„Teściowa twierdzi, że tęskni za naszą córką, ale zawsze jest zbyt zajęta, by nią zaopiekować się”
Zuzia miała właśnie trzy lata, kiedy zauważyłam wzorzec. Moja teściowa, Waleria, często mówiła z nostalgią o swojej wnuczce, opowiadając znajomym, rodzinie, a nawet obcym o swoim głębokim pragnieniu spędzenia czasu z Zuzią. Jej media społecznościowe były pełne komentarzy o tym, jak tęskni za małymi chichotami i czułymi momentami z wnuczką. Wydawało się to szczere, a jako zajęta rodzic, myślałam, że to idealne rozwiązanie, aby Waleria mogła czasami zaopiekować się Zuzią.
Pewnego słonecznego sobotniego poranka zadzwoniłam do Walerii, mając nadzieję, że będzie mogła zaopiekować się Zuzią, podczas gdy mój mąż, Artur, i ja mieliśmy udać się na bardzo potrzebną sesję terapeutyczną. Nasze małżeństwo przechodziło przez trudny okres, a czas na nieprzerwaną rozmowę był rzadkością. „Och, Patrycja,” westchnęła Waleria przez telefon, „chciałabym móc, ale już mam plany, żeby dzisiaj pójść na spotkanie klubu książki. Wiesz jak to jest.”
Rozczarowana, ale zrozumiała, odpuściłam. Tydzień później nadarzyła się kolejna okazja. Artur musiał zostać późno w pracy, a ja miałam umówioną wizytę u lekarza. Wybrałam numer Walerii, dźwięk bawiącej się w tle Zuzi wypełniał pokój. „Bardzo mi przykro, droga,” odezwała się Waleria, z nutą żalu w głosie, „ale właśnie zaczęłam nową dietę i reżim ćwiczeń. Mój trener nalega na brak rozpraszaczy podczas naszych sesji.”
Wzorzec ten kontynuował się, każde rozmowa kończyła się nową wymówką: nagła dolegliwość, nieoczekiwany gość, wcześniejsze zobowiązanie, które właśnie sobie przypomniała. Stało się to żartem między mną a Arturem, choć z nutą smutku. Zuzia, która stawała się coraz bardziej świadoma, często pytała o babcię i dlaczego nigdy nie odwiedza.
Miesiące mijały, a sytuacja osiągnęła punkt krytyczny pewnego chłodnego grudniowego wieczoru. Nasza opiekunka odwołała się w ostatniej chwili, a nie mając do kogo się zwrócić, zadzwoniłam do Walerii. Tym razem jej wymówka była jeszcze bardziej błaha niż wcześniej. „Och, droga, dzisiaj nie mogę. Organizuję swoją spiżarnię, a to kompletny bałagan. Wiesz jak to bywa.”
Sfrustrowana, w końcu ją skonfrontowałam. „Waleria, wydaje się, że zawsze masz jakąś wymówkę. Mówisz, że tęsknisz za Zuzią, ale nigdy nie znajdujesz dla niej czasu. Dlaczego?”
Nastąpiła pauza w linii, ciężka cisza, która wydawała się trwać w nieskończoność. W końcu Waleria odezwała się, głosem zimniejszym niż kiedykolwiek wcześniej. „Patrycja, po prostu byś nie zrozumiała. To nie chodzi o to, że nie chcę widzieć Zuzi. To po prostu… skomplikowane.”
Rozmowa zakończyła się niezręcznie, a relacje między nami znacznie ostygły. Zuzia przestała pytać o babcię, a imię Walerii było coraz rzadziej wymieniane w domu.
Ostatnia kropla przyszła, gdy nadchodziły urodziny Zuzi. Zaprosiliśmy Walerię, mając nadzieję na naprawę relacji. Obiecała, że przyjdzie. Jednak pół godziny po rozpoczęciu imprezy przyszła wiadomość. „Nie dam rady. Coś ważnego wyskoczyło. Prześlij Zuzi moje pozdrowienia.”
Artur i ja wymieniliśmy spojrzenia, przekazując sobie mieszankę rezygnacji i zrozumienia. Było jasne, że jakiekolwiek więzi miały istnieć między Zuzią a jej babcią, były powierzchowne w najlepszym razie.
Zuzia, młoda jak była, zdawała się również wyczuwać zmianę. Przestała spoglądać w stronę drzwi, przestała pytać, kiedy babcia odwiedzi. A gdy impreza trwała, śmiech innych członków rodziny wypełniał pokój, pojawiła się mała, niewypowiedziana akceptacja, że niektóre relacje, bez względu na to, jak bardzo byśmy tego chcieli, po prostu nie są przeznaczone do bycia.