Między Drzwiami: Opowieść o Pokoju Przechodnim i Rodzinnych Tajemnicach

– Nie rozumiesz, mamo! – krzyknęłam, czując jak głos mi się łamie. – To nie jest zwykły pokój. Tam każdy będzie mi wchodził, nie będę miała ani chwili dla siebie!

Mama spojrzała na mnie z tym swoim zmęczonym wzrokiem, który mówił więcej niż słowa. – Marto, musimy się jakoś pomieścić. Twój brat wraca z Anglii, nie możemy go zostawić na korytarzu.

Zacisnęłam pięści. W głowie kłębiły mi się myśli: „Dlaczego zawsze ja mam ustępować? Dlaczego to ja mam poświęcić swoją prywatność?” Pokój przechodni – dawny salon, przez który przechodzi się do kuchni i łazienki – miał być moim nowym azylem. Azylem? Raczej przystankiem dla wszystkich domowników.

Mój brat, Tomek, wracał po trzech latach pracy w Londynie. Zawsze był oczkiem w głowie rodziców. Kiedy wyjechał, mama płakała po nocach, a tata chodził jak cień. Teraz miał wrócić i wszystko miało się zmienić. Ja miałam oddać mu swój pokój, a sama zamieszkać w przechodnim.

– Może to tylko na chwilę? – próbowała mnie przekonać mama. – Tomek musi się odnaleźć, a potem coś wymyślimy.

Ale ja wiedziałam, jak to wyglądało w naszej rodzinie. „Na chwilę” znaczyło „na zawsze”. Tak było z babcią, która miała zamieszkać u nas na kilka tygodni, a została do końca życia. Tak było z psem, którego mieliśmy tylko wyprowadzać sąsiadce przez tydzień, a został z nami na lata.

Wieczorem usiadłam na łóżku i patrzyłam na ściany swojego pokoju. Każdy plakat, każda półka z książkami była częścią mnie. Wiedziałam, że jeśli oddam ten pokój Tomkowi, już nigdy do niego nie wrócę. On zawsze dostawał to, co najlepsze.

Następnego dnia Tomek przyjechał. Wszedł do domu z szerokim uśmiechem i walizką większą niż moja szafa. Mama rzuciła mu się na szyję, tata poklepał go po plecach. Ja stałam z boku i patrzyłam, jakby oglądała film o cudzej rodzinie.

– Cześć, siostra! – Tomek podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Pachniał innym światem – perfumami z lotniska i obietnicą lepszego życia.

– Cześć – odpowiedziałam chłodno.

Wieczorem usiedliśmy przy stole. Mama podała pierogi, które Tomek zawsze lubił najbardziej. Rozmawiali o jego pracy, o tym, jak ciężko było za granicą, jak bardzo tęsknił za domem. Ja milczałam.

– Marto, pomożesz mi przenieść rzeczy? – zapytał Tomek po kolacji.

Weszliśmy do mojego pokoju. Stał tam jak król we własnym królestwie.

– Wiem, że to dla ciebie trudne – powiedział cicho. – Ale naprawdę nie mam gdzie spać.

– A ja nie mam gdzie żyć – odpowiedziałam ostrzej niż chciałam.

Tomek spuścił wzrok. Przez chwilę myślałam, że powie coś więcej, ale tylko westchnął i zaczął rozpakowywać walizkę.

Przeniosłam swoje rzeczy do pokoju przechodniego. Każdy krok był jak rana. Książki układałam na nowej półce bez przekonania. Plakaty przykleiłam taśmą do ściany, ale od razu zaczęły odpadać.

Pierwsza noc była najgorsza. Słyszałam każdy krok domowników: mama szła do kuchni po wodę, tata do łazienki, Tomek szukał czegoś w lodówce. Każdy musiał przejść przez mój „pokój”. Nie mogłam zasnąć.

Rano obudziłam się zmęczona i rozdrażniona. Mama zaproponowała mi herbatę.

– Jak się spało? – zapytała z troską.

– Jak w poczekalni na dworcu – odpowiedziałam szorstko.

Mama westchnęła ciężko i wyszła z kuchni. Poczułam wyrzuty sumienia, ale zaraz potem ogarnęła mnie złość: czemu nikt nie pyta Tomka, czy może spać w przechodnim?

W szkole byłam rozkojarzona. Moja przyjaciółka Kasia zauważyła od razu:

– Co się stało?

Opowiedziałam jej wszystko podczas przerwy na korytarzu.

– U mnie było podobnie – powiedziała Kasia. – Jak ciocia przyjechała na leczenie do Warszawy, musiałam spać w salonie przez pół roku.

– I jak to zniosłaś?

– Na początku byłam wściekła. Ale potem… jakoś się przyzwyczaiłam. Chociaż nigdy nie czułam się tam jak u siebie.

Po powrocie do domu zobaczyłam Tomka siedzącego na moim dawnym łóżku i przeglądającego moje stare zeszyty.

– Pamiętasz ten rysunek? – zapytał nagle i pokazał mi kartkę z dzieciństwa.

Na chwilę zapomniałam o wszystkim. Przypomniały mi się czasy, kiedy byliśmy mali i razem budowaliśmy bazy z koców.

Ale rzeczywistość szybko wróciła. Wieczorem rodzice zaczęli się kłócić o pieniądze. Tata stracił pracę kilka miesięcy temu i coraz częściej był nerwowy.

– Nie możemy sobie pozwolić na większe mieszkanie! – krzyczał tata.

– A co z Martą? Ona też ma prawo do prywatności! – broniła mnie mama.

Siedziałam za drzwiami i słuchałam ich kłótni. Czułam się winna, że jestem powodem kolejnego konfliktu.

Następnego dnia Tomek przyszedł do mnie wieczorem.

– Marto… Może zamienimy się za jakiś czas? Jak znajdę pracę i wynajmę coś dla siebie?

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– Naprawdę byś to zrobił?

– Tak… Chociaż wiem, że pewnie już tu zostaniesz na zawsze – uśmiechnął się smutno.

Przez kolejne dni próbowałam przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Czasem zamykałam oczy i wyobrażałam sobie własny pokój z prawdziwego zdarzenia: z drzwiami na klucz, ciszą i spokojem.

Ale życie toczyło się dalej. Mama coraz częściej była zmęczona, tata szukał pracy bez skutku, Tomek chodził na rozmowy kwalifikacyjne i wracał coraz bardziej przygnębiony.

Pewnego wieczoru usiedliśmy wszyscy razem przy stole. Nikt nic nie mówił przez dłuższą chwilę. W końcu odezwałam się ja:

– Może powinniśmy spróbować inaczej? Może mogę spać u babci?

Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach:

– Nie chcemy cię oddawać… Ale jeśli tak będzie ci lepiej…

Tata tylko skinął głową.

Przez całą noc myślałam o tym rozwiązaniu. Babcia mieszkała niedaleko, miała wolny pokój po dziadku… Ale czy naprawdę chciałam uciekać? Czy to nie byłoby poddanie się?

Rano podjęłam decyzję: zostanę w pokoju przechodnim jeszcze trochę. Może nauczę się żyć bez prywatności? Może rodzina jest ważniejsza niż własny kąt?

Ale czasem wciąż pytam siebie: ile jeszcze mogę poświęcić dla innych? Czy naprawdę muszę zawsze być tą, która ustępuje?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?