„Nie mam matki” – Historia Damiana, który przysiągł sobie, że nigdy nie wybaczy
– Damian, proszę… Pozwól mi chociaż spojrzeć na ciebie – jej głos drżał, a ja czułem, jak wzbiera we mnie fala gniewu. Stałem na korytarzu przed drzwiami babcinego mieszkania, zaciśnięte pięści ukryte w kieszeniach kurtki.
– Nie mam matki – powiedziałem cicho, ale stanowczo. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę schodów, nie oglądając się za siebie. Słyszałem jeszcze jej cichy szloch, ale nie zatrzymałem się. Nie mogłem.
Od dziecka wiedziałem, że jestem inny. Kiedy miałem trzy lata, tata spakował walizkę i wyszedł z domu. Pamiętam ten dzień jak przez mgłę – krzyk mamy, trzask drzwi, a potem cisza. Mama długo płakała, a ja nie rozumiałem, dlaczego już nie przytula mnie wieczorem tata. Zamiast niego była babcia – ciepła, pachnąca drożdżówkami i kawą zbożową. To ona tuliła mnie do snu, to ona uczyła mnie pierwszych wierszyków do przedszkola i szykowała kanapki do szkoły.
Mama była coraz bardziej nieobecna. Najpierw zamykała się w sobie, potem zaczęła znikać na całe dnie. W końcu pewnego dnia powiedziała: „Damianek, muszę wyjechać do Niemiec. Tam zarobię pieniądze i będzie nam lepiej”. Miałem wtedy sześć lat i nie rozumiałem, dlaczego lepiej oznacza, że zostanę sam z babcią.
Przez pierwsze miesiące dzwoniła co tydzień. Opowiadała o pracy w hotelu, o tym, jak bardzo za mną tęskni. Ale z czasem telefony stawały się coraz rzadsze. Zaczęła wysyłać paczki – nowe ubrania, zabawki, słodycze. Babcia mówiła: „Mama cię kocha, tylko musi ciężko pracować”. Ale ja czułem się coraz bardziej samotny.
W szkole dzieci pytały: „A gdzie twoja mama?”. Kłamałem, że jest chora albo że pracuje daleko. Nauczycielka patrzyła na mnie ze współczuciem, a ja nienawidziłem tego spojrzenia. Wolałem być niewidzialny.
Babcia była moim całym światem. To ona przychodziła na wywiadówki, to ona płakała ze wzruszenia na moim pierwszym przedstawieniu w szkole. Gdy miałem gorączkę, siedziała przy mnie całą noc. Czułem się przy niej bezpieczny – ale jednocześnie wiedziałem, że czegoś mi brakuje.
Kiedy miałem dziesięć lat, mama przestała dzwonić prawie całkowicie. Przysyłała tylko pieniądze i krótkie listy: „Przepraszam, Damianek, mam dużo pracy”. Przestałem na nie odpowiadać. Wtedy przysiągłem sobie: nigdy jej nie wybaczę.
Czas płynął. Dorastałem szybciej niż rówieśnicy – musiałem pomagać babci w domu, robić zakupy, gotować obiady. Czasem zazdrościłem kolegom ich rodzinnych obiadów i wspólnych wakacji nad morzem. Ja miałem tylko babcię i pustkę po rodzicach.
Gdy skończyłem liceum, babcia zachorowała. Spędzałem z nią całe dnie w szpitalu. Mama zadzwoniła wtedy po raz pierwszy od lat.
– Damian… Jak babcia? – jej głos był obcy, zimny.
– Sama mogłabyś zadzwonić do niej – odpowiedziałem szorstko.
– Pracuję… Nie mogę przyjechać…
– Jasne – rzuciłem i rozłączyłem się.
Babcia odeszła kilka miesięcy później. Byłem wtedy sam jak palec. Na pogrzebie pojawiła się mama – pierwszy raz od dziesięciu lat widziałem ją na żywo. Stała z boku, ubrana na czarno, z twarzą ukrytą za ciemnymi okularami. Nie podszedłem do niej.
Po pogrzebie próbowała ze mną rozmawiać:
– Damian… Wiem, że cię zawiodłam…
– Nie mam matki – powtórzyłem wtedy po raz pierwszy.
Przez kolejne lata żyłem jak automat. Skończyłem studia, znalazłem pracę w sklepie komputerowym. Wynająłem małe mieszkanie na Pradze i próbowałem ułożyć sobie życie bez rodziny. Czasem śniła mi się babcia – jej ciepłe dłonie i spokojny głos koiły moje lęki.
Pewnego dnia dostałem list od mamy:
„Damianie,
Wiem, że byłam złą matką. Przepraszam cię za wszystko. Chciałabym cię zobaczyć choć raz… Proszę, daj mi szansę.”
Przeczytałem ten list dziesięć razy i podarłem go na drobne kawałki.
Ale ona nie odpuszczała. Po kilku tygodniach pojawiła się pod moimi drzwiami.
– Damian…
Zamknąłem drzwi bez słowa.
Zaczęła przychodzić coraz częściej – zostawiała pod drzwiami paczki z jedzeniem, listy, czasem kwiaty. Czułem narastającą wściekłość i żal. Dlaczego teraz? Dlaczego wtedy mnie zostawiła?
Pewnego wieczoru usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je gwałtownie.
– Czego chcesz? – zapytałem ostro.
– Chcę tylko porozmawiać… Proszę cię…
– Nie mam matki – powtórzyłem po raz kolejny.
Widziałem łzy w jej oczach. Przez chwilę chciałem ją przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze… Ale nie potrafiłem.
Zamknąłem drzwi i osunąłem się na podłogę. Płakałem długo – pierwszy raz od śmierci babci.
Minęły miesiące. Mama przestała przychodzić. Zostawiła tylko jeden list:
„Nie będę już ci przeszkadzać. Kocham cię.”
Czasem zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem. Czy można wybaczyć matce, która zostawiła swoje dziecko? Czy ja kiedykolwiek będę potrafił zaufać komukolwiek?
Może to ja jestem winny? Może powinienem był dać jej szansę?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć?