Po latach spotkałam swoją pierwszą miłość. Mąż powiedział, że jeśli chcę z nim porozmawiać, to mam się wyprowadzić: Ale we mnie zmieniło się wszystko
– Marta? To ty?
Głos był cichy, prawie nieśmiały, ale w tej jednej sylabie było coś znajomego, co przeszyło mnie na wskroś. Podniosłam głowę znad telefonu, próbując rozpoznać twarz mężczyzny stojącego przede mną w kolejce do okienka w urzędzie. Przez ułamek sekundy nie wiedziałam, kim jest – a potem wszystko wróciło. Zapach lipowych alei w czerwcu, śmiech na ławce pod blokiem, pierwsze nieporadne pocałunki. Michał.
– Michał? – wyszeptałam, czując, jak serce wali mi jak oszalałe.
Uśmiechnął się niepewnie. – Minęło trochę czasu.
Chciałam odpowiedzieć coś banalnego, ale głos ugrzązł mi w gardle. Przez chwilę staliśmy tak, jakby świat wokół nas przestał istnieć – tylko ja i on, dwie dorosłe osoby z bagażem lat i rozczarowań.
– Co u ciebie? – zapytał w końcu, a ja poczułam, że zaraz się rozpłaczę.
– W porządku – skłamałam. – Praca, dom… dzieci.
– Ja też mam córkę – powiedział cicho. – Ale jestem sam.
Wtedy urzędniczka zawołała moje nazwisko i musiałam podejść do okienka. Odebrałam dowód, ręce mi drżały. Kiedy wróciłam, Michała już nie było. Zostawił jednak na ławce karteczkę: „Zadzwoń, jeśli chcesz pogadać. Michał”. Numer telefonu zapisany starannym pismem.
Przez cały wieczór nie mogłam przestać o nim myśleć. Mąż, Paweł, zauważył moją nieobecność myślami.
– Coś się stało? – zapytał przy kolacji.
– Nie… po prostu zmęczona jestem – odpowiedziałam wymijająco.
Ale w środku aż kipiałam od emocji. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. Wspomnienia wracały falami: nasze rozstanie po maturze, bo on wyjechał na studia do Krakowa, a ja zostałam w Warszawie. Obietnice pisane na kartkach pocztowych i łzy w poduszkę. Potem życie potoczyło się swoim torem – Paweł pojawił się w moim życiu jak ktoś rozsądny i stabilny. Michał był burzą, Paweł był spokojem.
Rano długo patrzyłam na karteczkę z numerem. W końcu napisałam SMS-a: „Cześć. Może kawa?”
Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Żoliborzu. Michał był starszy, trochę posiwiały przy skroniach, ale w oczach miał ten sam błysk co kiedyś.
– Myślałem o tobie przez te wszystkie lata – powiedział nagle. – Wiem, że to głupie…
– Nie jest głupie – przerwałam mu cicho.
Rozmawialiśmy godzinami. O wszystkim i o niczym. O tym, jak bardzo życie nas rozczarowało i jak bardzo czasem tęsknimy za tymi dawnymi marzeniami.
Kiedy wróciłam do domu późnym popołudniem, Paweł już czekał. Siedział przy stole z kubkiem herbaty i patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem.
– Gdzie byłaś?
– Spotkałam starego znajomego – powiedziałam zgodnie z prawdą.
– Michała? – zapytał od razu. Zamarłam.
– Skąd wiesz?
– Dzwoniła do mnie twoja siostra. Podobno widziała was razem w kawiarni.
Zrobiło mi się gorąco ze złości i wstydu jednocześnie.
– To nie tak…
– Marta, jeśli chcesz z nim rozmawiać, jeśli chcesz do niego wrócić… to się wyprowadź. Nie będę robił z siebie idioty.
Jego słowa były jak policzek. Poczułam się jak dziecko przyłapane na kradzieży cukierka. Ale przecież nic złego nie zrobiłam! Czy rozmowa to już zdrada?
Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak śmietana. Paweł chodził naburmuszony, dzieci wyczuwały napięcie i pytały: „Mamo, czemu tata jest smutny?”
Moja matka zadzwoniła wieczorem:
– Marta, co ty wyprawiasz? Paweł to porządny człowiek! Nie rób głupstw przez jakieś stare zauroczenie!
A ja czułam się coraz bardziej rozdarta. Z jednej strony lojalność wobec męża i dzieci, z drugiej – serce bijące szybciej na myśl o Michale.
W pracy byłam nieobecna duchem. Koleżanka z biura zapytała:
– Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś miała zaraz się rozpłakać.
Nie odpowiedziałam. Bałam się własnych uczuć.
Michał pisał codziennie krótkie wiadomości: „Jak się czujesz?”, „Myślę o tobie”.
W końcu Paweł postawił sprawę jasno:
– Albo on, albo ja. Nie będę żył w trójkącie emocjonalnym.
Wyprowadziłam się na kilka dni do siostry. Dzieci płakały, matka dzwoniła co godzinę. Michał zaproponował spotkanie w parku Skaryszewskim.
Siedzieliśmy na ławce pod kasztanem. Michał ujął moją dłoń:
– Nie chcę cię rozbijać rodziny. Ale jeśli jesteś nieszczęśliwa…
Poczułam łzy napływające do oczu.
– Sama nie wiem czego chcę – wyszeptałam.
Wróciłam do pustego mieszkania siostry i długo patrzyłam w sufit. Przypomniały mi się wszystkie chwile z Pawłem: narodziny dzieci, wspólne wakacje nad morzem, wieczory przy winie i śmiech z głupich żartów. Ale przypomniały mi się też kłótnie o pieniądze, jego milczenie po awanturach i moje poczucie samotności nawet wtedy, gdy był obok.
Zadzwoniłam do matki:
– Mamo…
– Dziecko, życie to nie bajka! Każdy ma swoje rozczarowania! Myślisz, że ja nie miałam pokus? Ale rodzina jest najważniejsza!
Nie spałam całą noc. Nad ranem napisałam Pawłowi długiego maila. Opisałam wszystko: swoje uczucia, lęki i tęsknoty za czymś utraconym dawno temu.
Odpisał krótko: „Nie wiem czy potrafię ci wybaczyć”.
Minęły tygodnie pełne ciszy i napięcia. Dzieci pytały coraz częściej: „Mamo, kiedy wrócisz?”
Spotkałam się jeszcze raz z Michałem.
– Kocham cię – powiedział nagle. – Ale nie mogę być powodem twojego cierpienia.
Objął mnie mocno i długo milczeliśmy.
Wróciłam do domu Pawła po miesiącu rozłąki. Byliśmy inni – oboje poranieni i ostrożni jak zwierzęta po burzy.
Dziś siedzę przy kuchennym stole i patrzę na Pawła układającego puzzle z naszymi dziećmi. Wiem już jedno: nic nie jest czarno-białe. Miłość to wybór powtarzany codziennie od nowa – czasem trudny, czasem bolesny.
Czy można być szczęśliwym bez rezygnacji z części siebie? Czy każda tęsknota musi oznaczać zdradę?