Mój ojciec błaga mnie, bym wybaczył wujkowi, który mnie skrzywdził: Czy można zapomnieć o bólu?
– Mateusz, proszę cię, on jest naszym bratem… – głos ojca drżał, a ja patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, a za oknem padał deszcz, jakby świat chciał zmyć brud naszej historii. – On nie ma nikogo. Potrzebuje pomocy.
Zacisnąłem pięści pod stołem. W głowie wciąż słyszałem krzyk mamy sprzed lat, widziałem łzy ojca, kiedy wracał pobity przez własnego brata. Wujek Andrzej był dla mnie kiedyś bohaterem – starszy brat mojego taty, zawsze uśmiechnięty, z opowieściami o młodości. Ale potem coś się zmieniło. Alkohol, długi, agresja. Najpierw krzyczał na ojca, potem na mnie. Pamiętam ten dzień, kiedy pierwszy raz podniósł na mnie rękę. Miałem wtedy trzynaście lat.
– Mateusz, on się zmienił… – próbował jeszcze raz ojciec.
– Naprawdę w to wierzysz? – przerwałem mu ostro. – Przez niego mama odeszła! Przez niego baliśmy się wracać do domu! Nie pamiętasz?
Ojciec spuścił wzrok. Wiem, że pamiętał. Ale był inny niż ja – zawsze szukał usprawiedliwień dla innych, nawet jeśli sam cierpiał najbardziej. Może dlatego mama nie wytrzymała i zostawiła nas obu.
Przez lata unikaliśmy Andrzeja. Słyszeliśmy plotki: że stracił pracę, że spał na dworcu, że czasem widywano go pod sklepem monopolowym. Ja nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Ale ojciec… On nie potrafił odciąć się od rodziny.
Wszystko zmieniło się rok temu, kiedy Andrzej trafił do szpitala po pobiciu. Ojciec odwiedził go kilka razy i wrócił odmieniony. Zaczął mówić o przebaczeniu, o tym, że rodzina to rodzina, nawet jeśli boli.
– On jest chory, Mateusz. Nie ma nikogo poza nami. Jeśli mu nie pomożemy…
– To jego wybór! – wybuchłem. – On nas niszczył przez lata! A teraz mam udawać, że nic się nie stało?
Cisza w kuchni była gęsta jak mgła. Ojciec patrzył na mnie z bólem i rozczarowaniem.
– Synu… Ja też cierpiałem. Ale jeśli nie wybaczymy… to nigdy nie będziemy wolni.
Wyszedłem wtedy z domu trzaskając drzwiami. Cały dzień chodziłem po mieście, próbując zrozumieć ojca. Czy naprawdę można wybaczyć komuś takiemu jak Andrzej? Czy to ja jestem okrutny, czy po prostu chronię siebie?
Kilka dni później ojciec poprosił mnie, żebym pojechał z nim do szpitala. Odmówiłem. Widziałem jego rozczarowanie i poczułem się winny… ale nie mogłem inaczej.
W pracy byłem rozkojarzony. Koleżanka zapytała:
– Coś się stało?
Chciałem jej powiedzieć wszystko, ale tylko wzruszyłem ramionami.
Wieczorem zadzwonił ojciec:
– Mateusz… On pytał o ciebie.
– Nie chcę go widzieć.
– On żałuje…
– Za późno na żal!
Rozłączyłem się i poczułem ulgę pomieszaną z wstydem.
Minęły tygodnie. Ojciec coraz częściej znikał z domu – jeździł do Andrzeja, załatwiał mu lekarstwa, szukał dla niego mieszkania socjalnego. Ja coraz bardziej zamykałem się w sobie.
Pewnego wieczoru wróciłem do domu i zobaczyłem ojca siedzącego przy stole z głową opartą na dłoniach.
– Mateusz… On umiera.
Zamarłem.
– Lekarze mówią, że zostało mu kilka tygodni. Prosił, żebyś przyszedł.
Nie spałem całą noc. W głowie miałem obrazy z dzieciństwa: Andrzej krzyczący na ojca, Andrzej pijany na podłodze, Andrzej bijący mnie pasem za rozlane mleko… Ale też Andrzej śmiejący się przy grillu, opowiadający dowcipy…
Następnego dnia poszedłem do szpitala. Andrzej leżał blady i wychudzony. Spojrzał na mnie niepewnie.
– Mateusz…
Nie wiedziałem co powiedzieć.
– Przepraszam… – wyszeptał.
Czułem gniew i żal, ale też coś jeszcze – litość? Smutek? Nie wiem.
– Dlaczego? – zapytałem cicho. – Dlaczego nam to zrobiłeś?
Zaczął płakać. Nigdy wcześniej tego nie widziałem.
– Byłem głupi… Zazdrościłem twojemu ojcu… Wszystko straciłem przez własną głupotę…
Nie odpowiedziałem nic. Wyszedłem bez słowa.
Ojciec czekał na korytarzu.
– I co teraz? – zapytał cicho.
Nie wiedziałem. Przez kolejne dni odwiedzałem Andrzeja razem z ojcem. Pomagałem mu załatwić dokumenty do mieszkania socjalnego. Ale nie potrafiłem wybaczyć.
Kiedy Andrzej umarł, poczułem ulgę i pustkę jednocześnie. Ojciec płakał długo tej nocy.
Czasami myślę: czy można naprawdę wybaczyć komuś, kto cię skrzywdził? Czy przebaczenie to akt odwagi czy słabości? Czy ja kiedykolwiek będę wolny od tego bólu?