Między matką a byłą – jeden wieczór, który zmienił wszystko

— Kamil, pamiętasz, że jutro przyjeżdża moja mama? — zawołałam przez półotwarte drzwi kuchni, czując jak pot spływa mi po skroni. W powietrzu unosił się zapach pieczonej karkówki, którą przygotowywałam specjalnie dla niej. To miał być nasz wieczór – spokojny, rodzinny, bez niespodzianek.

Kamil nie odpowiedział od razu. Siedział w salonie, zapatrzony w ekran telefonu. W końcu westchnął ciężko i podszedł do mnie, opierając się o framugę drzwi.

— Agata… musimy pogadać. — Jego głos był cichy, ale wyczułam w nim napięcie. — Jest sprawa…

Odwróciłam się gwałtownie, z nożem w ręku. — Co się stało?

— Jutro… przyjedzie do nas Ola. Muszę jej pomóc z papierami rozwodowymi. Obiecałem dawno temu.

Zamarłam. Ola. Jego była żona. Kobieta, która przez lata była cieniem w naszym małżeństwie. Zawsze gdzieś obecna – w rozmowach, wspomnieniach, czasem nawet w snach Kamila. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu.

— Przecież wiesz, że mama przyjeżdża specjalnie do nas. Miała zostać na noc…

Kamil spuścił wzrok. — Wiem, ale Ola nie ma nikogo. Jest jej ciężko. To tylko kilka godzin.

Poczułam, jak narasta we mnie złość i bezsilność. Zawsze to samo – jego przeszłość była ważniejsza niż nasza teraźniejszość. — A ja? Ja się nie liczę? — zapytałam drżącym głosem.

— Agata, proszę cię…

Nie słuchałam już. Wyszłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Usiadłam na zimnych kafelkach i pozwoliłam łzom płynąć. Przez głowę przelatywały mi obrazy z ostatnich lat: jak próbowałam zdobyć akceptację jego matki, jak znosiłam porównania do Oli, jak zawsze byłam „tą drugą”.

Wieczorem zadzwoniła mama.

— Kochanie, już się pakuję! Upiekę ci sernik, jak zawsze! — jej głos był ciepły i pełen energii.

Nie miałam serca powiedzieć jej prawdy. — Mamo… może jednak przyjedziesz za tydzień? Kamil ma dużo pracy…

— Coś się stało? — wyczuła zmianę w moim głosie.

— Nie, po prostu… lepiej będzie później.

Odstawiłam telefon i poczułam się jeszcze gorzej. Znowu odsunęłam własną matkę na bok przez kobietę, która już dawno powinna być tylko wspomnieniem.

Następnego dnia Ola pojawiła się punktualnie o siedemnastej. Była blada i wyraźnie zmęczona. Kamil od razu pobiegł jej na spotkanie, przytulił ją mocno – za mocno jak na mój gust.

— Cześć Agata — powiedziała cicho, unikając mojego wzroku.

— Cześć — odpowiedziałam chłodno.

Przez dwie godziny siedzieli przy stole w salonie, pochylając się nad dokumentami. Słyszałam ich śmiech, ciche rozmowy, czasem nawet wspólne żarty z dawnych lat. Czułam się jak intruz we własnym domu.

W końcu nie wytrzymałam. Weszłam do salonu i spojrzałam prosto na Kamila.

— Może chociaż zapytacie mnie o zdanie? To też mój dom!

Ola zerwała się z miejsca.

— Przepraszam… Nie chciałam robić problemów…

Kamil spojrzał na mnie z wyrzutem.

— Agata! Przesadzasz!

— Przesadzam? Odwołałam wizytę własnej matki przez twoją byłą żonę! Czy ty w ogóle rozumiesz, jak to wygląda?

Zapadła cisza. Ola zbierała swoje rzeczy w pośpiechu.

— Nie chcę być powodem waszych kłótni…

Kamil złapał ją za rękę.

— Zostań jeszcze chwilę…

Poczułam, jak pęka we mnie coś ważnego. Wyszłam na balkon i zamknęłam za sobą drzwi. Stałam tam długo, patrząc na szare niebo nad Warszawą i próbując uspokoić oddech.

Po godzinie Ola wyszła bez słowa pożegnania. Kamil wrócił do kuchni i usiadł naprzeciwko mnie.

— Nie rozumiem cię — powiedział cicho. — Ola jest dla mnie ważna. Była częścią mojego życia przez dziesięć lat. Nie mogę jej tak po prostu zostawić.

Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.

— A ja? Czy ja kiedykolwiek będę dla ciebie najważniejsza?

Nie odpowiedział. Tylko patrzył na mnie długo i ciężko oddychał.

W nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie słowa mamy: „Nie pozwól nikomu spychać się na drugi plan”.

Rano Kamil wyszedł do pracy bez słowa pożegnania. Zostałam sama w pustym mieszkaniu, z zapachem niedokończonej kolacji i poczuciem przegranej walki o własne miejsce.

Czy można być szczęśliwym w związku, gdzie przeszłość zawsze stoi między nami jak cień? Czy powinnam walczyć dalej czy po prostu odejść? Może czasem trzeba wybrać siebie – nawet jeśli oznacza to samotność.