Nie jestem niańką ani służącą: Gdy powiedziałam córce, że mam własne życie

– Mamo, przecież wiesz, że nie mam nikogo innego! – głos Agaty drżał, a ja czułam, jak ściska mnie w gardle. Stałyśmy naprzeciwko siebie w mojej kuchni, a za oknem deszcz bębnił o parapet.

– Agata, ja naprawdę nie mogę już tak dalej – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo. – Mam swoje życie. Chcę czasem wyjść do kina, spotkać się z koleżankami, pojechać na wycieczkę. Nie mogę być zawsze pod telefonem, gotowa rzucić wszystko, bo ty musisz zostać dłużej w pracy.

Wiem, jak to zabrzmiało. Wiem też, że dla niej byłam zawsze tą niezawodną przystanią – odkąd urodził się Staś, byłam przy niej niemal codziennie. Przez ostatnie cztery lata moje życie kręciło się wokół wnuka i córki. Ale ile można?

Agata spojrzała na mnie z wyrzutem. – Wszyscy mają babcie na miejscu. Tylko ty musisz być inna! – rzuciła z goryczą.

Poczułam ukłucie winy. Przecież sama pamiętam, jak moja mama pomagała mi przy Agacie i jej bracie. Ale to były inne czasy. Mama nie pracowała zawodowo, a ja… Ja całe życie byłam sama. Po śmierci męża wszystko spadło na mnie. Pracowałam, wychowywałam dzieci, nie miałam czasu na siebie. Teraz, gdy przeszłam na emeryturę, chciałam wreszcie poczuć się wolna.

– Agata, ja cię kocham – powiedziałam łagodniej. – Ale nie mogę być twoją niańką na pełen etat. Potrzebuję też czegoś dla siebie.

– To po co w ogóle jesteś babcią?! – krzyknęła i wybiegła z kuchni.

Zostałam sama z dźwiękiem deszczu i ciężarem własnych myśli. Czy jestem złą matką? Złą babcią? Czy naprawdę mam prawo do własnego życia?

Wieczorem zadzwonił telefon. To był mój syn, Tomek.

– Mamo, co się stało? Agata płakała przez telefon…

Westchnęłam ciężko.

– Tomek, ja już nie daję rady. Ona traktuje mnie jak darmową opiekunkę. Nie rozumie, że chcę mieć czas dla siebie.

– Wiesz, ona ma ciężko… – zaczął niepewnie.

– A ja? Ja całe życie miałam ciężko! – przerwałam mu ostrzej niż zamierzałam. – Teraz chciałabym choć trochę odpocząć.

Tomek milczał przez chwilę.

– Może powinniście porozmawiać spokojniej…

– Próbowałam – wyszeptałam.

Po rozmowie długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: pierwsze kroki Agaty, jej płacz po rozstaniu z ojcem, moje nieprzespane noce… Zawsze byłam dla niej. Ale czy to znaczy, że teraz muszę rezygnować z siebie?

Następnego dnia Agata przyszła po Stasia. Była blada i miała podkrążone oczy.

– Przepraszam za wczoraj – powiedziała cicho. – Po prostu… boję się zostać sama ze wszystkim.

Objęłam ją mocno.

– Rozumiem cię, kochanie. Ale musimy znaleźć inne rozwiązanie. Może Staś pójdzie do przedszkola na dłużej? Albo znajdziesz opiekunkę na kilka godzin?

Agata pokiwała głową, ale widziałam w jej oczach łzy.

Przez kolejne dni atmosfera była napięta. Czułam się winna i jednocześnie zła – na nią i na siebie. Zaczęłam unikać telefonu, wychodziłam na długie spacery po parku, próbowałam czytać książki, ale myśli ciągle wracały do naszej rozmowy.

W sobotę spotkałyśmy się całą rodziną u Tomka na obiedzie. Było sztywno. Tomek próbował rozładować atmosferę żartami, ale nikt się nie śmiał. Staś bawił się klockami pod stołem.

W pewnym momencie moja synowa, Magda, odezwała się cicho:

– Moja mama też nie zawsze może mi pomóc… Czasem czuję się okropnie samotna z tym wszystkim.

Agata spojrzała na nią zaskoczona.

– Naprawdę? Myślałam, że masz wszystko pod kontrolą…

Magda uśmiechnęła się smutno.

– Każda z nas czasem potrzebuje wsparcia. Ale nie możemy oczekiwać od naszych mam, że poświęcą dla nas całe swoje życie.

Wtedy Tomek objął Magdę i powiedział:

– Musimy sobie pomagać nawzajem jako rodzina. Nie tylko polegać na mamie.

Poczułam ulgę i wdzięczność. Może wreszcie ktoś mnie zrozumiał?

Po obiedzie Agata podeszła do mnie na tarasie.

– Mamo… Przepraszam jeszcze raz. Wiem, że przesadziłam. Po prostu boję się być taką matką jak ty – silną i samodzielną. Ja taka nie jestem.

Złapałam ją za rękę.

– Każda z nas jest inna. Ale musisz nauczyć się prosić o pomoc innych – nie tylko mnie.

Przytuliłyśmy się długo i mocno. Poczułam, jak spada mi z serca ciężar ostatnich dni.

Od tamtej pory nasze relacje powoli zaczęły się zmieniać. Agata znalazła opiekunkę do Stasia na kilka godzin tygodniowo i zapisała go na zajęcia w klubiku malucha. Ja zaczęłam chodzić na zajęcia taneczne dla seniorów i spotykać się z przyjaciółkami na kawie.

Czasem jeszcze czuję ukłucie winy – gdy widzę zmęczenie w oczach Agaty albo słyszę jej westchnienie przez telefon. Ale wiem już jedno: nie mogę żyć tylko dla innych.

Czy to egoizm? Czy matka ma prawo postawić granicę? A może właśnie wtedy pokazuje swoim dzieciom najważniejszą lekcję – jak dbać o siebie?