Po rozwodzie, moja była teściowa oczekuje wsparcia finansowego, przyzwyczajona do luksusów, teraz gdy jej syn jest bezrobotny
Minęły dwa lata odkąd rozwiodłam się z Michałem, i choć myślałam, że najtrudniejszy rozdział mojego życia mam za sobą, wygląda na to, że saga trwa. Nasze małżeństwo, które zaczęło się z tak wielką obietnicą i miłością, stopniowo rozpadło się z powodu odmowy Michała znalezienia stabilnej pracy i ciągłej ingerencji jego matki, Ewy, w nasze życie.
Ewa zawsze żyła w luksusach, dzięki sukcesom zawodowym jej zmarłego męża. Kiedy Michał i ja wzięliśmy ślub, oczekiwała, że utrzymamy ten sam standard życia, często naciskając na nas, abyśmy wydawali ponad nasze możliwości, aby utrzymać pozory. Pomimo tych wyzwań, starałam się utrzymać nasze małżeństwo na powierzchni, pracując nadgodziny i podejmując dodatkowe projekty. Jednak sporadyczne zatrudnienie Michała i jego brak ambicji ostatecznie doprowadziły do naszej separacji.
Po rozwodzie zakładałam, że moje zobowiązania wobec Michała i jego rodziny się skończyły. Myliłam się. Ewa, przyzwyczajona do pewnego stylu życia i teraz mierząca się z rzeczywistością bezrobocia syna, zaczęła kontaktować się ze mną w sprawie wsparcia finansowego. Początkowo były to subtelne aluzje, ale wkrótce te prośby stały się bezpośrednimi żądaniami.
„Kaja, wiesz jak trudno jest mi się dostosować. Zawsze żyłam na pewnym poziomie, a z Michałem bez pracy, jest nam ciężko,” Ewa często mówiła podczas naszych niekomfortowych rozmów.
Byłam zszokowana. Oto ja, próbująca odbudować swoje życie, pracując nieustannie, aby zapewnić sobie stabilność finansową, a tu proszono mnie o wsparcie stylu życia kobiety, która uczyniła moje małżeństwo jeszcze trudniejszym. Wydawało się to niesprawiedliwe, delikatnie mówiąc.
Szukałam porad u przyjaciół i nawet skonsultowałam się z prawnikiem, aby zrozumieć moje prawnie zobowiązania, jeśli takie istnieją. Rada wszystkich była taka sama: nie jestem odpowiedzialna za dobrobyt finansowy Ewy. Jednak manipulacja emocjonalna trwała.
Telefony od Ewy stawały się coraz częstsze, za każdym razem z nową historią lub kryzysem, który można było rozwiązać tylko za moją pomocą finansową. Doszło do tego, że musiałam zmienić numer telefonu i ograniczyć nasze interakcje do absolutnego minimum.
Ta sytuacja sprawiła, że czułam się wyczerpana i sfrustrowana. Rozwód miał być nowym początkiem, szansą na odejście od rozdziału pełnego rozczarowań. Zamiast tego, znajduję się wplątana w następstwa, zajmując się żądaniami, które nie powinny być moim obowiązkiem.
Reflektując nad ostatnimi dziesięcioma latami, nie mogę oprzeć się pewnemu poczuciu smutku. Nie tylko za małżeństwo, które nie wyszło, ale za to, że pozwoliłam się wciągnąć w sytuację, w której granice są ciągle naruszane, a niezależność finansowa jest kwestionowana.