Mam dość bycia perfekcyjną dla wszystkich – historia Zosi Kowalskiej
– Zosiu, czy mogłabyś jeszcze raz sprawdzić ten raport? – głos szefa dźwięczał mi w uszach, choć już dawno zamknęłam za sobą drzwi biura. Wysoka szklana wieża na Woli odbijała ostatnie promienie słońca, a ja czułam się jak więzień własnych ambicji. Miałam dwadzieścia siedem lat, pracowałam w marketingu, miałam męża, mieszkanie na kredyt i plan na życie, który nie był mój.
Wczoraj po pracy wsiadłam do samochodu, zatankowałam, złapałam torbę i wyszłam do toalety na stacji benzynowej. Tam przebrałam się z eleganckiej sukienki w dresy. Spojrzałam w lustro: makijaż idealny, włosy spięte, usta zaciśnięte. Przez chwilę patrzyłam na siebie jak na obcą osobę. „Kim ty jesteś, Zosiu?” – zapytałam cicho. W odpowiedzi usłyszałam tylko szum wentylatora.
Wróciłam do auta i przez chwilę siedziałam bez ruchu. Telefon zadzwonił – Krzysztof. „Kochanie, będziesz na kolacji? Mama pyta, czy przyjedziemy na weekend.” Westchnęłam. „Tak, będę. Tak, pojedziemy.” Nawet nie zapytałam siebie, czy mam ochotę. Ostatni raz zrobiłam coś tylko dla siebie chyba na studiach.
W domu czekał na mnie zapach świeżo parzonej kawy i sterta naczyń w zlewie. Krzysztof siedział przy laptopie, stukając w klawiaturę. „Jak minął dzień?” – rzucił bez odrywania wzroku od ekranu. „Dobrze” – skłamałam. Bo przecież nie powiem mu, że mam ochotę wyjść i nigdy nie wrócić.
Wieczorem zadzwoniła mama. „Zosiu, pamiętaj o urodzinach babci. I może byście już pomyśleli o dziecku? Wszyscy czekają.” Zacisnęłam pięści. „Mamo, mamy czas.” „Ale zegar biologiczny tyka!” – usłyszałam po raz setny. Chciałam krzyczeć, ale tylko przytaknęłam.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Krzysztof spał spokojnie obok, a ja przewracałam się z boku na bok. W głowie miałam tysiące myśli: raporty do poprawy, prezentacja dla klienta, zakupy na weekend u teściów, dieta bezglutenowa mamy Krzysztofa… Moje życie było listą zadań do odhaczenia.
Rano obudził mnie alarm w telefonie. Siódma zero zero. Szybki prysznic, kawa na wynos, makijaż jak z reklamy. W windzie spotkałam sąsiadkę – panią Helenę z trzeciego piętra. „Zosiu, jak ty to robisz, że zawsze jesteś taka zadbana?” Uśmiechnęłam się sztucznie. „To tylko kwestia organizacji.” Kłamstwo numer sto dzisiaj.
W pracy szef rzucił mi kolejne zadanie: „Zosia, wiem że dasz radę!” Koleżanki patrzyły z podziwem i zazdrością: „Zosia zawsze wszystko ogarnia.” A ja miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
Po południu wyszłam wcześniej pod pretekstem wizyty u dentysty. Zamiast tego pojechałam nad Wisłę. Usiadłam na ławce i patrzyłam na ludzi biegających po bulwarach. Zazdrościłam im lekkości bytu. Wyjęłam telefon i napisałam do Krzysztofa: „Nie wrócę dziś wcześnie. Muszę pobyć sama.” Odpisał tylko: „OK”.
Zadzwoniła Magda – moja przyjaciółka ze studiów. „Zosiu, co się dzieje? Nie odzywasz się ostatnio.” Milczałam przez chwilę. „Nie wiem… Czuję się jakbym żyła cudzym życiem.” Magda westchnęła: „Może czas coś zmienić?” „Ale jak? Przecież wszyscy czegoś ode mnie chcą…” „A ty? Czego ty chcesz?” Nie umiałam odpowiedzieć.
Wieczorem wróciłam do domu późno. Krzysztof siedział przed telewizorem. „Gdzie byłaś?” – zapytał chłodno. „Musiałam pomyśleć.” „O czym?” – spojrzał na mnie podejrzliwie. „O nas… O mnie… O tym wszystkim.” Przez chwilę milczeliśmy. „Zosiu, czy coś jest nie tak?” – zapytał cicho. Chciałam powiedzieć wszystko: że mam dość udawania, że nie chcę być perfekcyjna żoną i córką, że chcę po prostu być sobą… Ale tylko pokręciłam głową.
Następnego dnia rano spojrzałam w lustro i zobaczyłam zmęczoną kobietę z podkrążonymi oczami. Zosia Kowalska – wzór sukcesu według innych, wrak człowieka według siebie.
W pracy dostałam awans. Szef pogratulował mi przed całym zespołem: „Zosia jest naszym skarbem!” Wszyscy bili brawo, a ja czułam się jak oszustka.
Po powrocie do domu Krzysztof czekał z kwiatami. „Gratulacje! Wiedziałem, że ci się uda.” Uśmiechnęłam się blado. „Dziękuję.” Wieczorem zadzwoniła mama: „Jesteśmy z ciebie dumni! Może teraz pomyślicie o dziecku?” Miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę.
W nocy długo płakałam w łazience. Krzysztof zapukał: „Zosiu, co się dzieje?” Otworzyłam drzwi i spojrzałam mu w oczy: „Nie chcę już być perfekcyjna dla wszystkich… Nie daję rady.” Przytulił mnie mocno: „Nie musisz być… Ja cię kocham taką, jaka jesteś.” Po raz pierwszy od dawna poczułam ulgę.
Ale czy naprawdę mogę przestać spełniać oczekiwania innych? Czy potrafię być szczęśliwa tylko dla siebie?
Może czas nauczyć się żyć po swojemu – nawet jeśli oznacza to rozczarowanie tych, których kocham najbardziej?