Bukiet od byłego teścia – historia Małgorzaty

Kiedy kurier wręczył mi bukiet róż, przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Stałam w progu swojego mieszkania na warszawskim Mokotowie, wciąż w szlafroku, z kubkiem zimnej już kawy w dłoni. „Dla uroczej Małgorzaty” – przeczytałam na kartce, a moje serce zabiło szybciej. Od rozwodu z Jackiem minęły dopiero trzy miesiące, a ja wciąż czułam się jakby ktoś wyrwał mi połowę duszy. Nie chodziło nawet o samego Jacka – nasze uczucia wypaliły się już dawno – ale o to, ile błota wylało się podczas sprawy rozwodowej. O to, jak bardzo rodzina Jacka odwróciła się ode mnie, jakby wszystko było moją winą.

A teraz ten bukiet. To już trzeci w tym miesiącu. Za każdym razem ta sama kartka, ten sam charakter pisma. Próbowałam żartować z koleżankami z pracy, że mam tajemniczego wielbiciela, ale w głębi duszy czułam niepokój. Ktoś mnie obserwuje? Ktoś zna moje nowe adresy? Przecież nie miałam ochoty na nowe znajomości, nie teraz.

Wieczorem zadzwonił telefon. Numer nieznany. Odebrałam z wahaniem.

– Małgosiu? – rozpoznałam głos pana Jerzego, ojca Jacka. – Przepraszam, że dzwonię tak późno…

Zamarłam. Od rozwodu nie rozmawialiśmy ani razu. To on zawsze był dla mnie jak drugi ojciec – ciepły, opiekuńczy, zawsze gotów pomóc. Ale po tym wszystkim…

– Dzień dobry, panie Jerzy – odpowiedziałam chłodno.

– Chciałem tylko zapytać… dostałaś może dziś kwiaty?

Zatkało mnie. Więc to on? Mój były teść wysyła mi kwiaty?

– Tak… dostałam – odpowiedziałam cicho.

– To dobrze… Chciałem tylko… Wiesz, Małgosiu, bardzo mi Ciebie brakuje. W domu jest pusto bez Ciebie. Zawsze byłaś dla mnie jak córka.

Poczułam łzy pod powiekami. Przez chwilę chciałam mu powiedzieć, żeby przestał. Że nie można tak po prostu udawać, że nic się nie stało. Ale zabrakło mi słów.

– Panie Jerzy… to nie jest dobry pomysł – wyszeptałam.

– Wiem… Przepraszam. Ale musiałem spróbować.

Rozłączył się pierwszy. Stałam przez dłuższą chwilę z telefonem przy uchu, czując narastający żal i gniew. Dlaczego on? Dlaczego nie może pozwolić mi odejść?

Następnego dnia spotkałam Jacka pod blokiem. Czekał na mnie przy samochodzie.

– Małgosia, musimy pogadać – powiedział bez przywitania.

– O czym? – zapytałam chłodno.

– O moim ojcu. Wiem, że wysyła ci kwiaty. Mama jest wściekła. Uważa, że robisz mu nadzieję.

Zachciało mi się śmiać przez łzy.

– Ja? To on do mnie dzwoni i wysyła kwiaty! Ja nawet nie odbieram jego telefonów!

Jacek spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Powinnaś mu jasno powiedzieć, żeby przestał.

– A ty? Powiedziałeś mu chociaż raz, żeby dał mi spokój?

Zamilkł. Wiedziałam, że nie powie nic więcej. Zawsze był słaby w takich sytuacjach.

Wieczorem zadzwoniła do mnie pani Helena, matka Jacka.

– Małgorzato, proszę cię… Zostaw mojego męża w spokoju! On jest teraz taki zagubiony…

Nie wytrzymałam.

– Pani Heleno, ja nic nie robię! To on do mnie dzwoni i wysyła kwiaty! Ja chcę tylko spokoju!

Rozłączyła się bez słowa.

Przez kolejne dni czułam się jak intruz we własnym życiu. W pracy byłam rozkojarzona, znajomi zaczęli pytać, czy wszystko u mnie w porządku. Nie chciałam nikomu tłumaczyć tej absurdalnej sytuacji.

W końcu postanowiłam spotkać się z panem Jerzym twarzą w twarz. Zaprosiłam go do kawiarni niedaleko mojego mieszkania. Przyszedł punktualnie, z kolejnym bukietem tulipanów.

– Panie Jerzy… proszę przestać – zaczęłam od razu. – To wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Potrzebuję czasu i spokoju.

Patrzył na mnie smutno.

– Wiem… Przepraszam cię, Małgosiu. Po prostu… czuję się taki samotny. Zawsze byłaś dla mnie jak córka. Z Heleną coraz mniej rozmawiamy… Jacek jest zajęty swoim życiem…

Zrobiło mi się go żal, ale wiedziałam, że muszę być stanowcza.

– Proszę znaleźć kogoś innego do rozmowy. Ja już nie jestem częścią tej rodziny.

Wyszedł pierwszy, zostawiając bukiet na stole.

Przez kolejne tygodnie nie dostawałam już kwiatów ani telefonów od pana Jerzego. Ale wciąż czułam jego obecność gdzieś obok – w spojrzeniach sąsiadów, w rozmowach Jacka z matką, w moich własnych myślach przed snem.

Czasem zastanawiam się, czy można naprawdę odciąć się od przeszłości. Czy da się zacząć wszystko od nowa, kiedy ktoś ciągle przypomina ci o tym, kim byłaś? Czy samotność usprawiedliwia przekraczanie granic innych ludzi? Może każdy z nas nosi w sobie tęsknotę za czymś utraconym… Ale czy to znaczy, że mamy prawo burzyć czyjś spokój?