Druga młodość, której się nie spodziewałam: kiedy córka wraca do domu po rozwodzie

— Mamo, nie mam gdzie iść. — Głos Soni drżał, a w oczach miała łzy. Stała w progu mojego mieszkania z walizką i śpiącym na rękach Antosiem. Była noc, a ja właśnie wyciągałam wino, żeby uczcić pierwszy dzień urlopu. Miałam plany: kino, spotkania z przyjaciółkami, może nawet randka z kimś poznanym przez internet. Po raz pierwszy od lat czułam, że mogę żyć dla siebie. Ale wtedy zadzwonił domofon.

Wpuściłam ją bez słowa. W środku czułam mieszaninę złości i współczucia. Sonia zawsze była uparta, dumna, nie chciała przyznać się do porażki. A jednak stała tu, roztrzęsiona, z dzieckiem na rękach. — Co się stało? — spytałam cicho, choć odpowiedź była oczywista. Jej mąż, Tomek, odszedł do innej. Zostawił ją z kredytem i dwulatkiem.

Przez pierwsze dni chodziłyśmy wokół siebie na palcach. Sonia zamykała się w swoim dawnym pokoju, Antoś płakał nocami. Ja próbowałam być wsparciem, ale nie umiałam ukryć rozczarowania. Przecież miało być inaczej! Miałyśmy być dwoma dorosłymi kobietami, a nie matką i córką w kryzysie.

Pewnego wieczoru usiadłyśmy razem w kuchni. — Mamo, przepraszam, że ci to robię — powiedziała nagle Sonia. — Wiem, że miałaś swoje plany… — Przerwałam jej gestem ręki. — To twój dom. Ale musimy ustalić zasady.

I tak zaczęła się nasza nowa codzienność. Ja wstawałam wcześniej, żeby zrobić śniadanie dla wszystkich. Sonia szukała pracy przez internet, czasem wychodziła na rozmowy kwalifikacyjne. Antoś biegał po mieszkaniu, przewracał doniczki i rysował kredkami po ścianach. Wieczorami padałyśmy ze zmęczenia.

Z czasem napięcie rosło. Sonia była coraz bardziej sfrustrowana. — Ty nic nie rozumiesz! — krzyczała pewnego dnia, kiedy próbowałam jej doradzić w sprawie pracy. — Myślisz, że to takie proste? Że wystarczy chcieć? Ty miałaś łatwiej!

Zabolało mnie to. Przecież całe życie walczyłam o nasz dom, o jej przyszłość. Sama wychowywałam Sonię po śmierci jej ojca. Nigdy nie miałam lekko. Ale ona tego nie widziała.

— Nie masz pojęcia, jak to jest być samotną matką! — rzuciła mi w twarz.

— Naprawdę? — odpowiedziałam chłodno. — Myślisz, że twoje dzieciństwo było bajką?

Wtedy pękłyśmy obie. Sonia zaczęła płakać, ja też nie wytrzymałam. Przytuliłyśmy się w milczeniu.

Od tamtej pory coś się zmieniło. Zaczęłyśmy rozmawiać szczerze — o strachu przed przyszłością, o samotności, o tym, jak trudno jest być matką i kobietą jednocześnie.

Pewnego dnia Sonia wróciła do domu z uśmiechem. — Dostałam pracę! — krzyknęła od progu. Była taka szczęśliwa jak dawno nie widziałam. Zaczęła pracować w przedszkolu jako pomoc nauczyciela. Antoś poszedł do żłobka.

Myślałam, że teraz wszystko się ułoży. Ale życie znów mnie zaskoczyło.

Zaczęłam czuć się… zbędna. Sonia coraz rzadziej potrzebowała mojej pomocy. Miała swoje sprawy, nowych znajomych z pracy. Nawet Antoś częściej bawił się sam niż ze mną.

Pewnego wieczoru usiadłam sama w kuchni z kieliszkiem wina i poczułam pustkę większą niż kiedykolwiek wcześniej.

— Mamo? — Sonia weszła cicho do kuchni. — Wszystko w porządku?

— Tak… tylko myślałam… czy ja jeszcze jestem ci potrzebna?

Sonia usiadła obok mnie i złapała mnie za rękę.

— Zawsze będziesz mi potrzebna. Ale musisz też żyć dla siebie.

Patrzyłam na nią długo. Miała rację. Całe życie byłam dla innych: dla niej, dla rodziców, dla pracy. Teraz miałam szansę być dla siebie.

Kilka tygodni później poznałam Marka na spotkaniu klubu książki. Był wdowcem, miał dorosłą córkę i psa rasy beagle. Zaczęliśmy się spotykać — najpierw na kawie, potem na spacerach po Łazienkach.

Sonia patrzyła na mnie z dumą i lekkim rozbawieniem.

— No proszę, mama randkuje! — śmiała się.

A ja czułam się młodsza niż kiedykolwiek wcześniej.

Czasem jednak wracają do mnie pytania: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była być bardziej stanowcza wobec Soni? Czy moje marzenia o wolności były egoistyczne?

Może każda z nas musi przeżyć swoją drugą młodość na własnych warunkach? Może najważniejsze to nauczyć się odpuszczać i pozwolić sobie na szczęście — nawet jeśli wygląda ono zupełnie inaczej niż sobie wyobrażaliśmy?

A wy? Jak byście postąpili na moim miejscu?