Kupiłam dom dla teściowej, a teraz szwagierka chce go odebrać – historia jednej decyzji, która rozbiła rodzinę
– To niesprawiedliwe! – krzyknęła Agnieszka, moja szwagierka, trzaskając drzwiami salonu. – Mama zawsze mówiła, że ten dom będzie mój!
Stałam w kuchni, ściskając filiżankę herbaty tak mocno, że aż bolały mnie palce. Mój mąż, Tomek, próbował ją uspokoić, ale Agnieszka była nie do zatrzymania. W jej oczach widziałam gniew i rozczarowanie. W moich – strach i poczucie winy.
Nie tak to miało wyglądać. Kiedy dwa lata temu zdecydowaliśmy się z Tomkiem kupić dom dla jego mamy, Marii, wydawało się to najlepszym rozwiązaniem. Nasze mieszkanie było za małe, dzieci rosły, a teściowa coraz częściej potrzebowała naszej pomocy. Chciałam tylko, żebyśmy wszyscy mogli żyć wygodniej i spokojniej. Zainwestowaliśmy wszystkie oszczędności, wzięliśmy kredyt. Dom był na nas – na mnie i Tomka – bo teściowa nie miała zdolności kredytowej.
Przez chwilę było dobrze. Maria była szczęśliwa, dzieci miały ogród do zabawy, a ja czułam się dumna, że potrafiliśmy zadbać o rodzinę. Ale wtedy pojawiła się Agnieszka. Zawsze była tą „trudną” – wiecznie niezadowolona, wiecznie z pretensjami. Przez lata mieszkała za granicą, rzadko dzwoniła do matki. Teraz wróciła i nagle wszystko się zmieniło.
– To ja powinnam tu mieszkać! – wrzeszczała Agnieszka podczas kolejnej awantury. – Mama obiecała mi ten dom jeszcze zanim wyjechałam do Londynu! Wy tylko się pod nią podszyliście!
– Agnieszko, przestań! – Tomek próbował ją przekrzyczeć. – To my kupiliśmy ten dom. Mama tu mieszka dzięki nam!
– Ale to ja jestem jej córką! Ty zawsze byłeś ulubieńcem! A ty – zwróciła się do mnie z pogardą – zawsze chciałaś wszystko kontrolować!
Czułam się jak intruz we własnym domu. Każdego dnia atmosfera gęstniała. Maria milczała, patrzyła tylko smutno spod siwych brwi. Widziałam, że cierpi, ale nie potrafiła stanąć po żadnej stronie.
Pewnego wieczoru usiadłam z Tomkiem przy kuchennym stole.
– Nie dam rady tak dłużej – powiedziałam cicho. – To miało być dla nas wszystkich lepsze życie…
Tomek wziął mnie za rękę.
– Kochanie, wiem… Ale nie możemy pozwolić Agnieszce nami rządzić. To my spłacamy kredyt. To nasz dom.
– Ale co z mamą? Ona nie wytrzyma tej presji…
Wtedy usłyszeliśmy cichy płacz za drzwiami. Maria podsłuchiwała naszą rozmowę. Weszła do kuchni, cała roztrzęsiona.
– Dzieci… Nie chcę być powodem waszych kłótni… Może powinnam wrócić do starego mieszkania…
Zamarliśmy. Przecież tam nie było już warunków do życia! Ale Maria była gotowa poświęcić wszystko, byle tylko zakończyć ten konflikt.
Następnego dnia Agnieszka przyszła z gotowym planem.
– Skoro dom jest na was, to przepiszcie go na mnie i mamę! Wtedy wszyscy będą szczęśliwi!
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
– Myślisz tylko o sobie! – wybuchłam. – Gdzie byłaś przez ostatnie lata? Kto opiekował się twoją matką? Kto płacił rachunki?
Agnieszka wzruszyła ramionami.
– To nie moja wina, że wyście się pchali do wszystkiego…
Tomek nie wytrzymał.
– Dość! Jeśli chcesz mieć coś wspólnego z tym domem, to zacznij pomagać! Spłacaj kredyt razem z nami!
Agnieszka spojrzała na niego z pogardą i wyszła trzaskając drzwiami.
Od tego dnia zaczęły się plotki w rodzinie. Ciotki dzwoniły do mnie z pretensjami: „Jak możesz odbierać dom własnej szwagierce?”, „Zawsze byłaś taka wyrachowana!”. Czułam się osaczona. Nawet dzieci zauważyły napiętą atmosferę.
Pewnego popołudnia przyszła do mnie sąsiadka, pani Halina.
– Pani Kasiu, słyszałam… Wie pani, rodzina to najgorszy wróg człowieka…
Uśmiechnęłam się smutno. Miała rację.
W końcu postanowiłam porozmawiać z Agnieszką jeszcze raz. Spotkałyśmy się w kawiarni na rynku.
– Agnieszko – zaczęłam spokojnie – nie chcę wojny. Chcę tylko spokoju dla mamy i dzieci. Jeśli naprawdę zależy ci na mamie, pomóż nam ją wspierać.
Agnieszka spojrzała na mnie twardo.
– Chcę tego domu. Inaczej powiem wszystkim, że mnie oszukaliście.
Wyszłam stamtąd roztrzęsiona. Wiedziałam już, że nie chodzi o mamę ani o rodzinę – chodziło o pieniądze i zemstę za lata zaniedbań.
Tomek zaproponował mediację u notariusza. Agnieszka odmówiła. Zaczęła grozić sądem i oczerniać nas wśród znajomych i rodziny.
Maria coraz bardziej gasła w oczach. Pewnego dnia znalazłam ją płaczącą w swoim pokoju.
– Kasiu… Ja już nie mam siły…
Przytuliłam ją mocno.
– Mamo, nie pozwolimy cię skrzywdzić…
Ale sama nie byłam tego taka pewna.
W końcu podjęliśmy decyzję: sprzedajemy dom i dzielimy pieniądze po równo między wszystkich zainteresowanych. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu – straciłam dom, poczucie bezpieczeństwa i resztki zaufania do rodziny Tomka.
Dziś mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu. Maria jest z nami, ale już nigdy nie odzyskała dawnej radości życia. Agnieszka wyjechała ponownie za granicę – podobno kupiła sobie mieszkanie w Hiszpanii za swoją część pieniędzy.
Często zastanawiam się: czy warto było pomagać? Czy rodzina naprawdę jest najważniejsza? A może czasem trzeba postawić granicę nawet najbliższym?