Zdrada w cieniu choroby: Jak walczyłam o siebie, gdy wszystko się rozpadało
– Nie mogę w to uwierzyć, Tomek. Po prostu nie mogę – mój głos drżał, a łzy spływały po policzkach. Stałam w kuchni, trzymając w ręku wyniki badań, które zmieniły wszystko. Rak piersi. Słowo, które jeszcze kilka dni temu było dla mnie abstrakcją, teraz stało się moją rzeczywistością.
Tomek patrzył na mnie z pustym wzrokiem. – Będzie dobrze, Aniu – powiedział cicho, ale nie patrzył mi w oczy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jego „będzie dobrze” znaczyło coś zupełnie innego niż moje.
Pierwsze tygodnie po diagnozie były jak koszmar. Chemia, szpitale, strach przed każdym kolejnym badaniem. Moja mama przyjechała z Białegostoku, żeby mi pomóc przy dzieciach – Julce i Antku. Tomek coraz częściej wracał późno z pracy. Tłumaczył się projektami, ale ja widziałam, że coś jest nie tak. Czułam to w jego spojrzeniu, w tym, jak unikał mojego dotyku.
Pewnego wieczoru usłyszałam jego szept przez telefon w łazience. „Nie mogę teraz rozmawiać… Ona jest w domu.” Serce mi zamarło. Po raz pierwszy dopuściłam do siebie myśl, że Tomek może mieć kogoś innego.
W nocy nie mogłam spać. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie echo jego słów. Rano zebrałam się na odwagę i zapytałam wprost:
– Tomek, czy ty masz romans?
Zbladł. Przez chwilę milczał, a potem spuścił głowę.
– Aniu… Ja… To wszystko mnie przerosło. Nie chciałem cię ranić.
Poczułam się tak, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Choroba była jednym ciosem, ale zdrada – czymś znacznie gorszym. Zostałam sama z dwójką dzieci i walką o życie.
Mama próbowała mnie pocieszać:
– Córeczko, musisz być silna dla dzieci. Tomek to tchórz. Ty zawsze byłaś wojowniczką.
Ale ja nie czułam się wojowniczką. Czułam się jak wrak człowieka. Każda kolejna chemia odbierała mi siły i włosy. Dzieci patrzyły na mnie z przerażeniem, kiedy pierwszy raz zobaczyły mnie bez peruki.
Julka zapytała szeptem:
– Mamusiu, czy ty umrzesz?
Przytuliłam ją mocno.
– Nie wiem, kochanie. Ale będę walczyć.
Tomek wyprowadził się do swojej matki. Próbował odwiedzać dzieci co drugi weekend, ale widziałam, że jest już gdzie indziej myślami. Kiedyś podsłuchałam rozmowę Antka z kolegą przez komputer:
– Tata już nas nie kocha? – zapytał cicho.
Serce mi pękało na milion kawałków.
W szpitalu poznałam Ewę – kobietę po czterdziestce, która też walczyła z rakiem. Siedziałyśmy razem na korytarzu przed kolejną chemią.
– Wiesz co? – powiedziała Ewa. – Mój mąż też mnie zostawił. Ale wiesz co jeszcze? Przeżyłam i jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
– Jak to zrobiłaś?
Uśmiechnęła się smutno.
– Zaczęłam żyć dla siebie. Nie dla niego, nie dla dzieci, nie dla rodziców. Dla siebie.
Te słowa długo we mnie rezonowały. Zaczęłam chodzić na terapię onkologiczną i spotkania grupy wsparcia. Tam po raz pierwszy od miesięcy poczułam się zrozumiana. Kobiety opowiadały swoje historie – o zdradach, samotności, strachu i nadziei.
Z czasem zaczęłam odzyskiwać siły. Po operacji i kolejnych chemiach włosy zaczęły odrastać. Zaczęłam biegać po lesie za domem – najpierw powoli, potem coraz szybciej. Każdy kilometr był jak zwycięstwo nad chorobą i nad własnym lękiem.
Dzieci zaczęły się śmiać coraz częściej. Julka przyniosła mi laurkę: „Mamo jesteś najdzielniejsza na świecie”. Płakałam wtedy długo – ale to były już inne łzy.
Tomek próbował wrócić po roku. Przyszedł z kwiatami i przeprosinami:
– Aniu, popełniłem błąd. Chcę być z tobą i dziećmi.
Patrzyłam na niego długo.
– Tomek… Ja już nie jestem tą samą osobą. Ty też nie jesteś tym samym człowiekiem dla mnie.
Odszedł ze spuszczoną głową.
Dziś jestem inną kobietą niż wtedy, gdy zaczynała się ta historia. Nadal boję się powrotu choroby, ale wiem już jedno: nawet jeśli zostanę sama, dam sobie radę. Mam dzieci, mam siebie i mam nadzieję.
Czasem patrzę w lustro i pytam: „Czy można wybaczyć zdradę w najtrudniejszym momencie życia? Czy to ja powinnam przebaczyć – czy raczej nauczyć się żyć bez tych, którzy mnie zawiedli?”