Lato u Babci Nory: Miłość, Rywalizacja i Cień Samotności – Moja Walka o Wnuki

– Znowu do babci Wiktorii? – zapytałam, starając się, by mój głos nie drżał. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a przez otwarte okno wpadał zapach lipy i rozgrzanego asfaltu. Moja wnuczka, Zosia, spojrzała na mnie z nieśmiałym uśmiechem.

– Mama mówiła, że babcia Wiktoria zabierze nas dziś na lody i do kina… – odpowiedziała cicho, bawiąc się końcówką warkocza.

Poczułam ukłucie w sercu. Przecież obiecałam im dziś naleśniki z jagodami i wspólne zbieranie malin na działce. Przez całe życie byłam dla nich tą „drugą” babcią – tą, która mieszka bliżej, zawsze ma czas, piecze ciasta i zna wszystkie ich sekrety. Ale odkąd Wiktoria przeszła na emeryturę i zaczęła walczyć o ich uwagę, wszystko się zmieniło.

W kuchni pojawiła się moja córka, Marta. Jej twarz była napięta, jakby spodziewała się kłótni.

– Mamo, nie rób sceny. Wiktoria też chce spędzić czas z dziećmi. To tylko lody.

– Ale przecież mieliśmy plany… – szepnęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu.

Marta westchnęła ciężko.

– Musisz się nauczyć dzielić. To nie są tylko twoje wnuki.

Wiedziałam, że ma rację. Ale czy to znaczy, że mam przestać walczyć? Czy miłość do wnuków można podzielić na równe części?

Kiedy dzieci wyszły z Martą, usiadłam przy stole i wpatrywałam się w pusty talerz. Wspomnienia wracały falami: pierwsze kroki Zosi, wspólne czytanie bajek z Antosiem, ich śmiech na huśtawce pod starą gruszą. To wszystko nagle wydawało się tak odległe.

Wieczorem zadzwonił mój zięć, Tomek.

– Mamo, nie martw się. Dzieci cię kochają. Po prostu Wiktoria ma teraz więcej czasu…

– Ja też mam czas – przerwałam mu z goryczą. – Tylko nikt już go nie chce.

Po rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo Marty, każdy gest dzieci. Czy naprawdę jestem zazdrosna? Czy to normalne, że czuję się zdradzona przez własną rodzinę?

Następnego dnia postanowiłam nie czekać bezczynnie. Wstałam wcześnie rano i upiekłam ulubione drożdżówki Zosi. Zadzwoniłam do Marty.

– Przywieź dzieci na śniadanie. Proszę.

– Dobrze, mamo – odpowiedziała po chwili milczenia.

Kiedy Zosia i Antoś wbiegli do kuchni, poczułam ulgę. Przez chwilę znów byli tylko moi. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy o szkole i planach na wakacje. Ale potem zadzwonił dzwonek do drzwi. To była Wiktoria.

– Dzień dobry! – zawołała radośnie. – Przyjechałam zabrać dzieci na wycieczkę do zoo!

Zosia spojrzała na mnie pytająco. Antoś już biegł po buty.

– Może zostaną jeszcze chwilę? – zaproponowałam niepewnie.

Wiktoria uśmiechnęła się szeroko.

– Nie chcemy się spóźnić na karmienie fok! Może następnym razem?

Patrzyłam, jak dzieci wybiegają z domu, a moje serce pękało na pół. Czułam się jak statystka we własnym życiu.

Wieczorem zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Haliny.

– Nora, musisz odpuścić – powiedziała spokojnie. – Dzieci dorastają. Nie zatrzymasz ich na siłę.

– Ale ja nie chcę być tylko „opcją B”. Chcę być ważna…

Halina milczała przez chwilę.

– Może czas porozmawiać z Martą szczerze? Powiedz jej, co czujesz.

Zebrałam się na odwagę dopiero po kilku dniach. Marta przyszła sama, bez dzieci.

– Mamo…

– Muszę ci coś powiedzieć – przerwałam jej drżącym głosem. – Czuję się niewidzialna. Jakbyście mnie już nie potrzebowali.

Marta usiadła obok mnie i ujęła moją dłoń.

– Przepraszam… Nie wiedziałam, że aż tak to przeżywasz. Myślałam, że cieszysz się, że dzieci mają dwie babcie…

– Cieszę się. Ale boję się, że kiedyś całkiem o mnie zapomną.

Marta przytuliła mnie mocno.

– Mamo, jesteś dla nich wyjątkowa. Nikt cię nie zastąpi.

Te słowa dały mi trochę otuchy. Ale wciąż czułam niepokój. Każdy dzień był walką o uwagę wnuków – o ich czas, uśmiech, wspólne chwile. Zaczęłam zastanawiać się nad sobą: czy moja miłość jest zaborcza? Czy powinnam nauczyć się odpuszczać?

Pewnego popołudnia Zosia przyszła do mnie sama.

– Babciu…

– Tak kochanie?

– Ja lubię być u ciebie najbardziej. Bo tu zawsze pachnie ciastem i jest cicho…

Uśmiechnęłam się przez łzy i przytuliłam ją mocno do siebie.

Może nie muszę być najlepsza ze wszystkich babć? Może wystarczy być sobą i kochać po swojemu?

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można kochać za bardzo? Czy rodzina to zawsze wsparcie – nawet wtedy, gdy boli najbardziej?