Zemsta Babci Laury: Jak Upokorzenie w Spożywczaku Zmieniło Moje Życie
– Proszę pani, może szybciej z tymi monetami? – usłyszałam za plecami zirytowany głos młodej ekspedientki. Stałam przy kasie w osiedlowym spożywczaku, próbując wygrzebać z portmonetki drobne na chleb i mleko. Palce mi drżały, a serce waliło jak młot. Za mną już ustawiła się kolejka, a ja czułam na sobie spojrzenia ludzi. – Może następnym razem przygotuje sobie pani pieniądze wcześniej? – dodała Laura, kasjerka, z wyraźną pogardą.
Zrobiło mi się gorąco. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zawsze byłam dumna, że radzę sobie sama, mimo siedemdziesiątki na karku. Ale wtedy poczułam się jak stara, niepotrzebna rzecz. Wyszłam ze sklepu z głową spuszczoną, a łzy same napływały mi do oczu.
Wieczorem nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż słyszałam ten ton: „Może szybciej?”. Przewracałam się z boku na bok, aż w końcu pomyślałam: „Nie dam się tak traktować! Pokażę tej dziewczynie, że nie ze mną takie numery!”. Przez kolejne dni układałam w głowie plan zemsty. Może zadzwonię do kierownika sklepu? Może napiszę skargę? Albo zrobię coś bardziej wyrafinowanego…
Następnego dnia poszłam do sklepu wcześniej niż zwykle. Laura stała przy kasie, rozmawiając przez telefon i śmiejąc się głośno. Kiedy mnie zobaczyła, odłożyła słuchawkę i rzuciła krótkie „Dzień dobry”. Uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam bardzo powoli wybierać produkty: jedno jabłko, potem długo szukałam odpowiedniego chleba, potem jeszcze mleko z najdalszej półki. Czułam jej wzrok na plecach.
Przy kasie znów zaczęłam liczyć drobne, tym razem jeszcze wolniej niż poprzednio. Ludzie za mną już szeptali coś pod nosem. Laura westchnęła teatralnie i powiedziała: – Może pani przyjdzie tu po zamknięciu?
Wtedy nie wytrzymałam: – A może pani nauczy się szacunku do starszych ludzi? – powiedziałam głośno, patrząc jej prosto w oczy. Zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Laura zaczerwieniła się i spuściła wzrok.
Wyszłam ze sklepu z poczuciem triumfu, ale satysfakcja szybko minęła. Przez cały dzień myślałam o tej dziewczynie. Kim ona jest? Dlaczego jest taka opryskliwa? Czy naprawdę jest taka zła, czy może coś ją gryzie?
Wieczorem zadzwoniła do mnie córka, Ania. – Mamo, co się stało? Słyszałam, że pokłóciłaś się z kimś w sklepie? – zapytała z troską w głosie.
– Nic takiego – skłamałam. – Po prostu młodzi ludzie nie mają dziś szacunku.
– Może ona ma jakieś problemy? – zasugerowała Ania.
Nie chciałam o tym słuchać. Przecież to ja byłam ofiarą! Ale te słowa nie dawały mi spokoju.
Kilka dni później znów poszłam do sklepu. Laura była sama za ladą, wyglądała na zmęczoną i przygaszoną. Podeszłam do niej i powiedziałam: – Przepraszam za tamto. Nie powinnam była krzyczeć.
Spojrzała na mnie zaskoczona. – To ja powinnam przeprosić… Mam ostatnio ciężki czas. Mama jest w szpitalu, a ja muszę pracować na dwa etaty… Czasem puszczają mi nerwy.
Zaniemówiłam. Nagle cała moja złość wyparowała. Zobaczyłam w niej nie bezczelną dziewczynę, tylko kogoś zagubionego i zmęczonego życiem.
– Może napijemy się kiedyś herbaty? – zaproponowałam nieśmiało.
Laura uśmiechnęła się blado: – Chętnie.
Od tamtej pory zaczęłyśmy rozmawiać coraz częściej. Opowiadała mi o swojej mamie, o trudnym dzieciństwie, o marzeniach, które musiała porzucić przez chorobę matki. Ja opowiadałam jej o swoim życiu: o wojnie, o tym jak wychowywałam dzieci sama po śmierci męża, o samotności na starość.
Z czasem stałyśmy się sobie bliskie jak babcia i wnuczka. Pomagałam jej czasem w sklepie, ona przynosiła mi zakupy do domu. Ludzie patrzyli na nas z niedowierzaniem.
Pewnego dnia Laura przyszła do mnie zapłakana: – Mama umarła – wyszeptała.
Przytuliłam ją mocno i płakałyśmy razem przez długi czas.
Dziś wiem jedno: zemsta nie daje szczęścia. Gdybym wtedy napisała skargę albo zrobiła awanturę, nigdy bym jej nie poznała naprawdę. Nigdy nie dowiedziałabym się, jak bardzo czasem pozory mylą.
Często myślę o tamtym dniu w sklepie i pytam siebie: ile razy oceniałam ludzi po pozorach? Ile razy mogłam okazać więcej empatii zamiast chować urazę? Czy naprawdę warto trzymać w sobie gniew?
Może czasem lepiej po prostu… zapytać: „Co u ciebie słychać?”