Matka, której nic nie jestem winien – Dziennik z dnia przed ślubem
– Wiktoria, czy ty naprawdę myślisz, że Mirek jest dla ciebie odpowiedni? – głos mojej matki, Zofii, rozbrzmiał w kuchni Krystyny Nowak, matki Mirka, z taką siłą, że aż zatrzęsły się porcelanowe filiżanki. Stałam przy oknie, patrząc na ogród, gdzie kwitły bzy, i czułam, jak narasta we mnie napięcie. To miał być dzień pełen radości – dzień przed ślubem. Zamiast tego czułam się jak dziecko, które zaraz zostanie ukarane za coś, czego nie zrobiło.
Krystyna uśmiechnęła się uprzejmie, lecz jej oczy zdradzały niepokój. – Pani Zofio, Mirek to dobry chłopak. Wiktoria jest szczęśliwa. Czy to nie najważniejsze?
Moja matka spojrzała na nią chłodno. – Szczęście to nie wszystko. Liczy się odpowiedzialność. A ja nie wiem, czy on ją ma.
Mirek siedział obok mnie, ściskając moją dłoń pod stołem. Czułam jego drżące palce i wiedziałam, że jest mu równie trudno jak mnie. Przez chwilę miałam ochotę uciec z tego domu i nigdy nie wracać.
Wieczorem, gdy goście rozeszli się do swoich pokoi, usiadłam na schodach i zaczęłam pisać w dzienniku:
Dziennik, 15 maja 2024
„Jutro wychodzę za mąż. Powinnam być szczęśliwa. Ale czuję się rozdarta między dwiema kobietami – matką, której nic nie jestem winna, a która oczekuje ode mnie wdzięczności za wszystko, i przyszłą teściową, która stara się być miła, choć widzę w jej oczach lęk przed konfliktem. Czy naprawdę muszę wybierać?”
Następnego ranka Zofia szykowała się do wyjazdu. Pomagałam jej pakować walizkę w pokoju gościnnym. Cisza była gęsta jak śmietana.
– No i co teraz? – zapytała nagle. – Myślisz, że wszystko będzie dobrze? Że on cię nie zostawi?
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. – Mamo, dlaczego zawsze musisz wszystko komplikować? Przecież widzisz, że Mirek mnie kocha.
Zofia westchnęła ciężko i usiadła na łóżku. – Ty nic nie rozumiesz. Ja tylko chcę dla ciebie dobrze.
– Ale dlaczego zawsze musisz mnie kontrolować? – wybuchłam. – Nigdy nie pozwalasz mi decydować o sobie!
W jej oczach pojawiły się łzy. – Boję się o ciebie. Twój ojciec… on też obiecywał wiele rzeczy.
Zamilkła nagle, jakby powiedziała za dużo. Wiedziałam, że temat mojego ojca to tabu w naszym domu. Odszedł, gdy miałam dziesięć lat. Zostawił nas bez słowa wyjaśnienia.
– Mamo… ja nie jestem tobą – powiedziałam cicho. – Chcę mieć własne życie.
Zofia otarła łzy i spojrzała na mnie z mieszaniną żalu i dumy. – Może masz rację. Ale pamiętaj: matka zawsze wie lepiej.
Po jej wyjeździe długo siedziałam w pustym pokoju. Mirek wszedł cicho i objął mnie ramieniem.
– Co się stało?
– Nic… Wszystko… Nie wiem już sama – odpowiedziałam.
– Kocham cię – powiedział tylko i pocałował mnie w czoło.
Wieczorem znów usiadłam z dziennikiem:
„Dlaczego matki tak bardzo boją się puścić dzieci wolno? Czy naprawdę muszę płacić za błędy przeszłości? Czuję się jak więzień cudzych oczekiwań. Jutro mam powiedzieć 'tak’, ale czy to będzie moje 'tak’?”
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Słyszałam przez ścianę rozmowę Krystyny z Mirkiem:
– Synku, twoja przyszła żona jest bardzo wrażliwa. Dbaj o nią.
– Wiem, mamo. Ale jej matka… ona chyba nigdy mnie nie zaakceptuje.
– Daj jej czas. Każda matka boi się o swoje dziecko.
Rano obudziłam się z ciężkim sercem. W łazience spojrzałam w lustro i zobaczyłam dziewczynę z podkrążonymi oczami i drżącymi dłońmi. Czy naprawdę byłam gotowa na ten krok?
Przed kościołem czekała już rodzina Mirka. Moja matka stała z boku, ubrana w granatowy kostium, z twarzą jak maska. Podszedł do niej mój wujek Andrzej.
– Zosiu, daj już spokój tej dziewczynie. Pozwól jej być szczęśliwą.
Zofia spojrzała na niego lodowato. – Łatwo ci mówić. Ty nigdy nie miałeś dzieci.
Wujek wzruszył ramionami i odszedł.
Weszliśmy do kościoła przy dźwiękach organów. Mirek patrzył na mnie z miłością i nadzieją. W jego oczach widziałam przyszłość – naszą przyszłość, wolną od lęków i żalów naszych matek.
Ale gdy wypowiadałam słowa przysięgi, kątem oka widziałam twarz mojej matki – pełną bólu i zawodu.
Po ceremonii podeszła do mnie i szepnęła:
– Pamiętaj: matka zawsze będzie przy tobie, nawet jeśli tego nie chcesz.
Nie odpowiedziałam. Przytuliłam ją mocno po raz pierwszy od lat.
Wieczorem znów pisałam w dzienniku:
„Czy można być szczęśliwym bez zgody własnej matki? Czy kiedykolwiek przestanę czuć się winna za to, że chcę żyć po swojemu? Może każda córka musi kiedyś powiedzieć: 'Mamo, nic ci nie jestem winna’… ale czy to wystarczy, by być wolną?”