — odpowiedziała stanowczo. — To twój dom! Nie możesz dać się tak traktować.
Ale jak miałam walczyć z własnym synem? Z kobietą, która nosi moje pierwsze wnuczę?
Przez kolejne tygodnie atmosfera gęstniała. Magda coraz częściej rzucała uszczypliwe uwagi: „Może już czas na zmiany”, „Starszym ludziom lepiej w spokojniejszym miejscu”, „My też mamy prawo do szczęścia”.
Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:
— Paweł, ona nigdy się nie zgodzi! — syczała Magda.
— Musimy ją przekonać…
— Albo postawić przed faktem dokonanym!
Serce mi pękało. Czy naprawdę jestem dla nich tylko przeszkodą?
Postanowiłam porozmawiać z Pawłem sam na sam. Usiadłam naprzeciwko niego przy kuchennym stole.
— Synku… czy ty naprawdę chcesz, żebym się wyprowadziła?
Unikał mojego wzroku.
— Mamo… Magda jest w ciąży… Potrzebujemy przestrzeni…
— A co ze mną? Co z moimi uczuciami? Czy już się nie liczę?
W końcu spojrzał mi w oczy. Było w nich coś obcego.
— Muszę dbać o swoją rodzinę.
Zrozumiałam wtedy, że już nie jestem jego rodziną. Przynajmniej nie taką najważniejszą.
Przez kolejne dni coraz bardziej zamykałam się w sobie. Przestałam rozmawiać z Magdą, unikałam Pawła. W nocy płakałam w poduszkę.
Aż pewnego dnia przyszła do mnie sąsiadka, pani Zofia.
— Słyszałam… Coś ty taka smutna?
Opowiedziałam jej wszystko. Siedziałyśmy długo przy herbacie.
— Nie daj się! To twój dom! Masz prawo tu być! — powiedziała stanowczo.
Te słowa dodały mi siły. Postanowiłam zawalczyć o siebie.
Kiedy Magda znów zaczęła mówić o remoncie i wynoszeniu moich rzeczy, powiedziałam stanowczo:
— Nigdzie się nie wyprowadzam! To jest mój dom i mam prawo tu mieszkać!
Magda była wściekła. Paweł próbował mnie przekonać łagodnie, ale byłam nieugięta.
Zaczęli mnie ignorować. Przestali ze mną rozmawiać, traktowali jak powietrze. Ale ja wiedziałam jedno: nie dam się wyrzucić z własnego domu!
Czasem zastanawiam się: czy naprawdę rodzina musi wybierać między młodym a starym pokoleniem? Czy dom to tylko miejsce – czy może coś znacznie więcej? Może warto czasem zawalczyć o siebie – nawet jeśli oznacza to samotność?