Tajemnice rodzinne: E-mail od prababci, który zmienił wszystko
– Czy ty w ogóle wiesz, kim była twoja babka? – zapytałam ojca, trzymając w ręku wydrukowaną wiadomość. Siedział przy kuchennym stole, zgarbiony, z kubkiem zimnej już kawy. Spojrzał na mnie tak, jakby widział ducha.
– Nie chcę o tym rozmawiać, Aniu – powiedział cicho, a jego głos zadrżał. – To nie jest twoja sprawa.
Ale to była moja sprawa. Od lat czułam, że w naszej rodzinie coś jest nie tak. Ojciec zawsze powtarzał, że nie zna swojej matki, a o babci Marii mówiło się tylko szeptem. Mama unikała tematu, a dziadek Jan zmarł, zanim zdążyłam go zapytać o cokolwiek. Teraz jednak dostałam e-maila od kobiety o imieniu Krystyna. „Jestem twoją prababcią. Czy chcesz wiedzieć prawdę?” – napisała. Przeczytałam tę wiadomość kilkanaście razy, zanim odważyłam się odpisać.
W nocy nie mogłam spać. Wpatrywałam się w sufit i zastanawiałam się, co takiego mogło się wydarzyć, że ojciec przez całe życie udawał sierotę. Czy to możliwe, że jego matka żyje? A jeśli tak – dlaczego nigdy się z nim nie skontaktowała?
Odpisałam Krystynie następnego dnia. „Chcę wiedzieć wszystko” – napisałam drżącymi palcami. Odpowiedź przyszła szybko. „Spotkajmy się w kawiarni Pod Aniołem w Krakowie. Przyjdź sama.”
Nie powiedziałam ojcu o spotkaniu. Bałam się jego reakcji. Wsiadłam w pociąg do Krakowa z bijącym sercem i głową pełną pytań. Kawiarnia była mała i przytulna, pachniało świeżo mieloną kawą i cynamonem. Przy jednym ze stolików siedziała starsza kobieta o prostych siwych włosach i przenikliwych oczach.
– Aniu? – zapytała cicho.
Przytaknęłam i usiadłam naprzeciwko niej. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.
– Twój ojciec… Marek… On nigdy nie chciał mnie znać – zaczęła Krystyna, a jej głos był łamliwy jak cienka porcelana. – Ale ja muszę ci powiedzieć prawdę.
Słuchałam jej opowieści jak zahipnotyzowana. Krystyna urodziła mojego dziadka Jana w 1945 roku, tuż po wojnie. Była wtedy młodą dziewczyną z małej wsi pod Tarnowem. Jej rodzice byli surowi i religijni, a ona zakochała się w żołnierzu z Warszawy. Kiedy zaszła w ciążę, wyrzucili ją z domu.
– Przez kilka lat tułałam się po rodzinie – mówiła Krystyna, ściskając filiżankę tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. – W końcu oddałam Jana do domu dziecka. Nie miałam wyjścia.
Łzy płynęły jej po policzkach. – Po latach próbowałam go odnaleźć, ale już wtedy miał nową rodzinę… Twojego ojca urodziła mu Maria, kobieta, która go adoptowała.
Zrozumiałam wtedy, dlaczego ojciec nigdy nie mówił o swojej matce. On sam nie wiedział, kim ona jest.
Po powrocie do domu długo siedziałam na łóżku z telefonem w ręku. W końcu zadzwoniłam do ojca.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.
Przyszedł do mojego pokoju wieczorem, kiedy mama już spała.
– Spotkałam się z Krystyną – zaczęłam powoli. – Ona jest twoją matką.
Ojciec pobladł i przez chwilę myślałam, że zemdleje.
– Dlaczego to zrobiłaś? – wyszeptał. – Po co rozdrapujesz stare rany?
– Bo to twoja historia! Nasza historia! Nie możesz całe życie uciekać przed prawdą!
Wybuchnął płaczem. Po raz pierwszy widziałam go takiego bezbronnego.
– Ja… ja nie chcę jej znać – mówił przez łzy. – Zostawiła mnie! Nigdy jej nie wybaczę!
Próbowałam go przekonać, że każdy ma prawo do błędów i drugiej szansy. Ale on tylko pokręcił głową i wyszedł z pokoju.
Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była napięta jak struna. Mama próbowała nas pogodzić, ale ojciec zamknął się w sobie jeszcze bardziej niż zwykle. Ja zaś zaczęłam pisać do Krystyny regularnie. Opowiadała mi o swoim życiu, o wojnie, o stracie i samotności. Czułam z nią więź, której nigdy nie miałam z babcią Marią.
Pewnego dnia Krystyna napisała: „Chciałabym zobaczyć Marka choć raz przed śmiercią”.
Zebrałam się na odwagę i poprosiłam ojca o jeszcze jedno spotkanie.
– Ona jest stara i schorowana – powiedziałam cicho. – Nie chcesz jej zobaczyć choćby po to, żeby zamknąć ten rozdział?
Milczał długo, a potem skinął głową.
Spotkanie odbyło się w tej samej kawiarni w Krakowie. Ojciec wszedł pierwszy, ja zostałam na zewnątrz. Patrzyłam przez szybę jak dwójka obcych sobie ludzi siedzi naprzeciwko siebie przez długie minuty w milczeniu. Potem Krystyna wyciągnęła rękę przez stół i dotknęła dłoni ojca. On nie cofnął jej.
Po powrocie do domu ojciec długo siedział na tarasie i patrzył w gwiazdy.
– Myślisz, że można wybaczyć coś takiego? – zapytał mnie cicho.
Nie odpowiedziałam od razu. Wiem tylko jedno: czasem prawda boli bardziej niż kłamstwo, ale bez niej nie da się żyć naprawdę.
Czy każda rodzina ma swoje tajemnice? Czy lepiej je odkrywać czy pozwolić im odejść razem z przeszłością?