Narzeczony: Między oczekiwaniami a prawdą

– Kasia, odbierz, to Anka – powiedziała mama, podając mi telefon z lekkim uśmiechem, który miał ukryć jej ciekawość. Ledwo zdążyłam oderwać się od książki, a już czułam na sobie jej wzrok. Wzięłam głęboki oddech i odebrałam.

– Cześć, Anka – powiedziałam cicho, mając nadzieję, że rozmowa potrwa krótko.

– Kasia! – głos Anki był jak zawsze pełen energii. – Musisz mi natychmiast powiedzieć, czy to prawda! Słyszałam od Tomka, że twój narzeczony wrócił do Polski!

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Narzeczony. To słowo brzmiało jak wyrok. Przecież nie miałam narzeczonego. Przynajmniej nie w taki sposób, w jaki wszyscy sobie wyobrażali.

– Anka, nie wiem, skąd Tomek ma takie informacje… – zaczęłam niepewnie, ale ona już mnie nie słuchała.

– Kasia, przecież wszyscy wiedzą! Twoja mama opowiadała mojej mamie, że Michał wraca na stałe i że planujecie ślub! – wykrzyknęła z entuzjazmem.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Michał był moim przyjacielem z dzieciństwa. Wyjechał do Anglii trzy lata temu i od tamtej pory widzieliśmy się tylko przez ekran komputera. Owszem, kiedyś żartowaliśmy o ślubie, ale nigdy nie traktowaliśmy tego poważnie. Przynajmniej ja nie.

– Anka, muszę kończyć – przerwałam jej gwałtownie i rozłączyłam się. Telefon zadrżał w mojej dłoni. Mama weszła do pokoju z miną niewiniątka.

– I co tam Anka chciała? – zapytała niby mimochodem.

Spojrzałam na nią ostro.

– Mamo, dlaczego powiedziałaś wszystkim, że Michał jest moim narzeczonym? – zapytałam bez ogródek.

Mama wzruszyła ramionami.

– Kasiu, przecież to oczywiste! Michał zawsze był taki porządny chłopak. Każda dziewczyna by go chciała. A ty już nie jesteś dzieckiem… – zaczęła swoją wyuczoną śpiewkę.

– Ale ja go nie kocham! – wykrzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – On jest moim przyjacielem!

Mama spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Kasiu, czas dorosnąć. Nie możesz całe życie bujać w obłokach i czytać książek. Michał to dobra partia. Zastanów się nad tym poważnie.

Wybiegłam z pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Czułam się jak bohaterka taniego melodramatu, tylko że to była moja rzeczywistość.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Mama chodziła obrażona, tata udawał, że nic nie wie, a ja unikałam wszystkich rozmów o przyszłości. Każdy telefon od Anki czy innych znajomych przyprawiał mnie o dreszcze. Wszyscy gratulowali mi narzeczonego, którego nie miałam.

W końcu nadszedł dzień powrotu Michała. Mama przygotowała uroczystą kolację, jakbyśmy mieli świętować zaręczyny. Stół uginał się od jedzenia, a w powietrzu wisiała cisza pełna oczekiwań.

Michał wszedł do domu z szerokim uśmiechem i bukietem kwiatów dla mojej mamy.

– Kasiu! – przytulił mnie mocno. – Ale się stęskniłem!

Odwzajemniłam uścisk, ale czułam się dziwnie spięta.

Podczas kolacji mama co chwilę rzucała aluzje o wspólnej przyszłości i dzieciach. Michał patrzył na mnie pytająco, a ja unikałam jego wzroku.

Po kolacji usiedliśmy razem na kanapie.

– Kasia, co tu się dzieje? – zapytał cicho Michał. – Twoja mama mówiła coś o zaręczynach…

Westchnęłam ciężko.

– Michał, przepraszam cię za to wszystko. Moja mama… ona sobie coś ubzdurała. Wszyscy myślą, że jesteśmy parą.

Michał roześmiał się nerwowo.

– No to pięknie… A ja myślałem, że wracam do Polski po przyjaciela, a nie narzeczoną!

Spojrzałam na niego z wdzięcznością.

– Musimy im powiedzieć prawdę – powiedziałam stanowczo.

Wieczorem zebrałam całą rodzinę w salonie. Mama patrzyła na mnie z nadzieją w oczach.

– Mamo, tato… muszę wam coś powiedzieć – zaczęłam drżącym głosem. – Michał i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie planujemy ślubu ani wspólnej przyszłości jako para.

Mama pobladła.

– Kasiu, nie rozumiem… Przecież zawsze byliście razem…

Tata spojrzał na mnie łagodnie.

– Dajcie Kasi spokój – powiedział cicho. – To jej życie.

Mama rozpłakała się i wybiegła z pokoju. Michał położył mi rękę na ramieniu.

– Dobrze zrobiłaś – szepnął.

Przez następne dni w domu panowała cisza. Mama unikała mnie wzrokiem, a ja czułam się winna za jej rozczarowanie. Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę jestem egoistką? Czy powinnam była poświęcić swoje szczęście dla spokoju rodziny?

Minęły tygodnie zanim mama zaczęła ze mną normalnie rozmawiać. Zrozumiała w końcu, że nie może żyć moim życiem za mnie. Michał został moim najlepszym przyjacielem i wsparciem w trudnych chwilach.

Czasem zastanawiam się, ile osób żyje według cudzych oczekiwań i ile szczęścia przez to tracimy? Czy warto poświęcać siebie dla iluzji rodzinnego szczęścia? Może czasem trzeba mieć odwagę powiedzieć „nie” – nawet jeśli boli.