Między ciszą a burzą: Historia Danuty
— Dzień dobry — mruknęłam, wchodząc do biura i ciężko siadając na krześle. Włączyłam komputer, spojrzałam w okno, gdzie niskie chmury zlewały się z szarą mżawką, nawet nie zwracając uwagi na koleżanki. — Dzień dobry — odpowiedziały Weronika i Kasia, wymieniając spojrzenia. Zazwyczaj uśmiechnięta i rozmowna Danuta, czyli ja, dziś byłam cieniem samej siebie.
Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęło się to wszystko psuć. Może wtedy, gdy mój mąż Michał coraz częściej wracał do domu późno, tłumacząc się pracą. Może wtedy, gdy nasza córka Ola zaczęła zamykać się w swoim pokoju i przestała ze mną rozmawiać. A może po prostu wtedy, gdy sama przestałam wierzyć, że jeszcze coś dobrego może mnie spotkać.
Siedziałam przy biurku, próbując skupić się na raportach, ale litery rozmazywały mi się przed oczami. Weronika podeszła do mnie z kubkiem kawy.
— Wszystko w porządku? — zapytała cicho.
Pokręciłam głową. — Po prostu… chcę po prostu żyć w spokoju i harmonii. Czy to naprawdę tak dużo?
Weronika uśmiechnęła się smutno. — Czasem to najtrudniejsze na świecie.
W pracy od dawna czułam się jak intruz. Szefowa, pani Grażyna, miała do mnie coraz więcej pretensji. Ostatnio powiedziała mi wprost: — Danuta, musisz się bardziej starać. Inaczej będziemy musieli pomyśleć o zmianach w zespole.
Te słowa dźwięczały mi w głowie jak wyrok. Przecież zawsze byłam sumienna! Ale ostatnio nie miałam już siły na nic. Nawet na udawanie.
Po południu zadzwonił Michał.
— Będę później — rzucił krótko.
— Znowu? Ola pytała o ciebie wczoraj cały wieczór.
— Mam spotkanie. Nie mogę rozmawiać.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, rozłączył się.
Wróciłam do domu zmęczona jak nigdy. Ola siedziała przy stole, wpatrzona w telefon.
— Cześć, kochanie — powiedziałam łagodnie.
— Cześć — mruknęła bez entuzjazmu.
Usiadłam obok niej. — Może obejrzymy razem film?
— Nie mam ochoty.
Westchnęłam ciężko. Czułam, jak coś we mnie pęka. Kiedyś byłyśmy sobie tak bliskie…
Wieczorem Michał wrócił dopiero po dwudziestej trzeciej. Pachniał obcymi perfumami. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
— Gdzie byłeś? — zapytałam cicho.
— Przecież mówiłem: spotkanie służbowe.
— Michał… czy ty mnie jeszcze kochasz?
Spojrzał na mnie zaskoczony i zirytowany jednocześnie.
— Danuta, nie mam teraz siły na takie rozmowy.
Odwrócił się i poszedł do łazienki. Zostałam sama w kuchni, słuchając ciszy przerywanej tylko tykaniem zegara.
Następnego dnia w pracy Weronika próbowała mnie pocieszyć.
— Może powinnaś porozmawiać z kimś bliskim? Albo pójść do psychologa?
Pokręciłam głową. — W mojej rodzinie nie rozmawia się o problemach. Zawsze trzeba być silnym.
Weronika ścisnęła moją dłoń. — Ale czasem trzeba pozwolić sobie na słabość.
Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Zastałam Olę płaczącą w swoim pokoju.
— Co się stało? — zapytałam przerażona.
— Nic! Zostaw mnie!
Usiadłam obok niej i przytuliłam ją mocno, choć się wyrywała.
— Kocham cię, Olu. Jeśli chcesz porozmawiać… jestem tutaj.
Po chwili poczułam, jak jej ramiona obejmują mnie niepewnie. Płakałyśmy razem przez długą chwilę.
Wieczorem Michał wrócił wcześniej niż zwykle. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
— Danuta… chyba musimy poważnie porozmawiać.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe.
— O czym?
— O nas. O tym, co dalej. Czuję, że oddaliliśmy się od siebie… Nie wiem, czy jeszcze potrafimy być razem.
Łzy napłynęły mi do oczu. — Ja też nie wiem… Ale nie chcę już walczyć. Chcę po prostu żyć w spokoju i harmonii.
Michał spuścił wzrok. — Może powinniśmy spróbować terapii?
Przez chwilę milczeliśmy oboje. W końcu skinęłam głową.
Minęły tygodnie pełne trudnych rozmów i łez. Były momenty zwątpienia i gniewu, ale też chwile bliskości, których tak bardzo mi brakowało. Ola powoli zaczęła otwierać się przede mną na nowo. W pracy nadal nie było łatwo — pani Grażyna coraz częściej patrzyła na mnie krzywo, a plotki o moich problemach rodzinnych rozchodziły się po biurze szybciej niż kawa z ekspresu.
Pewnego dnia usiadłam przy oknie z kubkiem herbaty i spojrzałam na szare niebo za szybą. Zrozumiałam wtedy, że spokój i harmonia to nie jest coś, co można dostać od razu — to codzienna walka o siebie i swoich bliskich. To umiejętność przyznania się do słabości i proszenia o pomoc wtedy, gdy świat wali się na głowę.
Czasem myślę: czy naprawdę zasługuję na szczęście? Czy potrafię jeszcze zaufać sobie i innym? Może właśnie te pytania są początkiem nowej drogi…