Koszt jednej tajemnicy: Jak Witek o mało nie stracił żony
— Witek! Co ty tam robisz? — usłyszałem głos Ewy zza płotu, kiedy już piąty raz zaglądałem pod stare wiadro przy komórce. Słońce waliło prosto w oczy, pot ściekał mi po karku, a serce waliło jak młot. Czułem się, jakby ktoś mnie przyłapał na gorącym uczynku, choć przecież to tylko ja i mój własny podwórkowy chaos.
Ewa stała po drugiej stronie płotu, z koszem pełnym świeżo wypranego prania. Jej włosy lśniły w słońcu, a spojrzenie było przenikliwe. Zawsze miała taki wzrok, kiedy coś ją niepokoiło. — Zgubiłem klucz od garażu — rzuciłem szybko, choć wiedziałem, że to nieprawda. Klucz miałem w kieszeni. Szukałem czegoś zupełnie innego — małej, metalowej skrytki, którą schowałem tu kilka miesięcy temu. Skrytki pełnej pieniędzy i… moich kłamstw.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Dostałem premię w pracy — niemałą sumę, która miała być niespodzianką dla Ewy. Chciałem kupić jej wymarzony rower na urodziny. Ale potem pojawiły się rachunki, naprawa samochodu, a ja… po prostu schowałem pieniądze do skrytki i zapomniałem powiedzieć Ewie. Z czasem zacząłem wydawać drobne kwoty na rzeczy, których nie chciałem jej tłumaczyć: nowy wędka, kilka piw z kolegami po pracy. Skrytka stała się moim sekretem.
Dziś rano zorientowałem się, że skrytka zniknęła. Może ktoś ją znalazł? Może dzieciaki sąsiadów? A może Ewa? Serce ścisnęło mi się w panice. Przez cały dzień udawałem przed Ewą spokój, ale ona widziała więcej niż chciałem pokazać.
— Witek, co się dzieje? — zapytała wieczorem, kiedy siedzieliśmy przy kolacji. — Jesteś jakiś nieobecny.
— Nic takiego — mruknąłem, dłubiąc widelcem w ziemniakach.
— Znowu coś ukrywasz? — Jej głos był cichy, ale stanowczy. — Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego.
Wtedy pękłem. — Dobrze! Schowałem trochę pieniędzy na twój prezent, ale… wydałem część na siebie. I teraz nie mogę znaleźć tej skrytki.
Ewa patrzyła na mnie długo. W jej oczach pojawiły się łzy. — Myślałam, że już nie mamy przed sobą tajemnic — wyszeptała.
Przez następne dni między nami panowała cisza. Ewa chodziła jak cień po domu, ja próbowałem naprawić sytuację: szukałem skrytki wszędzie, nawet w śmietniku. Nic. Zacząłem podejrzewać sąsiadów — może dzieciaki znalazły ją podczas zabawy? Ale nie miałem odwagi zapytać.
Któregoś wieczoru usłyszałem rozmowę Ewy przez telefon:
— Nie wiem już, co robić… Czuję się zdradzona… Tak, wiem, to tylko pieniądze, ale chodzi o zaufanie…
Zrozumiałem wtedy, że nie chodzi o samą skrytkę czy pieniądze. Chodzi o to, że zawiodłem Ewę. Przypomniałem sobie nasze początki: jak obiecywaliśmy sobie szczerość ponad wszystko; jak śmialiśmy się z par, które ukrywają przed sobą drobiazgi.
W końcu zebrałem się na odwagę i poszedłem do sąsiadów. Zastałem ich syna, Maćka, który bawił się na podwórku.
— Maciek, widziałeś może taką małą metalową puszkę?
Chłopak spojrzał na mnie niepewnie i pokiwał głową. — Znalazłem coś takiego za komórką… Oddałem mamie.
Serce mi zamarło. Pobiegłem do pani Grażyny.
— Pani Grażyno, czy przypadkiem nie znalazła pani małej puszki?
Kobieta uśmiechnęła się lekko i podała mi skrytkę. — Leżała na naszym podwórku. Myślałam, że to zabawka Maćka.
Podziękowałem jej gorąco i wróciłem do domu z bijącym sercem. Skrytka była cała, pieniądze w środku.
Wieczorem usiadłem z Ewą przy kuchennym stole.
— Znalazłem skrytkę — powiedziałem cicho i postawiłem ją przed nią. — Wszystko ci oddaję. Przepraszam za kłamstwa i za to, że cię zawiodłem.
Ewa patrzyła na mnie długo. W końcu westchnęła ciężko i powiedziała:
— Nie chodzi o pieniądze, Witek. Chodzi o to, że przestałam ci ufać. Boję się, że następnym razem ukryjesz coś ważniejszego.
Siedzieliśmy tak długo w milczeniu. W końcu Ewa wstała i wyszła do sypialni.
Tej nocy nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok i myślałem o tym, jak łatwo można zniszczyć coś pięknego przez jedno głupie kłamstwo. Czy naprawdę warto było ryzykować nasze małżeństwo dla kilku złotych i odrobiny wygody?
Rano Ewa usiadła obok mnie na łóżku.
— Chcę spróbować ci wybaczyć — powiedziała cicho. — Ale musisz mi obiecać jedno: żadnych więcej tajemnic.
Patrzyłem jej w oczy i wiedziałem, że jeśli jeszcze raz ją zawiodę, stracę ją na zawsze.
Dziś wiem jedno: każda tajemnica ma swoją cenę. Czasem płacimy za nią samotnością i utratą zaufania najbliższej osoby. Czy warto ryzykować wszystko dla jednej skrytki? Czy szczerość naprawdę jest aż tak trudna? Może właśnie od takich drobiazgów zaczyna się koniec wielkich uczuć…