Cień zdrady: Droga Joanny do wolności

Wszystko zaczęło się od telefonu, który roztrzaskał moje życie na kawałki. Był środek listopada, szaro, zimno, a ja wracałam z pracy w urzędzie w centrum Katowic. Ledwie przekroczyłam próg mieszkania, usłyszałam dźwięk powiadomienia. SMS od nieznanego numeru: „Twój mąż od miesięcy sypia z Martą z działu kadr. Zasługujesz na prawdę.”

Zamarłam. Przez chwilę miałam nadzieję, że to żart. Ale serce waliło mi jak młotem. Wbiegłam do łazienki, zamknęłam się na klucz i zaczęłam przeglądać telefon Krzyśka. Zawsze ufałam mu bezgranicznie, ale tym razem coś kazało mi szukać. I znalazłam. Wiadomości pełne serduszek, zdjęcia, ukradkowe spotkania po pracy. Poczułam się jakbym spadła z dziesiątego piętra.

Kiedy Krzysiek wrócił do domu, czekałam na niego w kuchni. Siedziałam przy stole, dłonie mi drżały.

— Joanna? Co się stało? — zapytał, zdejmując kurtkę.

— Może ty mi powiesz? — rzuciłam mu telefon na blat. — Marta z kadr? Naprawdę?

Zbladł. Przez chwilę milczał, potem spuścił głowę.

— To nie tak… — zaczął bełkotliwie.

— To dokładnie tak! — krzyknęłam. — Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć? Po świętach? Po rozwodzie?

Wybuchła awantura. Krzysiek próbował się tłumaczyć, mówił o kryzysie wieku średniego, o tym, że czuł się niedoceniony. Ja płakałam i krzyczałam na zmianę. Nasza córka Lena schowała się w swoim pokoju i nie wychodziła aż do rana.

Następnego dnia spakowałam kilka rzeczy i pojechałam z Leną do mojej mamy do Sosnowca. Myślałam, że znajdę tam wsparcie. Ale matka tylko pokręciła głową.

— Joasiu, każdy facet czasem zbłądzi. Nie rób dramatu z jednej zdrady. Pomyśl o dziecku!

— Mamo! On mnie okłamywał miesiącami! — wybuchłam.

— A ty co? Chcesz być rozwódką? Wiesz, co ludzie powiedzą?

Nie mogłam uwierzyć, że własna matka bardziej przejmuje się opinią sąsiadek niż moim cierpieniem. Lena płakała nocami, a ja czułam się coraz bardziej samotna.

Po tygodniu Krzysiek zaczął dzwonić i błagać o rozmowę.

— Asia, wróć do domu. Zrobiłem błąd, ale kocham cię. Dla Leny…

Nie potrafiłam mu wybaczyć. Każda myśl o nim bolała jak rana rozdrapana do krwi.

W pracy zaczęły się plotki. Marta chodziła dumna jak paw, a koleżanki szeptały za moimi plecami.

— Widzisz ją? To ta, której mąż poszedł do młodszej…

Czułam się upokorzona na każdym kroku. Nawet ojciec zadzwonił z Niemiec:

— Joasiu, nie rób głupstw. Dziecko potrzebuje ojca.

A co ze mną? Czy ja nie zasługuję na szacunek?

Pewnej nocy Lena przyszła do mnie do łóżka.

— Mamo, czy tata już nas nie kocha?

Objęłam ją mocno i płakałyśmy razem.

Po miesiącu wynajęłam małe mieszkanie na osiedlu Tysiąclecia. Zaczęłyśmy nowe życie we dwie. Było ciężko — pieniądze ledwo starczały do pierwszego, Lena tęskniła za ojcem i często pytała, kiedy wrócimy do domu.

Najgorsze były święta. Mama zaprosiła nas na Wigilię, ale atmosfera była napięta jak struna.

— Może byś już przestała się użalać nad sobą? — rzuciła ciotka Halina przy stole.

— Halina! — upomniał ją wujek Andrzej.

— Niech wie! — ciągnęła ciotka. — Każda kobieta powinna walczyć o rodzinę!

Wyszłam od stołu i zamknęłam się w łazience. Słyszałam przez drzwi szept Leny:

— Mamo, nie płacz…

Po świętach Krzysiek przyszedł pod moje nowe mieszkanie z bukietem róż.

— Asia, proszę… Zacznijmy od nowa.

— Nie potrafię — odpowiedziałam cicho.

Wtedy zobaczyłam go pierwszy raz naprawdę słabego. Odszedł bez słowa.

Z czasem zaczęłyśmy z Leną układać sobie życie na nowo. Zapisałam ją na zajęcia taneczne, sama zaczęłam chodzić na jogę i spotykać się z koleżankami z liceum. Powoli odzyskiwałam siebie.

Ale rodzina nie dawała za wygraną.

— Joanna, ile jeszcze będziesz się użalać? — dzwoniła mama co tydzień.

— Mamo, jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek! — krzyczałam w słuchawkę.

— Bzdura! Kobieta bez mężczyzny jest nikim!

Zaczęłyśmy coraz rzadziej jeździć do Sosnowca. Lena dorastała szybciej niż powinna — widziałam to w jej oczach.

Pewnego dnia zadzwoniła Marta.

— Joanna… Przepraszam cię. Krzysiek mnie zostawił. Chciałam tylko powiedzieć…

Rozłączyłam się bez słowa. Nie chciałam jej litości ani wyjaśnień.

Minęły dwa lata od tamtej nocy. Dziś patrzę w lustro i widzę inną kobietę — silniejszą, pewniejszą siebie. Lena jest szczęśliwa, choć czasem pyta o ojca. Krzysiek płaci alimenty i widuje się z nią raz w miesiącu.

Najtrudniejsze było wybaczyć sobie własną słabość i strach przed samotnością. Ale nauczyłam się żyć dla siebie i córki.

Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy wybaczyła Krzyśkowi dla dobra rodziny, byłabym dziś szczęśliwa? Czy naprawdę warto poświęcać siebie dla innych? Co wy byście zrobili na moim miejscu?