Teściowa obiecała zająć się naszym synem, a potem wycofała się bez słowa – jak jedno zdanie zmieniło nasze życie
– Nie mogę, Aniu. Po prostu nie mogę – usłyszałam w słuchawce głos teściowej. Był cichy, niemal szeptany, jakby bała się, że ktoś ją podsłucha. – Przepraszam.
Zamarłam. Stałam w kuchni, z telefonem przy uchu, a w tle słyszałam kaszel mojego męża. Michał od tygodnia leżał w łóżku z ciężkim zapaleniem płuc. Lekarz ostrzegł: „To nie przelewki. Potrzebuje pani pomocy”.
A ja byłam sama. Sama z trzyletnim synkiem, sama z pracą zdalną, sama z lękiem o zdrowie męża i przyszłość naszej rodziny.
Teściowa, pani Jadwiga, jeszcze dwa dni temu zapewniała: „Aniu, nie martw się. Przyjadę, zajmę się Kubusiem. Ty skup się na Michale”.
Wierzyłam jej. Zawsze powtarzała, że rodzina jest najważniejsza. Że na siebie możemy liczyć.
A teraz? „Nie mogę”. Bez wyjaśnienia. Bez słowa wsparcia. Bez planu B.
– Ale… Jadwigo… – zaczęłam, czując jak głos mi drży. – Przecież obiecałaś…
– Wiem – przerwała mi szybko. – Ale to nie jest dobry moment. Muszę kończyć.
Rozłączyła się.
Wpatrywałam się w telefon jakby miał mi wyjaśnić, co się właśnie wydarzyło. Michał zakaszlał głośniej. Kubuś podszedł do mnie z pluszowym misiem i zapytał:
– Mamusiu, a babcia przyjedzie?
Nie umiałam odpowiedzieć.
Przez kolejne godziny działałam jak automat. Karmiłam Kubusia, podawałam Michałowi leki, odpisywałam na maile z pracy. W głowie dudniło mi jedno pytanie: dlaczego?
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
– Aniu, jak tam Michał? – zapytała cicho.
– Bez zmian – odpowiedziałam. – Mamo… czy możesz przyjechać?
– Wiesz, że mam dyżury w szpitalu… – westchnęła ciężko. – Ale postaram się coś wymyślić.
Zawsze byłam tą silną córką. Tą, która nie prosi o pomoc. Ale teraz czułam się jak dziecko.
Następnego dnia teściowa zadzwoniła sama.
– Aniu…
– Tak? – odpowiedziałam chłodno.
– Przepraszam cię. Naprawdę chciałam pomóc… Ale Zosia miała wypadek samochodowy. Muszę być z nią w szpitalu.
Zosia – jej córka, moja szwagierka. Oczywiście, rodzina to rodzina. Ale czemu nie powiedziała od razu?
– Rozumiem – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
– Wiem, że ci ciężko…
– Nie masz pojęcia – przerwałam jej i rozłączyłam się.
Michał był coraz słabszy. Lekarz zalecił hospitalizację.
– Aniu, musisz być silna – powiedział mi cicho w karetce. – Przepraszam, że ci to robię…
Pocałowałam go w czoło i poczułam łzy na policzkach.
Po powrocie do domu Kubuś zapytał:
– Mamusiu, czy tata wróci?
Objęłam go mocno.
– Tak, kochanie. Tata wróci.
Ale sama nie byłam tego taka pewna.
Przez kolejne dni żyłam na granicy wytrzymałości. Praca, opieka nad dzieckiem, wizyty w szpitalu, gotowanie rosołu na wynos dla Michała…
Nocami płakałam w poduszkę. Czułam się zdradzona przez rodzinę męża i osamotniona jak nigdy dotąd.
Pewnego wieczoru zadzwoniła Zosia.
– Aniu… chciałam ci podziękować za wsparcie mamy – powiedziała cicho. – Wiem, że przez to masz trudniej…
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy powinnam być wdzięczna za szczerość? Czy mam prawo być zła?
Po tygodniu Michał wrócił do domu. Był słaby, wychudzony, ale żył.
Teściowa przyjechała następnego dnia z torbą pełną jedzenia.
– Przepraszam was – powiedziała na progu. – Nie chciałam was zostawić samych…
Michał spojrzał na nią bez słowa. Ja milczałam.
Kubuś rzucił jej się na szyję:
– Babciu! Tęskniłem!
Patrzyłam na nich i czułam mieszankę ulgi i gniewu.
Wieczorem Michał zapytał:
– Co teraz zrobimy?
Nie wiedziałam.
Minęły dwa miesiące. Życie wróciło do pozornej normalności, ale coś we mnie pękło.
Zaczęliśmy z Michałem rozmawiać o tym, co się wydarzyło.
– Czuję się zdradzona przez twoją mamę – powiedziałam mu pewnego wieczoru. – Obiecała pomoc i zostawiła nas samych.
Michał milczał długo.
– Wiesz… ona zawsze była bardziej matką Zosi niż moją – powiedział w końcu gorzko. – Ale nie sądziłem, że zostawi nas w takiej chwili.
Zastanawiałam się wtedy: czy rodzina to naprawdę oparcie? Czy tylko iluzja bezpieczeństwa?
Wkrótce okazało się, że jestem w ciąży. Radość mieszała się ze strachem: czy tym razem będziemy mogli liczyć na pomoc?
Teściowa próbowała naprawić relacje: przynosiła ciasta, zabierała Kubusia na spacery, dzwoniła codziennie.
Ale ja już nie potrafiłam jej zaufać tak jak kiedyś.
Pewnego dnia usiedliśmy wszyscy przy stole. Jadwiga spojrzała mi prosto w oczy:
– Aniu… wiem, że cię zawiodłam. Ale zrobiłam to dla Zosi… Ona była wtedy sama po operacji…
Poczułam łzy w oczach.
– A ja? My? Czy my nie byliśmy twoją rodziną?
Zapadła cisza.
Kubuś bawił się klockami pod stołem, Michał patrzył gdzieś w bok.
Wtedy zrozumiałam: rodzina to nie tylko słowa i obietnice. To wybory i konsekwencje.
Dziś patrzę na moją rodzinę inaczej. Wiem już, że nie zawsze możemy liczyć na tych, którzy powinni być najbliżej. Ale wiem też, że potrafię być silna nawet wtedy, gdy zostaję sama.
Czy można wybaczyć rodzinie taką zdradę? Czy warto dalej ufać po takim rozczarowaniu? Co wy byście zrobili na moim miejscu?