Mąż powiedział teściowej, że nie możemy jej już pomagać finansowo. Od tego dnia wszystko się zmieniło…
– Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie możecie mi już pomagać – głos teściowej przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stała przy stole, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, patrząc na mnie z wyrzutem. – Twoi rodzice jakoś zawsze mieli dla was wszystko. Może powinnaś się od nich uczyć, Marto.
Zacisnęłam dłonie na kubku z herbatą, żeby nie drżały. Mój mąż, Tomek, siedział obok mnie, blady jak ściana. Właśnie przed chwilą, po miesiącach kłótni i nieprzespanych nocy, powiedział swojej matce, że nie możemy już jej wspierać finansowo. Nasze oszczędności topniały szybciej niż śnieg w marcu, a kredyt hipoteczny wisiał nad nami jak miecz Damoklesa.
– Mamo, naprawdę nie mamy już z czego – powtórzył cicho Tomek. – Straciłem premię w pracy, Marta zarabia mniej od kiedy zamknęli jej dział…
– Wszyscy mają problemy! – przerwała mu teściowa. – Ale jakoś twoja żona zawsze znajdzie wymówkę. Gdyby twoi teściowie byli tacy pomocni jak ja…
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Ile razy jeszcze usłyszę, że moi rodzice byli niewystarczająco dobrzy? Że to przeze mnie nie mamy pieniędzy? Że jestem gorsza?
Tomek spojrzał na mnie przepraszająco. Wiedziałam, że jest rozdarty. Zawsze był między młotem a kowadłem – między mną a swoją matką. Ale tym razem to on podjął decyzję. To on powiedział „dość”.
Teściowa spojrzała na mnie z pogardą.
– Może gdybyś była bardziej zaradna…
Nie wytrzymałam.
– Pani Mario, proszę przestać! – głos mi się załamał. – Robimy co możemy. Proszę nie porównywać mnie do moich rodziców. Oni też mieli ciężko.
Zapadła cisza. Teściowa odwróciła się i wyszła z kuchni trzaskając drzwiami.
Tomek położył mi dłoń na ramieniu.
– Przepraszam…
– Nie przepraszaj mnie, tylko ją – wyszeptałam. – Zawsze będę tą gorszą, prawda?
Wieczorem siedzieliśmy w salonie w milczeniu. Dzieci spały, a ja patrzyłam na światła miasta za oknem. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem winna temu, że nie możemy już pomagać? Czy to źle, że chcę zadbać o naszą rodzinę?
Następnego dnia teściowa zadzwoniła do Tomka.
– Synku, nie mogę uwierzyć, że pozwalasz tej kobiecie decydować o wszystkim! – krzyczała tak głośno, że słyszałam ją przez słuchawkę. – Ja cię wychowałam! To ja ci pomagałam!
Tomek próbował tłumaczyć, ale ona nie słuchała. W końcu rozłączył się i usiadł ciężko na kanapie.
– Ona nigdy mnie nie zrozumie – powiedział cicho. – Nigdy nas nie zaakceptuje.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Dzieci pytały, dlaczego babcia jest smutna i dlaczego tata tak często wychodzi na balkon zapalić papierosa.
W pracy też nie było lepiej. Mój szef zapowiedział kolejne cięcia etatów. Każdego dnia bałam się otworzyć maila z informacją o zwolnieniach.
Wieczorami płakałam po cichu w łazience, żeby dzieci nie słyszały. Czułam się winna wszystkiemu: brakiem pieniędzy, konfliktem w rodzinie, zmęczeniem Tomka.
Pewnego dnia zadzwoniła moja mama.
– Martuś, słyszałam od Tomka, że macie ciężko…
Nie wytrzymałam i rozpłakałam się w słuchawkę.
– Mamo, ja już nie daję rady…
– Kochanie, pamiętaj: rodzina jest najważniejsza. Ale czasem trzeba postawić granice. Nie możesz dać się zniszczyć.
Te słowa dodały mi sił. Wieczorem usiadłam z Tomkiem przy stole.
– Musimy być razem – powiedziałam stanowczo. – Nie możemy pozwolić, żeby ktoś nas poróżnił. Nawet twoja mama.
Tomek skinął głową i pierwszy raz od dawna zobaczyłam w jego oczach ulgę.
Minęły tygodnie. Teściowa przestała dzwonić i przychodzić bez zapowiedzi. Było nam lżej, choć czułam pustkę po tej nagłej ciszy. Dzieci pytały o babcię coraz rzadziej.
W końcu przyszło lato i pierwsza od dawna spokojna niedziela. Siedzieliśmy razem na balkonie, jedliśmy lody i śmialiśmy się z dziecięcych żartów.
Ale w głowie wciąż miałam pytania: czy dobrze zrobiliśmy? Czy można być lojalnym wobec wszystkich? Czy rodzina to obowiązek czy wybór?
Czasem patrzę na Tomka i zastanawiam się: ile jeszcze wytrzymamy? Czy kiedyś teściowa zrozumie nasze decyzje? A może to ja powinnam nauczyć się odpuszczać?
Może Wy wiecie: czy można być szczęśliwym w rodzinie pełnej niedopowiedzeń i żalu? Czy zawsze trzeba wybierać między sobą a innymi?