Kiedy Teściowie Stają się Wrogami: Historia Naszej Rodzinnej Wojny
— Nie pozwolę, żebyś tak do mnie mówiła! — krzyknęła pani Nowak, a jej głos odbił się echem w ciasnym salonie mojego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Stałam naprzeciwko niej, z zaciśniętymi pięściami i łzami w oczach, próbując powstrzymać drżenie głosu.
To był wieczór po ślubie mojej córki, Magdy. Miało być pięknie — biała suknia, wzruszające przysięgi, łzy szczęścia. Ale już podczas wesela czułam, że coś jest nie tak. Pani Nowak, matka mojego nowego zięcia, Pawła, patrzyła na mnie z chłodnym dystansem. Kiedy próbowałam zagadać o pogodzie czy wspólnych planach na przyszłość młodych, odpowiadała półsłówkami. Myślałam: „Może to stres, może po prostu jest zmęczona”.
Ale potem zaczęło się na dobre. Najpierw drobiazgi: krytyka wyboru sali weselnej („U nas w rodzinie zawsze robi się przyjęcia w restauracji, nie w remizie!”), potem uwagi o mojej kuchni („Zupa pomidorowa powinna być z makaronem, nie z ryżem!”). Próbowałam tłumaczyć: „Pani Haniu, u nas w domu zawsze tak się robiło”. Ale ona tylko przewracała oczami.
Mój mąż, Andrzej, próbował łagodzić sytuację. — Daj spokój, Aniu. Przecież to tylko drobiazgi. — Ale ja czułam, że to coś więcej. Każde spotkanie kończyło się spięciem. Magda i Paweł byli coraz bardziej zestresowani. Pewnego dnia Magda zadzwoniła do mnie zapłakana:
— Mamo, Paweł nie chce już jeździć do was na obiady. Jego mama mówi mu, że źle go traktujecie.
— Co? Przecież zawsze staram się być miła! — odpowiedziałam z niedowierzaniem.
— Ona twierdzi, że patrzysz na niego z pogardą i że nie akceptujesz ich małżeństwa.
Poczułam się jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Przecież kochałam Pawła jak własnego syna! Zawsze starałam się być dla niego wsparciem. Ale pani Nowak widziała we mnie wroga.
Z czasem sytuacja tylko się pogarszała. Każde rodzinne spotkanie zamieniało się w pole bitwy. Pani Nowak krytykowała wszystko: od wystroju mieszkania po sposób wychowania Magdy („Za dużo jej pozwalasz! U nas dzieci wiedziały, gdzie ich miejsce!”). Paweł coraz częściej milczał przy stole, a Magda spuszczała wzrok.
Pewnego dnia doszło do kulminacji. Zaprosiłam wszystkich na niedzielny obiad. Chciałam spróbować jeszcze raz — może uda się przełamać lody? Przygotowałam ulubione dania Pawła: schabowego z ziemniakami i mizerię. Kiedy wszyscy zasiedli do stołu, pani Nowak spojrzała na talerz i powiedziała:
— U nas w domu schabowy nigdy nie był taki suchy.
Nie wytrzymałam.
— Pani Haniu, czy naprawdę musi pani wszystko krytykować? Staram się jak mogę!
Wtedy wybuchła awantura. Krzyki, łzy, trzask drzwiami. Paweł zabrał Magdę i wyszli bez słowa.
Po tym dniu kontakt praktycznie się urwał. Magda przestała dzwonić codziennie. Paweł unikał rozmów ze mną. Andrzej próbował mediować:
— Może powinnaś przeprosić?
Ale za co? Za to, że chciałam dobrze?
Wieczorami siedziałam sama w kuchni i płakałam. Przeglądałam zdjęcia ze ślubu — wszyscy uśmiechnięci, szczęśliwi. Gdzie popełniłam błąd? Czy naprawdę jestem taka zła?
Po kilku tygodniach Magda przyszła sama.
— Mamo… Paweł chce ograniczyć kontakty z tobą. Jego mama mówi mu, że źle wpływasz na nasze małżeństwo.
— A ty co o tym myślisz?
— Nie wiem… Kocham was wszystkich i nie chcę wybierać.
Objęłam ją mocno i obie płakałyśmy długo.
Od tamtej pory minęły dwa lata. Kontakty są chłodne i rzadkie. Święta spędzamy osobno. Czasem widuję Magdę przypadkiem na ulicy — zawsze się spieszy, zawsze jest smutna.
Często pytam siebie: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy rodzina naprawdę zawsze powinna być wsparciem? A może czasem lepiej odpuścić i pozwolić odejść?
Może wy mi powiecie: co zrobić, gdy teściowie stają się wrogami? Czy można jeszcze naprawić to, co zostało złamane?