Siedem nieprzespanych nocy: Jak mój mąż stał się dla mnie obcy

Siedzę na brzegu łóżka, wpatrując się w ciemność. Zegar na ścianie wybija trzecią w nocy. Słyszę tylko cichy oddech Lany, która śpi w drugim pokoju. Każdy dźwięk w pustym mieszkaniu brzmi jak wyrok. „Dlaczego nie odbierasz telefonu, Michał?” – szepczę do siebie, choć wiem, że nie usłyszy. Od siedmiu dni nie mam od niego żadnej wiadomości. Po prostu wyszedł pewnego wieczoru, mówiąc: „Muszę się przewietrzyć. Jadę do rodziców.” I tyle. Żadnego wyjaśnienia, żadnego spojrzenia w oczy.

Pierwszej nocy czekałam do rana, wpatrując się w ekran telefonu. Drugiej – zaczęłam dzwonić do jego matki, ale ona tylko powtarzała: „Michał potrzebuje czasu. Daj mu spokój.” Moja mama, kiedy przyszła do mnie rano z rosołem i troską w oczach, powiedziała: „On jest po prostu zmęczony. Praca, dom, dziecko… Może się wypalił?” Ale ja czuję, że to coś więcej. Że coś pękło i nie wiem nawet kiedy.

W pracy udaję, że wszystko jest w porządku. Koleżanki pytają: „Jak tam Michał?” Odpowiadam automatycznie: „Wszystko dobrze, jest u rodziców, pomaga im przy remoncie.” Kłamstwo przychodzi mi coraz łatwiej, ale serce boli coraz mocniej. Wieczorami Lana pyta: „Mamo, kiedy tata wróci?” A ja nie potrafię jej odpowiedzieć. Przytulam ją mocno i czuję, jak łzy spływają mi po policzkach.

Zawsze byliśmy zgodnym małżeństwem. Poznaliśmy się na studiach w Krakowie. Michał był duszą towarzystwa, ja raczej cicha i zamknięta w sobie. On mnie otworzył na świat, nauczył śmiać się z drobiazgów. Po ślubie zamieszkaliśmy w małym mieszkaniu na Ruczaju. Było ciasno, ale szczęśliwie. Kiedy urodziła się Lana, Michał płakał ze wzruszenia.

Ostatnie miesiące były jednak trudne. Michał coraz częściej wracał późno z pracy, zamykał się w sobie. Ja byłam zmęczona opieką nad Laną i domem. Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi: kto wyniesie śmieci, kto zrobi zakupy, kto odbierze Lanę z przedszkola. Pewnego wieczoru wybuchłam: „Nie poznaję cię! Gdzie jest ten Michał, którego kochałam?” On spojrzał na mnie obojętnie i wyszedł do drugiego pokoju.

Wciąż pamiętam naszą ostatnią rozmowę przed jego wyjściem:

– Michał, możemy porozmawiać?
– O czym? – zapytał bez entuzjazmu.
– O nas… Boję się, że coś się między nami psuje.
– Może po prostu już nie umiemy być razem? – rzucił cicho.

Te słowa dźwięczą mi w głowie każdej nocy. Czy naprawdę już nie umiemy być razem? Czy to wszystko przez rutynę? Przez zmęczenie? A może przez coś jeszcze…

Wczoraj znalazłam w jego szufladzie stary list od koleżanki z pracy – Agaty. Zawsze mówił, że to tylko znajoma. List był krótki: „Dziękuję za wczorajszą rozmowę. Dobrze mieć kogoś takiego jak ty obok.” Poczułam ukłucie zazdrości i strachu. Czy Michał odszedł do niej? Czy to ja coś zrobiłam źle?

Moja mama powtarza: „Nie szukaj winy tylko w sobie.” Ale jak mam nie szukać? Przeglądam nasze wspólne zdjęcia – uśmiechnięci na Mazurach, szczęśliwi na ślubie kuzynki… Gdzie podziało się to szczęście?

Dziś rano Lana zapytała:
– Mamo, czy tata już nas nie kocha?
Zatkało mnie. Przytuliłam ją mocno i powiedziałam:
– Tata musi sobie wszystko przemyśleć. Ale bardzo cię kocha.
Nie wiem, czy to prawda.

Wieczorem zadzwoniłam jeszcze raz do jego matki:
– Pani Zosiu, proszę mi powiedzieć szczerze – czy Michał wróci?
Usłyszałam tylko westchnienie:
– On sam nie wie, co robić…

Czuję się jakbym była zawieszona między dwoma światami – tym dawnym, pełnym miłości i tym obecnym, pełnym pustki i ciszy. Każda noc jest walką z myślami: co mogłam zrobić inaczej? Czy powinnam była bardziej go wspierać? Czy za dużo wymagałam?

Próbuję żyć normalnie – gotuję obiady, sprzątam mieszkanie, pomagam Lanusi z rysowaniem kotków do przedszkola. Ale każda czynność przypomina mi o nim – o tym, jak śmiał się z jej pierwszych słów, jak razem piekliśmy ciasto na święta.

Czasem mam ochotę po prostu zadzwonić i krzyknąć: „Wróć! Nie zostawiaj nas!” Ale coś mnie powstrzymuje – duma? Strach przed odrzuceniem? A może świadomość, że jeśli wróci tylko dlatego, że go błagam… to już nie będzie to samo?

Siódma noc bez snu. Siedzę przy oknie i patrzę na światła miasta. W głowie kłębią się pytania bez odpowiedzi. Czy można odbudować coś, co się rozpadło? Czy warto walczyć o miłość za wszelką cenę?

Może ktoś z was też kiedyś czuł się tak zagubiony? Czy można jeszcze uwierzyć w siebie po takim rozstaniu?