Nieposprzątane płatki i nieposkładane życie: Historia jednej rodziny
– Michał, ile razy mam ci powtarzać? To twoje płatki, twoje śniadanie, twój bałagan! – głos Kasi drżał, a ja poczułam znajome ukłucie niepokoju w żołądku. Stałam w progu kuchni, patrząc na rozsypane po całej podłodze kolorowe płatki. Mój wnuk Staś raczkował między nimi, z zapałem rozgarniając je na boki, jakby to była najwspanialsza zabawa świata.
Michał siedział przy stole z kubkiem kawy, udając, że nie słyszy. Znałam ten jego wyraz twarzy – upór wymieszany z bezradnością. Przypomniałam sobie, jak był mały i zawsze uciekał od obowiązków. Wtedy wydawało mi się to zabawne. Teraz widziałam, jak bardzo się myliłam.
– Kasia, przecież zaraz posprzątam – mruknął w końcu Michał, nie odrywając wzroku od telefonu.
– Zaraz? – Kasia wybuchła śmiechem, ale był to śmiech gorzki. – Zaraz, czyli kiedy? Jak Staś zje połowę z podłogi? Albo jak ja się poślizgnę i złamię nogę?
Stałam nieruchomo, czując się jak intruz we własnym domu. Od kiedy Michał z Kasią i Stasiem zamieszkali u mnie po utracie pracy przez Michała, codzienność stała się polem minowym. Każdy dzień zaczynał się od drobnych spięć, które narastały do wieczora.
– Mamo, powiedz coś! – Kasia zwróciła się do mnie nagle. – Ty go wychowałaś! Może ciebie posłucha!
Zacisnęłam dłonie na fartuchu. Chciałam stanąć po stronie synowej, bo wiedziałam, że ma rację. Ale przecież to mój syn. Moje dziecko. Jak mogłam przyznać się do porażki?
– Michał… – zaczęłam niepewnie. – Może rzeczywiście powinieneś posprzątać. Staś zaraz wszystko rozdepcze.
Michał spojrzał na mnie z wyrzutem. – No jasne, wszyscy przeciwko mnie. Zawsze tak jest.
Kasia przewróciła oczami i wyszła z kuchni trzaskając drzwiami. Staś zaczął płakać, przestraszony nagłym hałasem. Michał westchnął ciężko i wstał od stołu.
– Daj spokój, mamo – powiedział cicho. – Ona ciągle ma pretensje. Cokolwiek zrobię, jest źle.
Patrzyłam na niego i widziałam chłopca zagubionego w dorosłym świecie. Chciałam go przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale wiedziałam, że to nie wystarczy.
Wieczorem usiadłam sama w salonie. Słyszałam zza ściany ciche szlochy Kasi i stłumione głosy Michała. Przypomniałam sobie własne małżeństwo – mojego męża Zbyszka, który nigdy nie pomagał w domu. Zawsze mówił: „To kobiece sprawy”. Ja milczałam i sprzątałam po wszystkich.
Może to ja nauczyłam Michała tej bierności? Może powinnam była walczyć o równość w domu?
Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Tym razem Staś wylał sok na dywan w salonie. Kasia próbowała go wytrzeć, ale Michał tylko wzruszył ramionami.
– To tylko dziecko – powiedział obojętnie.
– Ale ten dywan jest twojej mamy! – Kasia była bliska łez.
Poczułam narastającą frustrację. Czy naprawdę muszę być sędzią we własnym domu? Czy nie zasłużyłam na spokój na stare lata?
Wieczorem usiadłam z Kasią przy herbacie.
– Przepraszam cię – powiedziałam cicho. – Może powinnam była inaczej wychować Michała.
Kasia spojrzała na mnie ze zmęczeniem w oczach.
– On nie jest zły – szepnęła. – Po prostu nie rozumie, że dom to wspólna odpowiedzialność.
Przez kolejne dni atmosfera gęstniała. Michał coraz częściej wychodził z domu pod pretekstem szukania pracy. Kasia zamykała się w pokoju ze Stasiem. Ja sprzątałam po wszystkich, bo nie mogłam patrzeć na bałagan.
Pewnego wieczoru usłyszałam ich kłótnię przez cienką ścianę.
– Mam dość! – krzyczała Kasia. – Albo zaczniesz mi pomagać, albo wracam do mamy!
– To idź! – odpowiedział Michał z rozpaczą w głosie. – I tak nigdy nie jesteś zadowolona!
Zamarłam. Czy naprawdę do tego doszło? Czy moja rodzina miała się rozpaść przez rozsypane płatki i niewytarty sok?
Następnego dnia Kasia spakowała kilka rzeczy Stasia do torby.
– Jadę do mamy na kilka dni – powiedziała bez emocji.
Michał patrzył na nią bez słowa. Ja próbowałam ją zatrzymać, ale wiedziałam, że musi odpocząć.
Zostaliśmy sami z Michałem. Siedział przy stole i patrzył w pustkę.
– Mamo… – zaczął cicho. – Myślisz, że ona wróci?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chciałam wierzyć, że tak. Ale wiedziałam też, że jeśli nic się nie zmieni, Kasia nie będzie miała do czego wracać.
Przez kolejne dni Michał był jak cień samego siebie. Sprzątał po sobie, gotował proste obiady dla nas dwojga. Widziałam jego wysiłek i poczucie winy.
Po tygodniu Kasia wróciła z Stasiem.
– Chcę spróbować jeszcze raz – powiedziała cicho. – Ale musisz mi pomóc.
Michał skinął głową i objął ją mocno.
Patrzyłam na nich i czułam ulgę pomieszaną ze smutkiem. Wiedziałam, że przed nimi długa droga.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawić błędy przeszłości? Czy wystarczy chcieć się zmienić? A może są rzeczy, których już nie da się odwrócić?