Pragnę innych rodziców – historia Weroniki
— Mamo, czy mogę dostać dwadzieścia złotych na prezent dla wychowawczyni? — zapytałam, ledwo przekraczając próg mieszkania. W głowie wciąż miałam spojrzenie Krzyśka i jego słowa o różach. W klasie wszyscy byli podekscytowani, a ja chciałam, żeby tym razem to właśnie ja się wyróżniła. Może Krzysiek naprawdę mówił do mnie? Może zauważył, że się staram?
Mama nawet nie oderwała wzroku od telewizora. — Znowu jakieś zbiórki? Przecież już niedawno coś płaciłam. Nie mam teraz pieniędzy na twoje głupoty.
Zacisnęłam pięści. Tata siedział w kuchni, przeglądając gazetę. — Tato, proszę…
— Weronika, nie przeszkadzaj mi teraz — burknął, nawet nie podnosząc głowy.
Wtedy poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Wszyscy w klasie dostają pieniądze na takie rzeczy bez problemu. Tylko ja zawsze muszę się tłumaczyć, prosić, żebrać. Czy to naprawdę tak dużo? Czy tak trudno zrozumieć, że chcę być jak inni?
Wróciłam do swojego pokoju i rzuciłam plecak na łóżko. Przez chwilę siedziałam w ciszy, słysząc tylko odgłosy telewizora i szeleszczenie gazety. Wzięłam do ręki telefon i napisałam do Oli:
„Nie wiem, czy będę miała kasę na prezent. Rodzice znowu robią problem.”
Ola odpisała niemal od razu:
„Moja mama dała mi trzy dychy, żebym kupiła coś ładnego. Może pogadaj z tatą jeszcze raz?”
Westchnęłam ciężko. Ola zawsze miała wszystko podane na tacy. Jej rodzice byli mili, uśmiechnięci, zabierali ją na wycieczki i kupowali modne ubrania. Czasem wyobrażałam sobie, że jestem ich córką. Że to ja mam taki dom, gdzie wszyscy się kochają i wspierają.
Wieczorem usiadłam przy stole z zeszytem do matematyki, ale nie mogłam się skupić. Mama krzątała się po kuchni, narzekając pod nosem na ceny w sklepie i sąsiadkę z góry. Tata oglądał wiadomości i co chwilę komentował politykę.
— Weronika, posprzątaj po sobie talerz — rzuciła mama beznamiętnie.
— Zaraz…
— Nie zaraz, tylko teraz! — podniosła głos.
Zebrałam naczynia i wróciłam do pokoju. Wtedy usłyszałam przez ścianę ich kłótnię:
— Znowu coś od nas chce! — syknęła mama.
— Dzieciak jak dzieciak — mruknął tata. — Ale faktycznie, ostatnio tylko pieniądze jej w głowie.
Poczułam łzy pod powiekami. Czy naprawdę jestem taka okropna? Czy proszenie o dwadzieścia złotych to zbrodnia?
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Myśli kłębiły mi się w głowie jak szalone. Wyobrażałam sobie, jakby to było mieć innych rodziców. Takich jak państwo Nowakowie od Oli: ciepłych, troskliwych, zawsze gotowych wysłuchać i pomóc. Może wtedy byłabym szczęśliwsza? Może nie czułabym się taka samotna?
Następnego dnia w szkole wszyscy rozmawiali o prezencie dla wychowawczyni. Dziewczyny planowały kupić bukiet róż i elegancką kartkę z życzeniami.
— Weronika, masz już kasę? — zapytała Anka.
— Jeszcze nie… — wymamrotałam zawstydzona.
Krzyśka nie było dziś w szkole. Szkoda, bo chciałam mu pokazać, że potrafię być taka jak inne dziewczyny. Że nie jestem gorsza.
Po lekcjach Ola zaprosiła mnie do siebie na obiad.
— Moja mama zrobiła naleśniki z serem! Chodź, zjemy razem!
W ich domu było jasno i przytulnie. Mama Oli uśmiechnęła się do mnie ciepło:
— Weroniko, częstuj się! Jak tam w szkole?
Opowiedziałam jej o zbiórce na prezent i o tym, że moi rodzice nie chcą mi dać pieniędzy.
— Och kochanie… — westchnęła pani Nowakowa i pogłaskała mnie po ramieniu. — Czasem dorośli mają swoje problemy i zapominają, jak ważne są dla was takie drobiazgi.
Poczułam ciepło w sercu i jednocześnie ukłucie zazdrości. Dlaczego ona potrafi być taka miła? Dlaczego moja mama nigdy mnie tak nie przytuli?
Wieczorem wróciłam do domu później niż zwykle.
— Gdzie byłaś?! — mama od razu zaczęła krzyczeć.
— U Oli…
— Nie możesz tak znikać bez słowa! Martwiliśmy się!
— Przecież napisałam SMS-a…
— Nie pyskuj! — tata wszedł do kuchni z groźną miną.
Wybuchłam:
— Gdybyście choć raz mnie wysłuchali! Gdybyście dali mi te głupie dwadzieścia złotych! W domu Oli nikt nie robi problemu o takie rzeczy!
Zapadła cisza. Mama patrzyła na mnie z niedowierzaniem, tata zacisnął usta.
— Może powinnaś zamieszkać u tej swojej Oli! — rzucił z ironią.
Pobiegłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Płakałam długo, aż zabrakło mi łez.
Następnego dnia rano mama weszła do mojego pokoju.
— Weronika… — zaczęła cicho. — Wiem, że czasem jesteśmy surowi. Ale martwimy się o ciebie. Nie zawsze możemy ci dać wszystko, czego chcesz…
Nie odpowiedziałam. Wciąż miałam w sobie żal i poczucie niesprawiedliwości.
W szkole oddałam Oli pieniądze, które dostałam od babci – jedynej osoby w rodzinie, która zawsze mnie rozumiała.
Podczas wręczania prezentu wychowawczyni spojrzała na mnie z uśmiechem:
— Dziękuję wam wszystkim! To bardzo miłe!
Krzyśka znów nie było. Cały mój wysiłek poszedł na marne.
Wieczorem leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Czy naprawdę chciałabym mieć innych rodziców? Czy to rozwiązałoby wszystkie moje problemy? A może powinnam spróbować ich zrozumieć?
Czasem myślę: czy to ja jestem niewdzięczna córką, czy oni po prostu nie potrafią okazywać uczuć? Czy można nauczyć się być rodziną od nowa?