Między światami: Opowieść matki i syna o spotkaniach z duchami
— Mamo, on znowu stoi przy oknie — wyszeptał Kuba, tuląc się do mnie w środku nocy. Jego głos drżał, a ja poczułam, jak po plecach przebiega mi zimny dreszcz. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegar: 2:47. Znowu ta sama godzina, znowu ten sam lęk. Od miesięcy nasz dom w podwarszawskiej wsi nie dawał nam spokoju.
Kuba ma dziewięć lat. Jest moim jedynym dzieckiem, moim światem. Od zawsze był inny — czuły, wrażliwy, zbyt dojrzały jak na swój wiek. Kiedy miał cztery lata, pierwszy raz powiedział mi, że widzi ludzi, których nie widzi nikt inny. Wtedy myślałam, że to wymysły dziecka. Ale potem zaczęły się sny — powtarzające się wizje aniołów i demonów, rozmowy z nieznajomymi, których opisywał z taką precyzją, że aż włosy stawały mi dęba.
Początkowo próbowałam to ignorować. Mówiłam sobie: „To tylko dziecięca wyobraźnia”. Ale potem sama zaczęłam widzieć rzeczy, których nie potrafiłam wyjaśnić. Cienie przesuwające się po ścianach, szepty w pustych pokojach, zapach kadzidła unoszący się bez powodu. Najgorsza była noc, kiedy zobaczyłam ją — Śmierć. Stała w drzwiach mojej sypialni, wysoka, w czarnym płaszczu, bez twarzy. Nie odezwała się ani słowem. Patrzyła na mnie przez wieczność, aż w końcu zniknęła. Przez kilka dni nie mogłam spać.
Mój mąż, Andrzej, nie wierzył nam. „To stres”, powtarzał. „Za dużo czytasz tych głupot w internecie”. Ale jak wytłumaczyć to, co widział Kuba? Pewnej nocy obudził się z krzykiem i powiedział: „Mamo, on chce mnie zabrać do siebie!”. Przez godzinę tuliłam go w ramionach, czując jego drżące ciało i słysząc szeptane modlitwy.
Najbardziej przerażające były jednak te chwile, kiedy Kuba opowiadał o swoich podróżach do nieba. „Mamo, tam jest bardzo jasno”, mówił pewnego ranka przy śniadaniu. „Spotkałem Boga i Jezusa. Powiedzieli mi, żebym się nie bał”. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem i strachem. Skąd dziewięciolatek zna takie szczegóły? Skąd wie o rzeczach, o których nigdy mu nie mówiłam?
Zaczęłam szukać pomocy. Najpierw u księdza w naszej parafii. Ksiądz Marek wysłuchał mnie cierpliwie, ale jego oczy zdradzały niepokój. „Pani Marto”, powiedział cicho, „nie wszystko da się wyjaśnić rozumem. Proszę się modlić”. Modliłam się więc — za siebie, za Kubę, za naszą rodzinę.
Potem poszłam do psychologa dziecięcego. Pani doktor była miła, ale sceptyczna. „Dzieci mają bujną wyobraźnię”, tłumaczyła. „Może to sposób radzenia sobie ze stresem?”. Ale czy wyobraźnia może sprawić, że dziecko opisuje zmarłego sąsiada z takimi szczegółami — jego ubranie, sposób mówienia — choć nigdy go nie widziało?
Z czasem zaczęłam dostrzegać wzór. Zawsze gdy w domu działo się coś złego — kłótnie z Andrzejem, choroba mamy — duchy pojawiały się częściej. Jakby były echem naszych emocji. Pewnej nocy usłyszałam płacz dochodzący z pokoju Kuby. Weszłam cicho i zobaczyłam go siedzącego na łóżku z szeroko otwartymi oczami.
— Mamo — wyszeptał — ona płacze, bo nikt jej nie słucha.
— Kto?
— Ta pani w białej sukni. Mówi, że tęskni za synem.
Serce mi ścisnęło. Moja babcia zmarła rok temu. Miała białą suknię na pogrzebie i zawsze mówiła o swoim synu, który wyjechał do Niemiec i nigdy nie wrócił.
Od tamtej pory zaczęłam rozmawiać z duchami tak jak Kuba. Prosiłam ich o spokój, odmawiałam modlitwy za dusze czyśćcowe. Czasem pomagało — czułam wtedy ulgę i ciepło rozlewające się po domu. Innym razem pojawiały się demony — ciemne postacie o pustych oczach, które szeptały mi do ucha słowa pełne nienawiści.
Najgorsza była noc przed Bożym Narodzeniem dwa lata temu. Andrzej wrócił pijany do domu i zaczął krzyczeć na mnie bez powodu. Kuba schował się pod stołem w kuchni i płakał. Wtedy zobaczyłam ją znowu — Śmierć stała w kącie salonu i patrzyła na nas bez słowa. Poczułam lodowaty chłód i wiedziałam, że coś się wydarzy.
Tydzień później Andrzej miał wypadek samochodowy. Przeżył cudem. Po tym wydarzeniu zaczął wierzyć w to, co mówimy z Kubą. Przestał pić i zaczął chodzić do kościoła razem z nami.
Ale duchy nie odeszły. Nadal pojawiają się w naszym życiu — czasem dobre, czasem złe. Kuba nauczył się z nimi rozmawiać i pomagać im przejść na drugą stronę. Ja też już się ich nie boję tak jak kiedyś.
Czasem zastanawiam się: dlaczego my? Dlaczego właśnie nas wybrano do widzenia tego wszystkiego? Czy to dar czy przekleństwo? Może są rzeczy na tym świecie, których nigdy nie powinniśmy rozumieć do końca?
Patrzę na Kubę i widzę w jego oczach spokój — taki sam spokój, jaki widziałam u aniołów we śnie. Może to wszystko ma jakiś sens? Może jesteśmy tu po to, by pomagać tym, którzy utknęli między światami?
A może to tylko nasza wyobraźnia? Czy ktoś jeszcze przeżywa coś podobnego? Czy odważylibyście się o tym opowiedzieć komuś bliskiemu?