Mój świat runął w jednej chwili. Prawda, której nie chciałam znać…

Zadzwonił telefon. Głos po drugiej stronie powiedział: „Pani mąż miał wypadek. Ale to nie wszystko…”. Głos był zimny, urzędowy, jakby recytował wyuczony tekst. Poczułam, jak zamarza mi krew w żyłach. Zanim zdążyłam zapytać, co to znaczy, usłyszałam: „Musi pani przyjechać do szpitala. Jest przytomny, ale… był z nim ktoś jeszcze”.

Wybiegłam z domu bez kurtki, kluczy prawie nie trzymałam w dłoni. W głowie miałam tylko jedno: Michał. Mój Michał. Przecież jeszcze rano całował mnie na pożegnanie, obiecywał, że wróci wcześniej z pracy. Zawsze dotrzymywał słowa…

W taksówce dłonie mi drżały. Kierowca spojrzał na mnie w lusterku.
– Wszystko w porządku? – zapytał cicho.
– Mąż… wypadek – wyszeptałam, a łzy popłynęły same.

Szpital pachniał środkami do dezynfekcji i strachem. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do sali. Michał leżał na łóżku, blady, z opatrunkiem na czole. Obok niego siedziała kobieta. Młoda, ładna brunetka. Miała rozmazany makijaż i trzymała go za rękę.

– Aniu… – Michał spojrzał na mnie z przerażeniem.
– Kim ona jest? – zapytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Kobieta spuściła wzrok.
– To… to Magda – wyjąkał Michał. – Koleżanka z pracy.

Magda zerwała się z krzesła.
– Przepraszam… ja…
Wybiegła z sali, a ja zostałam sama z mężem i tysiącem pytań.

– Michał, powiedz mi prawdę. Co się stało? Dlaczego ona była z tobą?
Michał odwrócił wzrok.
– Aniu… nie chciałem cię ranić. To miało się skończyć…

Poczułam, jak świat osuwa mi się spod nóg.
– Miało się skończyć? Co miało się skończyć?!

Michał zaczął płakać. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie.
– Spotykałem się z Magdą od kilku miesięcy. Wiem, że to niewybaczalne… Ale przysięgam, chciałem to zakończyć. Dziś… dziś właśnie jej to powiedziałem. Pokłóciliśmy się w samochodzie. Nie zauważyłem czerwonego światła…

Usiadłam na krześle naprzeciwko niego. Czułam się jak w złym śnie.
– Dlaczego? – wyszeptałam. – Przecież byliśmy szczęśliwi…

Michał spuścił głowę.
– Byłem głupi. Czułem się niedoceniany w pracy, a Magda… słuchała mnie, rozumiała. Ale to ty jesteś moją rodziną. Kocham cię, Aniu.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam krzyczeć, bić pięściami w ścianę, uciec stamtąd jak najdalej. Ale zostałam.

Przez kolejne dni żyłam jak automat. Przynosiłam mu rzeczy do szpitala, rozmawiałam z lekarzami, odbierałam telefony od teściowej i naszej córki Oliwii, która studiowała w Krakowie i nie wiedziała jeszcze nic o zdradzie ojca.

Wieczorami płakałam w poduszkę. Przypominałam sobie nasze wspólne chwile: pierwszy pocałunek pod blokiem na Pradze, narodziny Oliwii, wakacje nad Bałtykiem. Czy to wszystko było kłamstwem?

Pewnej nocy zadzwoniła Magda.
– Aniu… wiem, że nie masz powodu mi wierzyć, ale chciałam ci powiedzieć jedno: Michał naprawdę cię kocha. Ja już się wycofałam. Proszę, nie niszczcie tego przez moją głupotę.

Nie odpowiedziałam jej nic. Po prostu rozłączyłam się i długo patrzyłam w ciemność.

Po powrocie Michała do domu atmosfera była gęsta jak mgła nad Wisłą jesienią. Unikaliśmy siebie nawzajem, rozmawialiśmy tylko o sprawach codziennych: rachunkach, zakupach, zdrowiu teścia.

Któregoś wieczoru usiadł obok mnie na kanapie.
– Aniu… wiem, że zawiodłem twoje zaufanie. Nie proszę o wybaczenie od razu. Ale chcę spróbować wszystko naprawić. Dla ciebie i dla Oliwii.

Spojrzałam na niego długo.
– Nie wiem, czy potrafię ci zaufać – powiedziałam szczerze. – Ale nie chcę też niszczyć naszej rodziny przez jeden błąd.

Zaczęliśmy chodzić na terapię dla par. Było trudno – każda rozmowa bolała jak otwieranie świeżej rany. Michał starał się jak mógł: gotował obiady, pisał mi liściki do pracy, zabierał mnie na spacery po Łazienkach jak dawniej.

Oliwia wróciła na święta do domu i od razu wyczuła napięcie.
– Co się dzieje? – zapytała pewnego wieczoru przy stole.
Spojrzeliśmy na siebie z Michałem i wiedziałam już, że musimy być wobec niej szczerzy.

Opowiedzieliśmy jej wszystko. Płakała razem ze mną.
– Mamo… tato… ja was kocham i chcę, żebyście byli razem. Ale musicie być wobec siebie uczciwi.

Minęły miesiące zanim zaczęliśmy znów rozmawiać normalnie. Zaufanie odbudowuje się powoli – cegiełka po cegiełce. Czasem jeszcze budzę się w nocy i pytam siebie: czy dobrze zrobiłam? Czy można wybaczyć zdradę?

Dziś patrzę na Michała inaczej niż kiedyś – widzę jego słabości i lęki, ale też siłę i determinację, by naprawić to, co zepsuł. Nasza rodzina przeszła przez piekło i wyszła z niego inna – może nawet silniejsza?

Czy każdą zdradę można wybaczyć? Czy warto walczyć o miłość mimo bólu? Może ktoś z was zna odpowiedź…