Między obowiązkiem a własnym życiem: Historia Lucyny

— Lucyna, znowu nie umyłaś podłogi w kuchni! — głos mojej matki przeszył ciszę jak nóż. Stałam w progu jej mieszkania, z torbą pełną zakupów i dwoma telefonami dzwoniącymi naraz: jeden od męża, drugi od syna. W głowie miałam mętlik, a serce waliło mi jak szalone.

— Mamo, przecież byłam tu wczoraj. Dziś muszę odebrać dzieci ze szkoły, a potem jeszcze zrobić obiad… — próbowałam tłumaczyć się spokojnie, choć czułam, jak narasta we mnie bezsilność.

— Zawsze masz jakieś wymówki! Gdybyś naprawdę mnie kochała, nie zostawiałabyś mnie samej z tym wszystkim! — jej słowa bolały bardziej niż jakiekolwiek zmęczenie fizyczne.

Mam na imię Lucyna. Mam 37 lat, dwójkę dzieci i męża, który coraz częściej patrzy na mnie z wyrzutem. Od śmierci taty moja mama mieszka sama w naszym starym mieszkaniu na Pradze. Od tamtej pory jej świat skurczył się do czterech ścian i… do mnie. Każdego dnia dzwoni, żebym przyszła posprzątać, zrobić zakupy, ugotować obiad. Czasem nawet tylko po to, żebym posiedziała z nią w milczeniu.

Początkowo myślałam, że to minie. Że żałoba, samotność — to wszystko kiedyś się ułoży. Ale minęły już trzy lata, a ja czuję się coraz bardziej uwięziona. Moja mama nie rozumie, że mam własne życie. Że moje dzieci też mnie potrzebują. Że mój mąż, Paweł, coraz częściej mówi: „Lucyna, nie jesteś już dzieckiem. Musisz postawić granice”.

Ale jak postawić granice komuś, kto cię wychował? Kto płakał przy twoim łóżku, gdy miałaś gorączkę? Kto oddałby ci ostatni kawałek chleba?

W zeszłym tygodniu wszystko się zaostrzyło. Syn dostał wysokiej gorączki. Musiałam zostać z nim w domu. Zadzwoniłam do mamy:

— Mamo, dziś nie dam rady przyjść. Kuba jest chory.

— A kto mi zrobi zakupy? Kto mi posprząta? — jej głos był zimny jak lód.

— Może poprosisz sąsiadkę? Albo zamówisz coś przez internet?

— Ty zawsze masz czas dla wszystkich, tylko nie dla mnie! — rzuciła słuchawką.

Płakałam wtedy długo. Czułam się winna wobec niej i wobec własnego dziecka. Paweł próbował mnie pocieszać:

— Lucyna, twoja mama manipuluje tobą. Musisz zacząć myśleć o sobie.

Ale ja nie umiałam. Wychowano mnie w przekonaniu, że rodzina jest najważniejsza. Że córka powinna być podporą dla matki. Nawet jeśli sama ledwo stoi na nogach.

Z czasem zaczęłam zauważać, że moje dzieci patrzą na mnie z niepokojem. Kuba pytał:

— Mamo, dlaczego jesteś taka smutna?

Nie umiałam odpowiedzieć. Bo jak wytłumaczyć dziecku, że kochasz swoją mamę, ale czujesz się przez nią więźniem?

W pracy zaczęłam popełniać błędy. Szefowa wezwała mnie na rozmowę:

— Lucyna, co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś sumienna.

Zawstydziłam się. Przecież nie powiem jej: „Nie śpię po nocach, bo martwię się o matkę i o to, czy dam radę pogodzić wszystko”.

Pewnego dnia Paweł postawił sprawę jasno:

— Albo coś zmienisz, albo nas stracisz. Nie mogę patrzeć, jak się wyniszczyasz.

To był cios prosto w serce. Przecież kocham swoją rodzinę! Ale kocham też mamę… Czy naprawdę muszę wybierać?

Zebrałam się na odwagę i pojechałam do mamy. Siedziała przy stole, patrząc przez okno na szare podwórko.

— Mamo, musimy porozmawiać — zaczęłam drżącym głosem.

— Znowu będziesz narzekać? — westchnęła ciężko.

— Nie narzekam. Po prostu… nie daję już rady. Mam swoją rodzinę, dzieci… Potrzebuję też czasu dla siebie.

Spojrzała na mnie z wyrzutem:

— Czyli zostawisz mnie samą? Po tym wszystkim?

Łzy napłynęły mi do oczu.

— Nie zostawiam cię. Ale muszę żyć też dla siebie. Może mogłabyś zatrudnić panią do sprzątania? Albo poprosić sąsiadkę o pomoc?

Przez chwilę milczała. Potem powiedziała cicho:

— Myślałam, że zawsze będziesz przy mnie.

— Zawsze będę cię kochać — odpowiedziałam — ale muszę nauczyć się dbać też o siebie.

Wyszłam stamtąd z ciężkim sercem. Wiedziałam, że ją zraniłam. Ale pierwszy raz od dawna poczułam ulgę.

Od tamtej rozmowy minęły dwa tygodnie. Mama dzwoni rzadziej. Czasem jest chłodna, czasem próbuje rozmawiać normalnie. Ja uczę się mówić „nie” bez poczucia winy. Moje dzieci znów widzą uśmiech na mojej twarzy.

Często zastanawiam się: czy można być dobrą córką i jednocześnie dobrą matką? Czy zawsze musimy wybierać między sobą a innymi? Może czasem największą odwagą jest postawić granice — nawet jeśli boli.